Dużej satysfakcji i niemało humoru doświadczyłem przy lekturze tej książki. Lubię rzeczy lekko napisane. Bo to świadczy o dobrym piórze i inteligencji. I przede wszystkim, jako czytelnik, daję pierwszeństwo takim książkom przed gniotami i grafomaństwem. Także przed wymądrzaniem się i pseudonaukowością. Musiałem się takich naczytać, gdy sam prowadziłem wydawnictwo, a i dziś czasami ktoś mi coś podobnego wciska. Że muszę to koniecznie przeczytać, bo to, bo owo. Wtedy wypowiadam sakramentalne zdanie: że jeszcze nie przeczytałem całego Dostojewskiego i dajcie mi spokój. Często skutkuje.

 

„Święci dominikańscy” to podtytuł książki „Wypisz wymaluj”. I słowo w niej spotyka się z rysunkiem. Czasami z karykaturą. Kobieta, autorka tekstu – Elżbieta Wiater – spotyka się z mężczyzną, dominikaninem – Tomaszem Rojkiem, rysownikiem. I wypisują i malują, a w ręku dziełko lekkie, zabawne, mądre w swej prostocie. Przewijają się postacie świętych dominikańskich – choć nie tylko – którzy w ciągu ostatnich 800 żyli naprawdę. Iskrzy się dowcipem w rysunku, ale i narracja pierwszorzędna. Dobrze, że tak właśnie jest przedstawiane dominikańskie życie świętych. Dobrze, że chrześcijaństwo ma swoje poczucie humoru i punkt obserwacyjny, który zachęca a nie zniechęca. Ale książka nie tylko jest dowcipna. Także pozwalająca spojrzeć na kryształowe postacie świętych od ich ludzkiej strony.

I tylko na koniec pozostaje mi do tej beczki miodu dodać małą łyżkę dziegciu. Trochę szkoda, że ktoś z historyków, lub znających się na rzeczy nie przeczytał jej uważnie przed drukiem, bo małe, dosłownie małe błędy, można by usunąć. Ale jeśli święci opisywani też byli ludźmi, to co dopiero autorzy, którzy ciągle są jeszcze w drodze. Ta lektura na początek roku przeczytana umocniła mnie także w moim powołaniu dominikańskim. Że i u nas, i w naszej okolicy są także ludzie inteligentni, mający dystans do kadzidła i do siebie samego. Dziękuję.