Na rocznicę odzyskania niepodległości
Myślimy dziś o wielkiej sprawie: 123 lata niewoli, koniec straszliwej wojny, 100 lat od odzyskania niepodległości… Wielka rocznica, obchody, flaga, hymn, Legiony. A tu, w czytaniach mszalnych, dwie wdowy.
Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. (przypowieść o natrętnej wdowie: Łk 18, 1-8).
Skąd się wzięły te wdowy? To sam Bóg nam je powierza, prosi – i to wielokrotnie – żeby troszczyć się o sieroty, wdowy i przybyszów. Stare Prawo nakazywało nie zbierać całego plonu zboża, oliwek i winogron, ale zostawić coś dla przechodzących biedaków, dla sierot i wdów. Za wdowami wstawiali się prorocy. Wiadomo: nie było wówczas opieki społecznej. Kto nie miał bliskich, nie miał nic.
Nic nie miała wdowa w pogańskiej Sarepcie. Mało tego, nastała klęska suszy. Dwa lata bez deszczu. Kto za odpowiada? Czyja to wina? Wiadomo, to Bóg sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. O suszę poprosił Boga prorok Eliasz. A więc to Bóg i jego prorok zesłali klęskę. A może inaczej: to zły król, odstępca od wiary i morderca, sprowadził klęskę na ziemię. I oto wdowa ma dość zapasów na ostatni posiłek, dla siebie i jedynego syna. Potem umrze. A tu zjawia się prorok i prosi, żeby z tej resztki mąki i oliwy upiekła podpłomyk dla niego. Wdowa okazuje posłuszeństwo i staje się cud. Jest dość pokarmu na resztę suszy. Nie nadmiar, nie frykasy, ale dość na chleb powszedni.
A teraz inna wdowa. W Świątyni, czyli w miejscu, w którym składano ofiary Bogu prawdziwemu. I oto ten Bóg, zamiast pławić się w dymie kadzideł, siedzi u progu Świątyni. On – Bóg i człowiek – siedzi i patrzy, patrzy z miłością na ludzi wrzucających pieniądze do skarbonki. Bóg przy skarbonce, Bóg, który miesza boskie z ludzkim, wzniosłe z przyziemnym. Miesza czy łączy?
Do skarbonki wrzucają bogacze: ci, którzy gromadzą pieniądze; faryzeusze: ci, co karmią się ludzkim uznaniem. A Bóg-człowiek patrzy na wdowę i zachwyca się tą prostą kobietą i jej ofiarą. Dwa pieniążki, czyli jeden grosz: tyle, na ile ktoś by machnął ręką i powiedział, że reszty nie trzeba. Skąd zachwyt Jezusa? Cóż, swój pozna swego. Syn Boży przyjął człowieczeństwo i tak jak ta wdowa, oddał wszystko co miał. Ofiarował siebie na krzyżu. Bóg Ojciec podarował ludziom to, co miał najcenniejszego, swój największy skarb, najcenniejszą perłę – jedynego Syna. Więcej jest radości w dawaniu niż w braniu, powiada Jezus.
Te dwie wdowy są tak podobne do Chrystusa. To Jego pojętne uczennice, choć pierwsza z nich nawet Go nie mogła znać. Poznały i wprowadziły w życie to, co ks. Franciszek Blachnicki lubił nazywać prawem życiodajnej śmierci. Wdowa oddała, co miała. Kto zachowa życie, ten je straci. Kto je straci, ten je zyska. Tak brzmi to prawo.
Pomyśleć tylko, ile dali ci, którzy mieli mało; ci, których karmiono wzgardą, jak Norwid.
Podczas rocznicowej akademii dzieci z polskiej szkoły pokazywały sceny ze 123 lat niewoli. Wzruszył mnie spacer warszawskich dam, dziewczynek wystrojonych w czarne suknie. Żałoba narodowa po Powstaniu listopadowym, solidarność z tymi, które straciły braci, mężów, synów i ojców. Nasze wdowy.
Człowieku, jeśli masz się źle, jeśli znalazłeś się w ślepej uliczce, nie zamykaj się w sobie. Dawaj – swój czas, uśmiech, wdzięczność, obecność. Masz za słabą wiarę, żeby nią się dzielić? Dzieląc się tą odrobiną, nic nie stracisz; przeciwnie, wiara wzrośnie, także w ten sposób, że będziesz chciał ją lepiej poznać, by lepiej się dzielić. Masz mało powodów do dziękczynienia? Podziękuj za to, co masz, a stopniowo zobaczysz, że masz więcej. Oby przyszedł i do nas Eliasz po prośbie.
Pomódlmy się słowami przypisywanymi św. Franciszkowi:
O Panie, uczyń z nas narzędzia Twojego pokoju,
Abyśmy siali miłość tam, gdzie panuje nienawiść;
Wybaczenie tam, gdzie panuje krzywda;
Jedność tam, gdzie panuje zwątpienie;
Nadzieję tam, gdzie panuje rozpacz;
Światło tam, gdzie panuje mrok;
Radość tam, gdzie panuje smutek.
Spraw abyśmy mogli
Nie tyle szukać pociechy, co pociechę dawać;
Nie tyle szukać zrozumienia, co rozumieć;
Nie tyle szukać miłości, co kochać;
Albowiem dając, otrzymujemy;
Wybaczając, zyskujemy przebaczenie,
A umierając, rodzimy się do wiecznego życia.
Przez Chrystusa Pana naszego.
Amen.
Comments - No Responses to “Sto lat i dwie wdowy”
Sorry but comments are closed at this time.