To najpiękniejsza książka, jaką przeczytałem w mijającym 2021 roku. Opowieści, może też bajki, praskiego rabina Karla Sidona. Pisarza, opozycjonisty w latach komunistycznych, sygnatariusza Karty 77, który stał się rabinem. Mówią, że bajki są dla dzieci. Ale któż z nas nie jest dzieckiem. Tytułowy Tałesowicz, po czesku Maly pan Talisman, wyrusza stale na ratunek innym, przenosząc się w przestrzeni i w czasie z cudownym Tałesem (żydowski szal modlitewny). Niesie pomoc w przeróżnych życiowych sytuacjach. Te opowieści mówią i nawiązują do żydowskich legend o cudownym ocaleniu. Napisane są na najwyższym literackim poziomie. Co do treści i co do języka. Czytałem je po czesku, lecz polskie tłumaczenie Andrzeja S. Jagodzińskiego, nazywanego przez przyjaciół Jagodą, jest świetne.

Rabin Sidon daje nam do ręki dziewiętnaście opowieści, bajek które mówią, o tym, że: „ Żydzi opowiadali je od dawien dawna, na pewno od czasów biblijnej Księgi Wyjścia, kiedy to Bóg wybawił Izraela od ucisku złego faraona i wyprowadził z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Przekazywane z ust do ust, później pieczołowicie zapisane, jako część folkloru wyrażającego wiarę w opatrznościową rolę Stwórcy, legendy i przypowieści trafiły do zbioru midraszy i na karty Talmudu, do modlitewników, kronik gminnych i ksiąg pamięci. A później także do świeckiej literatury żydowskiej tworzonej we wszystkich językach świata. Żydom towarzyszyły w wędrówkach i tułaczkach, w domach nauki i przy świątecznym stole, tak samo jak towarzyszyło im przekonanie (czy naiwne, nie nam oceniać), że lud Izraela przetrwa i ocaleje z wszelkiej opresji, jeżeli trzymać się będzie własnej tradycji i pozostanie wierny swojemu Bogu i jego przykazaniom”. (ze wstępu  do polskiego wydania Piotra Pazińskiego).

W czeskim oryginale występuje jak wspominałem pan Talisman, w polskim przekładzie Tałesowicz. Czeskie wydanie ma swoje własne grafiki, a polskie – ilustracje lekką kreską Ryszarda Kajzera, przypominające lekkość i właśnie kreskę Henri Matissa, z jego rysunków w kaplicy dominikanek w Vance.

Praska tradycja piszących rabinów jest długa. Żeby w tym kontekście wspomnieć tylko twórcę Golema, rabina Jehudę Lowa ben Becalela, zwanego Maharalem, urodzonego skądinąd w moim rodzinnym Poznaniu. Opowieść, legenda o Golemie, to chyba najbardziej znany żydowski, literacki motyw na świecie. Och, gdyby dziś Polska miała takich rabinów jak Praga… Takich, jak przedwojenna społeczność żydowska w naszym kraju. Gdzie pióro, wrażliwość na świat wkoło nas, znajomość Talmudu, Tory i Kabły, występuje w jednym, religijnym człowieku, to jakie dzieła by powstawały. Wolno pomarzyć. Dlatego takim miodem na moje serce jest ta książka rabina Sidona: „Na ratunek Tałesowicz” ( Nisza 2020).

Mogłem z nim występować on line w pandemii, na Festiwalu w Cieszynie, to znaczy on w Pradze, a ja w Szczecinie, gdzie właśnie Piotr Paziński prowadził rozmowę. Może narodzi się nad Wisłą taki rabin, który nas chrześcijan, i ludzi w ogóle otwartych na świat duchowy, poprowadzi poprzez żydowskie doświadczenie religijne. Może to będzie w Lublinie, może w Radomiu, może w Warszawie, a może w Krakowie. Żydzi czekają na Mesjasza, możemy i my czekać na takiego piszącego rabina.

Zoom 1/2022