Na koniec czteroodcinkowej serii o sztuce opowiadania popatrzmy na opowieści jak na mapy. Przeważnie wskazują drogę, niekiedy prowadzą na manowce, a czasem potrzebują kogoś, kto pozwoli się w nich zorientować.

Opowieści tłumaczą świat

Niemal na samym początku Orędzia na 54. światowy dzień środków przekazu papież stwierdza:  Opowiadania mają na nas wpływ, utrwalają nasze przekonania i nasze postawy, mogą pomóc nam zrozumieć siebie i powiedzieć kim jesteśmy. Właśnie, kim jesteśmy?

Nie znam roli, którą gram.

Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.

O czym jest sztuka,

zgadywać muszę wprost na scenie.

Tak pisała Wisława Szymborska w wierszu pt. Życie na poczekaniu. Tymczasem papież Franciszek zapewnia, że nikt nie jest statystą na scenie świata i zachęca, żeby na innych ludzi patrzeć jak na braci i siostry, ale i jak na bohaterów opowieści Boskiego Narratora. A skoro o bohaterach mowa, przypomnijmy sobie, jak według Josepha Campbella wyglądają etapy drogi bohatera. Krótki film nie doczekał się jeszcze polskich napisów, ale jest chyba wystarczająco zrozumiały.

Nie wiem, czy Campbell poprawnie analizuje mity. Na pewno schemat drogi bohatera to cenne narzędzie odkrywania budowy istniejących opowieści i tworzenia nowych. Wiele filmów i książek powstało na podstawie idei opisanej w Bohaterze o tysiącu twarzy, choćby pierwotna trylogia Gwiezdnych wojen. Przy tym nie każda bohaterska historia obejmuje wszystkie etapy heroicznej wyprawy. I oczywiście są opowieści innego rodzaju, choćby te przywołane w drugim odcinku serii, o dzieciach z Bullerbyn czy o życiu angielskiej prowincji. I te historie mają swój rytm i swoje prawidła. Próbowano łączyć gatunki, umieszczając siostry Bennet w świecie opanowanym przez żywe trupy. Nie spodziewam się za to serialu obyczajowego z życia hobbitów. Urokiem opowieści Tolkiena jest wszak mały przyziemny bohater w świecie wielkiej przygody.

Widz, słuchacz albo czytelnik również przeżywa przygodę: zanurza się w mniej lub bardziej obcym świecie i przynosi z niego skarb lepszego rozumienia siebie i innych, a co najmniej nowe, frapujące pytania. Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami żyją ludzie tacy jak my. Mało znam tak mądrych, a przy tym pasjonujących opowieści o stawaniu się dorosłym, odpowiedzialnym człowiekiem, jak Czarnoksiężnik z Archipelagu Ursuli K. LeGuin. Jak mówi papież,

Zanurzając się w tych historiach, możemy odnaleźć heroiczne motywacje, aby zmierzyć się z życiowymi wyzwaniami.

Na manowcach

Papież podaje przykłady złych opowieści: historie napędzające konsumpcję, przekazywanie fałszywych wiadomości, obmowa. Dorzucę tu moje trzy grosze.

Złe, bo nieudane, są historie schematyczne. Filmy z dyżurną postacią religijnego fanatyka, który skrywa skłonności czy nałogi, z którymi otwarcie walczy u innych. Chrześcijańskie filmy pełne ludzi z papieru: chrześcijan bez wad i ateistów, którzy stracili wiarę w wyniku osobistej tragedii. Schemat to co innego niż struktura, taka jak np. droga bohatera.

Inne problemy wiążą się z tym, że w ostatnich latach powstały całe światy osobnych historii, całe serie bohaterskich i superbohaterskich opowieści. Dobrze, że w nowy, atrakcyjny sposób opracowuje się stare wzorce. Szkoda, że nie ma już jednej wspólnej opowieści. Niedobrze, że popularne serie filmowe służą propagandzie, na co zwraca uwagę np. Jonathan Pageau w komentarzu przetłumaczonym przez Szymona Pękalę (kanał Wojna Idei na YouTube). Na marginesie: na kanale Wojna Idei jest jeszcze kilka komentarzy Pageau.

Wreszcie paradoks: powstaje teraz zatrzęsienie komiksowych i baśniowych filmów i seriali tylko dla dorosłych, a więc w treści cynicznych, a w formie pełnych okrucieństwa i nagości. Gdzie tu paradoks? Ano tu: tęsknota za baśnią – opowieścią, w której dobro zwycięża, łączy się ze swoim przeciwieństwem – wizją świata do cna zepsutego. Świat nie jest czarno-biały, mówią ci, dla których wszystko stało się szare. Nie mogą znieść bieli? Chcą, żeby czarne mniej rzucało się w oczy?

Tutaj, w Czechach, ludzie chętnie oglądają pohádky, baśniowe opowieści, czasem robione z przymrużeniem oka, ale zawsze prowadzące do zwycięstwa dobra nad złem. Nie ma Bożego Narodzenia bez klasycznych filmów tego typu; wciąż też powstają nowe. Czy ci Czesi* tacy dziecinni, czy raczej tak spragnieni jednoznacznego, prostego dobra?

Tylko jeden jest dobry, mówi Pan Jezus. Z tego, że ludzie nie są idealni, nie wynika, że dobro nie istnieje. Nie pojmują tego ci, którzy wciąż żyją odkryciem, że nie ma świętego Mikołaja. Dedykuję im piosenkę oraz dialog dwojga rodzeństwa (Kostek, lat 9, Fela, lat 7), znaleziony w internecie.

– chłopaki mi w szkole nagadali, że święty mikołaj nie istnieje.
– pff, dla kogo nie istnieje, dla tego nie istnieje.
– dla większości szkoły nie istnieje.
– no to biedaki mają pecha.

Droga przez Biblię

O Bożej dobroci i poplątanych ludzkich losach opowiada Biblia. Pismo Święte jest Historią historii, mówi papież. Dlatego ważnym etapem biblijnej egzegezy jest zrozumienie, o czym, w jaki sposób (i dlaczego właśnie tak) opowiada dany urywek. Dobitna lektura na głos pozwala niekiedy wejść w świat Ewangelii, dać się pochłonąć opowieści. Ileż razy słowo do mnie przemówiło w zupełnie nowy sposób, usłyszane albo czytane przeze mnie w kościele! Oto więc Ewangelia przedstawiona jako żywe, mówione słowo. Nawet ci, którzy nie znają dobrze angielskiego, za to znają Ewangelię wg św. Marka, mogą uchwycić na nowo przesłanie Dobrej Nowiny w interpretacji Davida Sucheta.

Skupiona, uważna lektura to pierwszy etap. Po nim konieczne jest zrozumienie tekstu i kontekstów. A wreszcie – interpretacja. Stara maksyma wyróżnia cztery jej poziomy:

Littera gesta docet, quid credas allegoria,

Moralis quid agas, quo tendas anagogia.

Czyli: znaczenie dosłowne poucza o wydarzeniach, alegoryczne o prawdach wiary, moralne mówi, jak postępować, zaś anagogiczne – do czego zmierzamy (czyli o Niebie).

Żeby nie utknąć na jednym poziomie odczytania Pisma świętego warto sięgnąć po wydanie Biblii z solidnym komentarzem. Polecam Biblię paulistów. Wiele światła rzucają komentarze Ojców Kościoła, z których niemal zawsze korzystam przygotowując homilię. Temat interpretacji Biblii nadaje się na osobny tekst, który na pewno pojawi się tu za jakiś czas. Tymczasem poprzestańmy na głębszym odczytaniu opowieści biblijnych. I właśnie odnajdywaniu Boga w opowieściach Jonathan Pageau poświęcił bodaj najciekawszy ze swoich wykładów (niestety, bez polskich napisów).

Słowo jako bohater

 Ewangelia Jana mówi nam, że Narrator w sensie właściwym – Słowo – stał się narracją: „Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, o Nim opowiedział” (J 1, 18). (…) Bóg osobiście włączył się w naszą historię, dając nam nowy sposób tworzenia naszych historii.

To już przedostatni cytat z papieskiego orędzia w tym cyklu. Jak pamiętamy, tajemniczy Wędrowiec na drodze do Emaus wyjaśniał uczniom, w jaki sposób całe Pismo odnosi się do Niego. Słowo – Logos tłumaczy słowa Pisma, dokonuje egzegezy biblijnej. Autor wielkiej opowieści przechadza się po kartach własnego dzieła. Ba, historia Odkupiciela bywa ukryta w nieoczekiwanych miejscach. Na przykład w Shawshank.

Jeżeli powieść to zwierciadło, które obnosi się po gościńcu, jak twierdzi Stendhal, to czemu nie ma się tam ukazać postać Boga z nami? Chrystologiczne wątki w filmach pokazuje np. biskup Robert Barron, w komentarzach na YouTube i w Ziarnach słowa.

Ważne, żeby zachować umiar i nie doszukiwać się ukrytych znaczeń tam, gdzie ich nie ma. Jorge Luis Borges napisał kiedyś, że termin literatura zaangażowana jest równie sensowny, co jeździectwo protestanckie. Pouczający przykład znalazłem w niedawnym eseju Toda Wornera o stosunku Flannery O’Connor do krytyków literackich. Ktoś zapytał autorkę o czarny kapelusz Niezgody, postaci z opowiadania pt. Trudno o dobrego człowieka. Odpowiedź była prosta: kapelusz chroni przed słońcem, a czarne nakrycia głowy upodobali sobie mieszkańcy Georgii. Z kolei studentce proszącej o wyjaśnienie, jaki rodzaj oświecenia można wynieść z poszczególnych opowiadań, O’Connor odpisała: Daj spokój oświeceniu, próbuj się nimi cieszyć. I wreszcie taka jej myśl:

Snujemy opowieść, bo stwierdzenie byłoby nieadekwatne.

Na koniec cyklu proponuję słowa, którymi papież Franciszek zakończył orędzie. Pomódlmy się na koniec z papieżem, dobrze?

Maryjo, Niewiasto i Matko, Ty tkałaś w łonie Słowo Boże, Ty opowiadałaś swoim życiem wspaniałe dzieła Boga. Wysłuchaj naszych historii, zachowaj je w swoim sercu i uczyń swoimi, również wtedy, gdy nikt nie chce ich słuchać. Naucz nas rozpoznawać dobry wątek, który kieruje historią. Wejrzyj na cały splot węzłów, w które uwikłane jest nasze życie, paraliżujących naszą pamięć. Twoje delikatne ręce mogą rozwiązać każdy węzeł. Niewiasto Ducha, Matko zaufania, inspiruj także nas. Pomagaj nam tworzyć historie pokoju, historie przyszłości. I wskazuj nam drogę wspólnego podążania.

*Proszę to wymówić dziesięć razy na głos.