Mój ostatni pobyt w Krakowie zaowocował nie tylko ciekawymi znaleziskami w bibliotece. Dostarczono nam również katalog tzw. „produktów jubileuszowych”. Wszystko oczywiście pod znakiem pomarańczy. Jestem pewnie staroświecki i pamiętam, że hasłem naszego zakonu jest słowo Veritas, a nie Citrus, więc napiszę co myślę o naszej ostatniej produkcji.
Po pierwsze trzeba pochwalić. A więc chwalę. Inicjatywa godna zauważenia. Czegoś takiego nam brakowało. Ale katalog nie jest po prostu katalogiem produktów, odzwierciedla on również „cele naszej misji”. I tu zaczyna się problem. Jakie cele stawiają przed sobą autorzy katalogu: „Chcemy tak przedstawić świat, rzeczy materialne, by poruszyć w człowieku tę strunę, która otwiera nas na pragnienie piękna Pana Boga”. Nie rozumiem dlaczego kubek nie może być po prostu kubkiem, a zapalniczka zapalniczką. Po co dorabiać do tego całą ideologię ewangelizacji?
Dalej autorzy piszą: „Naszą rocznicę chcemy świętować prowadzeni doświadczeniem współtworzenia, poszukiwania, bycia razem”. Zaakceptowałbym pewnie zawartość katalogu, gdyby przedmioty, które się tam zajdują były związane z naszym życiem. Gdyby rzeczywiście były owocem „współtworzenia i bycia razem” polskich dominikanów. Istnieją na świecie i w Polsce wspólnoty monastyczne, które wytwarzają przedmioty codziennego użytku, które realnie związane są z ich życiem. Mówiąc krótko są dziełem ich rąk. W wypadku naszych produktów nie widzę związku miedzy zapalniczką, „nerką” czy plastikowym kubkiem, a życiem dominikanów w Polsce. Jest to ciekawa zabawa formą i jak mawiają Włosi vendita del fumo, sprzedawanie dymu, czyli czegoś, co jest niezwiązane z naszym doświadczeniem. Sytuacja przypomina trochę kazus produktów benedyktyńskich, które nie były wytwarzane przez benedyktynów. Rozumiem chwyt marketingowy, jednak od naklejenia etykietki na zwykłą kiełbasę wyrabianą w podkrakowskiej wsi, kiełbasa nie stanie się bardziej benedyktyńska. W imię Veritas śmiem twierdzić, że tkwi w tego typu produkcji fałsz.
Ktoś może poczuć się zdezorientowany moją reakcją. Jak to możliwe, że na stronie dominikanów krytykuje się samych dominikanów. Jest to dość stara tradycja. Najlepszym przykładem niech będzie cytowny niedawno przez mnie Stefan Kisielewski. W felietonach pisanych przez lata na łamach „Tygodnika Powszechnego” jednym z obiektów jego krytyki jest sam „Tygodnik”. W 1971 roku komentując artykuł poświęcony problematyce tzw. „Kościoła zawstydzonych” pisał:
„Istotnie, taki na zamówienie skrojony pozytywistyczny obraz Kościoła prezentuje się czytelnikom i z łam „Tygodnika Powszechnego”. Smutne to, pytkie i przykre widowisko, ale cóż robić, kiedy modne, a redakcja nasza modzie, i to zachodniej, w żaden sposób się nie oprze. Ale jam przynajmniej człowiek Wschodu, mody nie lubię, a w diabła nadal wierzę, toteż wbrew podszeptom katolickich niedowiarków wrócę na Wschód (do Ryczywołu) z poczuciem, że z mocno oświetlonego i rozreklamowanego „życia na niby” wracam do swojego prawdziwego istnienia, gdzie Szatan z Aniołem nie skończyli jeszcze tradycyjnej gry o moją duszę”.
Odnosze wrażenie, że autorzy katalogu z jubileuszowymi produktami również dali się uwieść modzie. Nie ma nic przeciwko symbolom dominikańskim na przedmiotech codziennego użytku, tylko niech produkty te będą owocem rzeczywistego współtworzenia i bycia razem. Mniej citrus więcej veritas.
Ciekawa jest Ojca opinia. Zwłaszcza, że to m.in. Ojca jubileusz czyli spojrzenie osoby bezpośrednio zaangażowanej. Ja patrzę z zewnątrz. Zaskoczyło mnie, jak zupełnie odmienne zdania mamy 🙂 Dla mnie oprócz zapalniczki, raczej wszystkie przedmioty wiążą się z ‘byciem razem’ (kubek – by napić się z przyjacielem herbaty/kawy, nerka/plecak – idealne na pielgrzymkę, lampka oliwna/kadzidło – do bycia razem z Bogiem na modlitwie etc.) – zamiast zapalniczki ja bym zrobiła pudełko zapałek 😉 Te ‘gadżety okazjonalne’ wyrażają piękną prostę – a podobno Bóg dostrzegalny jest w pięknie. Dla mnie ten zestaw to powiew świeżości pośród tego co zazwyczaj pojawia się jako kościelne artefakty przy okazji różnych rocznic. I doda, że to było moje pierwsze wrażenie po zobaczeniu katalogu – bez czytania filozofii stojącej za projektem. A pomarańcza – czy też zapachowe nawiązanie – ciekawie spaja czas Św. Dominika i współczesność… i moim skromnym zdaniem… wcale nie przeciwstawia się prawdzie 🙂
dobrze że wśród op są jeszcze ludzie mający kontakt z rzeczywistością
parafrazując: dobrze że wśród op są jeszcze ludzie mający poczucie estetyki (swoją drogą ciekawe kto ma monopol na ‘rzeczywistość”)
Ojcze, nie mogę się zgodzić z linią krytyki, którą Ojciec przedstawia. Sądzę, że forma i zawartość katalogu produktów jubileuszowych korespondują z naszą misją. Jestem zdania, że warto spojrzeć na ten katalog nie tyle jako na ofertę handlową, ale jako na narzędzie autopromocji lub szerzej jako narzędzie promocji wartości, które są dla nas ważne. Ta linia produktów ze swoim katalogiem wpisuje się w pewną tradycję tworzenia wzorników przedmiotów użytkowych zapoczątkowaną przez Thomasa Chippendale’a w XVIII w. Ten rokokowy projektant i wytwórca mebli w 1754 r. opublikował książkę “Gentelman and Cabinet-Maker’s Director”. Tekst ten nie tyle był folderem, z którego klienci mogli wybierać wzory przedmiotów użytkowych, ale pełnił szereg innych funkcji, sprawiając, że:
1. Chippendale stał się znany szerokiemu kręgowi meblarzy;
2. jego nazwisko stało się synonimem rozpoznawalnego stylu;
3. zaprezentowane wzory stały się inspiracją dla innych wytwórców, przez co jego produkty stały się znane w skali, której nie można było osiągnąć w inny sposób.
Jak to się ma do nas? Uważam, że podobnie, jak Chippendale mamy jako dominikanie niepowtarzalny styl, którym możemy się podzielić z innymi ludźmi związanymi z Kościołem i nie tylko. Zawartość tego katalogu, jak sądzę, wyraża to, co mamy cennego dla innych w Kościele, nie tyle nawet przez to, jaki zestaw przedmiotów przygotowaliśmy, ale przez formę ich wykonania i podejście do tematu. Wydaje mi się, że można powiedzieć przynajmniej o trzech rzeczach, które są charakterystyczne dla dominikanów, które są wartością dodaną naszego życia, a które można zobaczyć w katalogu, takich jak:
1. Szukanie nowych rozwiązań w przypadku konwencjonalnych sytuacji. Strony internetowe są pełne gotowych gadżetów na różne okazje, różnorakie rocznice kościelne pełne są bliźniaczo podobnych, “bezpiecznych” pamiątek, a tymczasem grupa braci zadała sobie trud, żeby wymyślić zestaw, który nie będzie biernym odtworzeniem powszechnie znanych wzorców. Uważam, że nasze wspólne życie jest właśnie naznaczone takim rysem kreatywności i innowacji w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań dla misji.
2. Wysoka estetyka. Przy ogromnej ilości fosforyzujących figurek Matki Bożej z odkręcaną główką, katalog zaprezentowany przez braci wybija się naprawdę pozytywnie, wypływając z naszego codziennego doświadczenia dbałości o estetykę życia i służby Bogu, czyli dbałości o współmierne środki do celu, do którego dążymy – Boga, który jest źródłem piękna.
3. Dialog ze współczesnością. Zestaw zaprezentowany w katalogu może być interesujący nie tylko dla ludzi Kościoła, ale może być pociągający dla wszystkich innych, bo posługuje się językiem form zrozumiałych dla współczesnej kultury w sposób, z mojej perspektywy, mądry. Mnie osobiście, właśnie takie podejście braci, których spotykałem, do świata przyciągnęło do zakonu. Wydaje mi się, że wprost wypływa ono z naszego doświadczenia życia wspólnego nacechowanego nieustanną dyskusją w szacunku dla odmiennych punktów widzenia.
Sądzę, że nasz katalog produktów jubileuszowych, ma szansę spełnić funkcje podobne jak 260 lat temu książka Chippendale’a, popularyzując zakon i uwypuklając jego charakterystyczne cechy – kreatywność, zmysł estetyczny i otwartość na dialog – a także inspirując innych ludzi w służbie Kościoła do podobnego podejścia do tematu. Kiedy katalog zainteresuje kogoś piękną formą pełną z resztą prawdy o nas samych – citrus – prędzej przejdzie do bogactwa treści, jakie głosimy – veritas. Czyli od citrus do veritas 🙂
Dla mnie charakterystycznymi cechami Zakonu są ubóstwo, kaznodziejstwo i umiłowanie prawdy, a nie jakaś tam “kreatywność, zmysł estetyczny i otwartość na dialog”. Dobrze, że (hipotetycznie) taka droga wyszukanego katalogu i gadżetów przyciągnie do Zakonu, a może nawet do Boga, ale są też ludzie, których to gorszy.
Od 800-set lat macie wspomnianą wyżej sprawdzoną drogę ewangelizacji, ale jak widać design i promocja są ważniejsze od odnowy.
Dla mnie również ubóstwo, kaznodziejstwo i umiłowanie prawdy, są niezwykle ważne i pociągające w Zakonie. Wydaje mi się jednak, że to, o czym mówiłem wcześniej, nie wyklucza się z tym, o czym pisze Pan(i). Ubóstwo, kaznodziejstwo i umiłowanie prawdy nie wyklucza się z kreatywnością, zmysłem estetycznym i otwartością na dialog, a odnowa z promocją i designem. Co więcej jestem przekonany, że jedno służy drugiemu. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że wszystkie te kwestie należą do ducha dominikańskiego w sposób równie “sprawdzony”, czego najlepszym dowodem jest sam św. Dominik. Przejawem kreatywności naszego założyciela było jego kaznodziejstwo dostosowane do potrzeb ludzi, z którymi się spotykał, znakiem otwartości na dialog przyjęcie ubóstwa kojarzonego w tamtym czasie z heretykami, a zmysłu estetycznego poszukiwanie prawdy, bo prawda, dobro i piękno są w istocie tym samym.
Mnie podobnie się kojarzy – Prawda, Dobro, Piękno… i nie widzę nic
gorszącego w estetycznych przedmiotach. Zastanawiam się gdzie Pan(i)
bambetle widzi to zgorszenie? Z chęcią się dowiem, bo być może jestem
ślepa.
Może mam konserwatywną definicję zgorszenia, ale dla mnie gorszące to są np. gołe panie na billbordach, ostentacyjnie niemoralne życie, brak miłosierdzia wobec bliźniego etc.
Nie wiem co jest złego w kreatywności??? w estetyce??? w
otwartości na dialog??? Bez otwartości na dialog nie jesteśmy przecież w stanie wejść w relację z drugim człowiekiem? A czy nie na tym m.in. polega chrześcijaństwo?
A czy katalog jest taki ‘wyszukany’? Jest dobrze zaprojektowany, jak mniemam przez ludzi którzy się na tym znają i włożyli w niego stosowną ilość pracy. Rozumiem, że wśród straganów z ‘plastikowymi maryjkami’ z odkręcaną koroną na wodę święconą, taki katalog możnaby nazwać wyszukanym. Ale dla mnie właśnie ośmieszanie wizerunku Matki Boga przez odlanie jej z różowego plastiku jest czymś o wiele bardziej gorszącym.
O ile to możliwe, proszę też podać przykładową listę gadżetów promocyjnych wpisujących się w 800-set letnią tradycję dominikańską. Skoro Pan(i) bambetle tak ostro krytykuje, to z wielką chęcią bym usłyszała o nie-gorszącej alternatywie. Serio.
Jestem otwarta na dialog… o nie… sorry – to może kogoś zgorszyć.
i w ogóle idąc tym tropem, to ta dyskusja jest gorsząca… bo św. Dominik nie miał Internetu… i przez większą część tych 800 lat dominikanie nawet nie wiedzieli, co to strona internetowa czy blog – a że to są narzędzia promocji… ekhm…
Zobaczyłem dzisiaj plakat i kartkę. Gadżety obejrzałem wcześniej. Całość spójna, przemyślana, nowoczesna. Dzięki za pomyślunek i ogólną koncepcję. Kawał dobrej designerskiej roboty. Chociaż marzyłoby mi się, żeby zamiast pomarańczy znakiem wywoławczym była czerń/biel, habit nasz czy krzyż OP.
Z ciekawości poszukałem dzisiaj, o co biega z tą pomarańczą. No i mnie to teraz przekonuje.
https://info.dominikanie.pl/2015/05/pomarancze-owoce-stworzone-do-dzielenia/
PS. Dominikanom nie dogodzisz. Rzadko dzielą się kawałkami pomarańczy i nie tylko…
Proszę Ojca, mnie właśnie ta pomarańcza bardzo przekonała. W historii zakonu nie raz pojawiał się motyw pomarańczy, więc jak najbardziej jest to kontynuacja symboliki dominikańskiej… może w nieco bardziej eteryczny sposób niż np. habit. Mnie się podoba taka idea, że tak jak zapach pomarańczy, niemożliwy do pochwycenia… tak Duch łączy dominikanów przez wszystkie lata historii, i Bóg ich łączy – także nieuchwytny, a jakże słodki i orzeźwiający. I wszystkie te skojarzenia przyszły do mnie jako pierwsze wrażenie po zobaczeniu katalogu. Nigdy nie będzie tak, że wszystko się wszystkim będzie podobać – to oczywiste 🙂
Mnie się też podoba, że czerń i biel/krzyż dominikański itp. mogą być zawsze na dominikańskich gadżetach (widziałam takie różne kilka lat temu) – a tutaj jest coś specjalnego – właśnie na jubileusz. To trochę tak jak tort ze świeczkami – piecze się na urodziny, a nie na każdy weekend 😛
Poszerzyłabym Ojca zdanie – ‘ludziom nie dogodzisz’ 🙂 A Polakom to już chyba najtrudniej. My mamy niejako wdrukowany jakiś nakaz krytykanctwa (tak, nie ‘krytyki’)… a szkoda. Zazwyczaj też najgłośniej/najuszczypliwiej krytykują ci, którzy sami nic nie zrobili w danej sprawie. Dlatego tak zaciekle tu bronię autorów gadżetów jubileuszowych (choć nie znam tych osób), bo nie zasługują na fale krytykanctwa 🙂
Mnie się podobają te przedmioty. Są wysmakowane i bardzo chciałbym mieć kubek z pomarańczowym wieczkiem.
Owszem na pierwszy rzut oka ktoś pomyśli, że może to za bardzo wyszukane, że zakony powinny być bardziej ascetyczne, stawiać na ubóstwo, że celem nie tyle jubileuszy, ale posługi zakonnej powinny być sprawy duchowe, przeżycia intelektualne.
To zależy od nas czy ktoś zatrzyma się na kubku/torbie/kalendarzu czy jednak sięgnie czasem po jakąś lekturę, pójdzie na jakiś wykład na temat wiary. Pan Jezus nie ganił Marii, że namaściła mu stopy drogim, szlachetnym olejkiem nardowym. My chcemy mieć ładne mieszkania, domy, ale jak zobaczymy trochę estetyki np. w zakonie to reakcje są często gwałtowne. “Jak oni mogą!”. Ubodzy są zaopiekowani. Sama słyszałam jak zakrystiani w klasztorze krakowskim dbał o bezdomnego. Czy ten zjadł obiad, czy ma na leki itp.
Przyzwyczailiśmy się, że katolicyzm musi od razu oznaczać dziadostwo, a jak coś jest ładne to zaraz jest podejrzane. Byłam ostatnio na stałej wystawie rzemiosła artystycznego w Muzeum Narodowym w Krakowie. Oglądałam tam różne przedmioty użytku nazwijmy to codziennego. Były i przedmioty sakralne i te świeckie. Codzienność także może być sztuką:). Widziałam piękne szafy, na których wyrzeźbione były przeróżne alegorie. Nawet nam do głowy nie przyjdzie, że można na szafie połączyć piękno /płaskorzeźby, rysunki/ i intelekt /wszystko coś znaczyło/.
Kolor pomarańczowy bardzo energetyzuje i przywołuje miłe skojarzenia.
Zastanawiam się jaki gadżet najbardziej uosabiałby Prawdę !
Ciekawy jestem – czy gdy padły pierwsze zapowiedzi Jubileuszu bracia zgłaszali jakieś propozycje – co do planów, eventów świętych czy świeckich, gadżetów, spotkań, paneli etc. Czy tylko był tym obarczony tylko Komitet Organizacyjny? Czy też stwierdzili, że wszystko już za późno, albo przespali …?