Czwarta fala mnie dopadła. Mimo zaszczepienia podwójnego, 14 dni przed trzecią dawką znalazłem się w szpitalu. Jeden z moich barci dominikanów, dowcipny, którego bardzo lubię słuchać, nazwał mojego wirusa: TVN 24. Bo zaraziłem się w czasie debaty 11 listopada w święto niepodległości, która miała miejsce w Poznaniu, a była nagrywana i transmitowana właśnie przez TVN 24. Czwarta fal mnie zmiotła z powierzchni, ale nie zatopiła. Pierwszych kilka dni po wykryciu koronawirusa spędziłem w szpitalu. Z perspektywy łóżka w szpitalu tymczasowym świat i jego problemy, i te moje codzienne nabrały innej zupełnie perspektywy. Znalazłem się jakby na stacji kosmicznej. Dosłownie. Wszyscy w ubraniach jakby byli na orbicie, cała obsługa medyczna. A wokół także wszyscy, z wyjątkiem mnie, pod tlenem. W maskach, lub z tak zwanymi wąsami. Moje płuca wirus zaoszczędził i mogłem oddychać normalnie, będąc stale kontrolowanym czy i mnie nie zabraknie tlenu do oddychania. Powiedzieć, że ja i wszyscy pacjenci spotkaliśmy się z troskliwą opieką, to nic nie powiedzieć. Takiej dawki profesjonalizmu i serdeczności dawno nie doświadczyłem. Widziałem grupy ludzi – pielęgniarek, lekarzy, salowych, ratowników medycznych, jak od wczesnego rana do później nocy, i w samej nocy poruszali się jak pszczoły w ulu. Zero irytacji, a sytuacje trudne przecież. Przeważnie młodzi ludzie, a na łóżkach cały przekrój wieku. Od stulatka do, wydawałoby się, zdrowych byków. Tylko, że ci z kolei prawie nie mogli dojść o własnych siłach do łazienki, z tlenem przy ustach.

Każdego dnia prawie 30 tysięcy zachrowań, a wyliczono, że będzie jeszcze więcej. Większość, i to zdecydowana, których spotkałem w szpitalu, niezaszczepiona. Coraz lepiej rozumiałem, że nie wystarczy rozbudowywać łóżka w szpitalach tymczasowych i covidowych, lecz trzeba mówić o szczepieniach i wprowadzać, nie boje się tego powiedzieć publicznie, obowiązek szczepień. System zdrowotny w pewnym momencie po prostu nie wytrzyma. A umieralność nie jest mniejsza, tylko stale nie kontrolowanie rośnie.

Nasi sąsiedzi, Słowacja, Czechy zamykają cały kraj. Jest wprowadzony stan wyjątkowy, a my, to znaczy władze beztrosko liczą głosy wyborcze, za cenę ludzkiego życia.

Dla mnie, który od ponad roku powtarza: zdrowia i szczepionki, doświadczenie szpitala i potem kwarantanny domowej, to zatrzymanie i wprowadzenie perspektywy duchowej. Beze mnie ten świat może istnieć, a ja dostałem jeszcze dalszy bilet do tej ostatecznej podróży. Znajomy lekarz, profesor, powiedział mi, że rok temu z moją cukrzycą i bez szczepień to by się zakończyło dramatycznie.

Czwarta fala ma swój moment szczytowy, ale musimy nauczyć się żyć z tym niewidzialnym bandytą. Bez szczepionki, bez ludzkiej życzliwości, bez używania rozumu ( maski, dezynfekcja ), trudno będzie iść samemu naprzód. Doświadczenie choroby uczy. Sam jeszcze nie wiem czego, ale na pewno otwarcia na dobroć, empatię, i za to tym, którzy byli wokół mnie, dziękuję.

Zoom 11/2021