Wobec wydarzeń, które miały miejsce w ostatni weekend w Białymstoku nie można przejść obojętnie. Tym bardziej, że w bardzo krótkim odstępie czasowym tego typu sytuacje nie są odosobnione. Potrzebny jest wyraźny głos sprzeciwu. Gdy miejscowym duszpasterzom nie kłóci się w tej samej świątyni, w której posługują, idea otartych Drzwi Miłosierdzia i obecność haseł promujących nacjonalizm, jednoznacznie bałwochwalczy, to naprawdę dzieje się coś niepokojącego. Konieczne jest niezwłoczne oficjalne wypowiedzenie się hierarchów Kościoła w Polsce. I nie wystarczą pojedyncze wypowiedzi „przy okazji”, poszczególnych biskupów, jak wypowiedź arcybiskupa Stanisława Gądeckiego po analogicznych wydarzeniach we Wrocławiu, z udziałem ks. Jacka Międlara:
Patriotyzm to uczucie, którym kochamy naszych bliskich, ale nie nienawidząc innych. Patriotyzm zdrowy i normalny to taki, w którym człowiek kocha swoją rodzinę, ale przenosi tę miłość szerzej. Nacjonalizm jest przeciwieństwem: kochaniem swoich, przy nienawiści do obcych. Ci ludzie powołują się na słowa „Bóg, honor, ojczyzna”, lżąc te hasła. W nacjonalizmie te słowa zamienione są w bluźnierstwo, bo obcego, z innej nacji, próbuje traktować jako niewolnika. To nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Dziś potrzebny jest oficjalny głos w imieniu całego Episkopatu Polski, gdyż troska naprawdę już wydaje się paląca.
W tych samych dniach miały miejsce dwa wyraźne w swej wymowie wydarzenia. W sobotę,16 kwietnia papież Franciszek udał się „w imię obrony wartości chrześcijańskich” do obozu uchodźców na wyspie Lesbos, by dać świadectwo Kościoła, który jak ewangeliczny samarytanin okazuje miłosierdzie. w tym samym czasie. Ksiądz profesor Andrzej Draguła prosto i zwięźle porównał te wydarzenia: „Jak daleko jest z Białegostoku do Lesbos? Dzieli je odległość Ewangelii”. Tu naprawdę chodzi o Ewangelię.
Inny jest czas, inne proporcje – choć te w ciągu ostatnich 25-u lat wyraźnie i niepokojąco się przesuwają. Milczeć nam jednak nie wolno. W przeciwnym razie, wymowa Roku Miłosierdzia będzie wyraźnie podważona.
Przypomnę tutaj odważny i oficjalny głos papieża Piusa XI – encyklikę „Mit brennender Sorge”, do której nawiązałem w tytule wpisu, skierowany do biskupów i wiernych Kościoła w Niemczech:
Czuwajcie, Czcigodni Bracia, by przede wszystkim wiara w Boga, pierwsza i nieodzowna podstawa wszelkiej religii, była zachowana czysta i nieskalana w krajach niemieckich. W Boga wierzy nie ten, kto w mowie używa słowa Bóg, lecz kto z tym wzniosłym słowem łączy prawdziwe i godne pojęcie Boga (…) Kto ponad skalę wartości ziemskie rasę albo naród, albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje się im bałwochwalczo, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga – Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze (…) Tylko płytkie umysły mogą popaść w ten błąd, by mówić o bogu narodowym, o religii narodowej. Tylko one mogą podjąć daremną próbę, by w granicach jednego tylko narodu, w ciasnocie krwi jednej rasy zamknąć Boga(…).
Całość encykliki: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/pius_xi/encykliki/mit_brennender_sorge_14031937.html
I jeśli święty papież Jan Paweł II naprawdę jest jeszcze w Polsce słyszalny, to przypomnę fragmenty z jego książki „Pamięć i tożsamość”. Kilka jej rozdziałów poświęcone są wprost potrzebie patriotyzmu, narodowi i jego tożsamości. Papież wyraźnie zaznacza, że pojęcia „naród” i „patriotyzm” muszą być poddane ewangelii, przykazaniom oraz przeżywane w szerszym kontekście Ludu Bożego. Pozwolę sobie zacytować dwa fragmenty:
Tożsamość kulturalna i historyczna społeczeństw jest zabezpieczana i ożywiana przez to, co mieści się w pojęciu narodu. Oczywiście, trzeba bezwzględnie unikać pewnego ryzyka: tego, ażeby ta niezbywalna funkcja narodu nie wyrodziła się w nacjonalizm. XX stulecie dostarczyło nam pod tym względem doświadczeń skrajnie wymownych, również w świetle ich dramatycznych konsekwencji. W jaki sposób można wyzwolić się od tego zagrożenia? Myślę, że sposobem właściwym jest patriotyzm. Charakterystyczne dla nacjonalizmu jest bowiem to, że uznaje tylko dobro własnego narodu i tylko do niego dąży, nie licząc się z prawami innych. Patriotyzm natomiast, jako miłość ojczyzny, przyznaje wszystkim innym narodom takie samo prawo jak własnemu, a zatem jest drogą do uporządkowanej miłości społecznej – Jan Paweł II, „Pamięć i tożsamość” , p. 12 „Patriotyzm.
Kraje Europy Zachodniej są dzisiaj na etapie, który można by określić jako „posttożsamościowy”. Myślę, że jednym ze skutków II wojny światowej było właśnie kształtowanie się tej mentalności obywateli, w kontekście Europy, która kierowała się ku zjednoczeniu. Naturalnie, jest też wiele innych motywów jednoczenia się Starego Kontynentu. Jednym z nich jest niewątpliwie stopniowe wychodzenie poza kategorie wyłącznie narodowe w określaniu własnej tożsamości. Owszem, narody Europy Zachodniej z reguły nie boją się, że utracą swoją tożsamość narodową. Francuzi nie boją się, że przestaną być Francuzami przez fakt wstąpienia do Unii Europejskiej, jak też Włosi, Hiszpanie itd. Polacy też się tego nie boją, choć historia ich tożsamości narodowej jest bardziej złożona. Historycznie polskość ma za sobą bardzo ciekawą ewolucję. Takiej ewolucji nie przeszła prawdopodobnie żadna inna narodowość w Europie. Naprzód, w okresie zrastania się plemion Polan, Wiślan i innych, to polskość piastowska była elementem jednoczącym: rzec by można, była to polskość „czysta”. Potem przez pięć wieków była to polskość epoki jagiellońskiej: pozwoliła ona na utworzenie Rzeczypospolitej wielu narodów, wielu kultur, wielu religii. Wszyscy Polacy nosili w sobie tę religijną i narodową różnorodność. Sam pochodzę z Małopolski, z terenu dawnych Wiślan, silnie związanych z Krakowem. Ale nawet i tu, w Małopolsce – może nawet w Krakowie bardziej niż gdziekolwiek – czuło się bliskość Wilna, Lwowa i Wschodu. Niezmiernie ważnym czynnikiem etnicznym w Polsce była także obecność Żydów. Pamiętam, iż co najmniej jedna trzecia moich kolegów z klasy w szkole powszechnej w Wadowicach to byli Żydzi. W gimnazjum było ich trochę mniej. Z niektórymi się przyjaźniłem. A to, co u niektórych z nich mnie uderzało, to był ich polski patriotyzm. A więc polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie. Wydaje się jednak, że ten „jagielloński” wymiar polskości, o którym wspomniałem, przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym – p. 15 („Naród i kultura”).
Całość książki: http://www.zwola.karmelicibosi.pl/formacja/pamitozs.pdf.
Historia lubi się powtarzać, więc tożsamość człowieka, narodu, Kościoła wymaga mądrej i pokornej pamięci.
Zgadzam się, że używanie Boga jako hasła reklamującego nienawiść do obcych jest niesłuszne. Ale i zachowanie Franciszka, który faworyzuje “uchodźców”, jest niestosowne.
Zapomina on chyba, że w Europie jest mnóstwo ludzi, którym żyje się znacznie gorzej niż przybyszom z Azji.
Panie Adamie. Wśród uchodźców są różni ludzie. Fakt, nie
wszyscy muszą otrzymać pomoc, ale czy natychmiastowa, bezwarunkowa pomoc tym,
którzy uciekają wprost przed kulami, nazwie Pan faworyzowaniem? Prawda, wielu
ludziom w Europie żyje się źle i może gorzej niektórym migrantom, ale nie zagraża
mi póki co wojna. Jezusowi i uczniom także zarzucano, że poszli do innych, a
przecież zbawienie “należało” się jedynie Izraelowi – „Kiedy Piotr
przybył do Jerozolimy, ci, którzy byli pochodzenia żydowskiego, robili mu wymówki:
Wszedłeś do ludzi nieobrzezanych – mówili – i jadłeś z nimi” (Dzieje Ap.) Czytany
w tych dniach 10 rozdział Ewangelii św. Jana o Dobrym Pasterzu i nie pozostawia
ona wątpliwości: “Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni”.
A dalszy ciąg Ewangelii?
“I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz”. Tego jakoś nie słychać w wypowiedziach osób, które są za pomaganiem muzułmanom.
Pani Moniko… ciąg dalszy należy do nas chrzescijan i papiez Franciszek to czyni. Żeby słuchali Jego (Chrystusa) głosu… muszą go usłyszeć, usłyszeć w nas samych siłę Ewangelii miłosierdzia… “moc przekonująca miłości” (św. Paweł). ” Bł. Karol de Foucauld żyjący wśród muzułmanów, dla nich: „Służę im jak mogę. Staram się im okazać – że ich kocham; jeśli jest sytuacja sprzyjająca mówię im o religii naturalnej, o przykazaniach Boga, o Jego miłości, o jednoczeniu się z Jego wolą, o miłości bliźniego… Moim apostolatem winna być dobroć, by widząc mnie mogli stwierdzić: ponieważ ten człowiek jest tak dobry – jego religia musi być dobra. Jeśli mnie zapytają: dlaczego jestem taki łagodny i dobry, odpowiem: ponieważ jestem sługą o wiele bardziej lepszego niż ja; o gdybyście modli wiedzieć jak dobry jest mój Mistrz Jezus…”.
Rozumiem, że dom Ojca przeora w Szczecinie przygotował cele na przyjęcie rodziny uchodźców. I o okazaniu miłosierdzia uchodźcom nie mówi ojciec z perspektywy cytatów tylko pełnego doświadczenia.
Panie Wojciechu. Tak się składa, że po apelu papieża i episkopatu polskiego, prowincjał zobowiązał każdy polski klaszor do dyskusji, jak odpowiedzieć na ten apel. Informuję, że kapituła naszego klasztoru jednogłośnie opowiedziała się za pomocą uchodźcom. Gdy chodzi o przyjęcie, w pełnej współpracy z władzami państwowymi i samorządowymi. Jak Pan wie, nasz rząd zablokował przyjęcie jakichkolwiek uchodźców. W miedzy czasie, zorganizwoliśmy – wraz z innymi pozarządowymi instytucjami w Szczecinie, zbiórki rzeczy dla uchodźców w obozach dla uchodźcó, znajdujących się przy granicy niemiecko-polskiej, w bliskiej odległości od Szczecina. Odpowiedzieliśmy także na apel braci w Krakowie i zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy na rzecz uchodźców – głównie chrześcijan w Iraku, którzy uciekli na północ, do części kurdyskiej, gdzie służą im irackie dominikanki. Z poważaniem.
Właśnie osobiście mnie to zawsze zastanawia – pomogliśmy – zrobiliśmy zbiórkę. Pomogli wierni – wyście wystawili puszki.
Oczywiście mogliście dać dziesięcinę z tego co ojcowie wypracowali czytaj: intencje, katecheza, wykłady – o czym nie wiemy i nie chodzi żeby w czyjś portwel zaglądać. Jednak często duchowni przypisują sobie zbyt dużą zasługę w pomocy, bo to czynią wierni składając realne środki. Jeśli chodzi o polski rząd to przypominam, że wcale nie zabronił. Od ponad roku jest możliwość przyjęcia uchodźców z Ukrainy! Czy znalazło się miejsce dla jednej rodziny z ukrainy? Chyba nie robimy dyskryminacji rasowej? stamtąd też są uchodźcy wojenni. Rozumiem że była dyskusja o tym i jednak się nie udało. Bo coś nie słychać o tym w Szczecinie. I proszę Ojca – proszę się nie czuć atakowanym. Szukam poprostu ewangelicznego sesnu i przesłania w księdza blogu. To że ja go nie znajduję to nie znaczy że go nie ma.
Mową miłości to to kazanie nie było… My – jedyni po stronie słusznej racji – inni to tchórze i wrogowie. Ks. Jacek nie łączy ludzi lecz dzieli. Ks. Jerzy Popiełuszko wzywał do walki, ale Jego mottem było Pawłowe a więc Chrystusowe “Zło dobrem zwyciężaj”. Tego już Ks. Jacek niestety nie zacytował… Czy chrześcijanin = narodowy radykał? Nie. Chrześcijanin znaczy należący do Chrystusa.
Mi tak łatwo nie przechodzi stwierdzenie że ktoś nie jest chrześcijaninem, nie jest uczniem Chrystusa. Wśród uczniów Chrystusa co drugi myślał o Królestwie Bożym jako politycznej rewolucji. Czy któregoś Jezus wyrzucił ze wspólnoty, stwierdził nie jesteś chrześcijaninem? Cierpliwie upominal. Oj był bardzo cierpliwy – aż do Zesłanie Ducha Świętego nic nie kupowali. Smutne, że u nas w Kościele jedni z drugimi nie potrafią rozmawiać. Większość przypisuje sobie posiadanie prawdy. Siedzę sobie pośrodku tego Kościoła i boli mnie strasznie że się bracia chrzescijanie oskarżają że chrześcijanami nie są. Charyzmatycy kontra tradycjonalisci. Rydzykowi kontra Pieronkowi. Prawicowi kontra liberalni. Wszystko to dzieje się w 1050 rocznicę chrztu. I każdy myśli że ma 100 procent racji i mandatu żeby drugiego wskazać palcem. I znajdzie cytaty w autorytetach i w piśmie świętym. Nie jestem apologetą księdza Jacka i nie śmiem go do bł. Ks. Jerzego porównywać ale i nie śmiem go potępiać. Nie spotkałem człowieka, nie zbadalem jego serca. A nawet gdyby to chyba moje słabości i moje winny są zbyt duże bym podniósł kamień i rzucił.
Panie Wojciechu, niestety nie zrozumiał Pan mojej odpowiedzi. Odniosłam się do podziałów, które zastosował w swoim kazaniu Ks. Jacek i do cytatu z wypowiedzi Ks. Jerzego, który tam przytoczył.
Na o.Macieja zawsze można liczyć. Pewnie jutro będzie cytowany w GW… Czyli jest przydatny dla ich sprawy. 😉
Dziękuję.
Cóż… jeden ksiądz popiera ONR, a drugi środowiska, które mają na koncie mord polityczny, okrzyki “Jeszcze jeden!” czy “Duda na Wawel!”, radość po śmierci posła PiS (“jednego mniej, czekamy na następnych”) i żal, że prezydent wyszedł bez szwanku z wypadku. Czym różni się o.Maciej Biskup od ks.Międlara?
Panie Pawle, chyba się Pan zagalopował. I jeśli chce mi Pan udowodnić popieranie rzeczy, które Pan wymienia , to możemy spotkać się w sądzie. Za słowa się odpowiada.
Nie pisałem o tym, że popiera Ojciec mordy polityczne itd., a jedynie to, że jakoś nie gardłuje Ojciec, gdy to się dzieje, bo ta opcja polityczna jest Ojcu bliska.
Szukam komentarzy Ojca, że KOD jest organizacją, gdzie szerzy się nienawiść, ale jakoś nie mogę znaleźć. Za to na temat prawej strony sceny politycznej zawsze ma Ojciec coś do powiedzenia. Dziwnym trafem jest to zgodne z linią Gazety Wyborczej i Newsweeka.
Panie Pawle, każdą mowę nienawiści piętnuję: czy ona będzie się pojawiała na marszach ONR, miesięcznicach smoleńskich (wierzę, że i Pan nie jest głuchy i ślepy na to, co się na nich dzieje), jak i na wiecach czy marszach KOD. Jeśli Pan może przywołać konretne przykłady wzywające do rasistowskiego unicestwienia kogokolwiek na takich czy innych marszach, proszę o podzielenie się tą konretną wiedzą.
Posądzenia o zdradę pojawiające się na miesięcznicach smoleńskich, to kwestia do dyskusji. Żądanie kary, postawienia przed trybunałem stanu to jeszcze nie jest życzenie komuś śmierci. Mord polityczny w Łodzi to konkret. Radość na forach KOD po śmierci posła PiS Artura Górskiego to konkret. Komentarze po wypadku prezydenta Dudy to też konkret. Nie zauważyłem, żeby Ojciec to piętnował. Za to żadna drzazga w oku szeroko pojętej prawicy nigdy nie ujdzie Ojca uwagi.
Ojcze Macieju – oto przykłady – do dzieła ! Wierzę, że nie jest ojciec głuchy i ślepy na to co się dzieje – zarówno na marszach jak i na stronach KOD ! Czekam na wpis na blogu o palącej trosce o ludzi ogarniętych nienawiścią nie tyle na tle rasistowskim – tylko – do konkretnych osób/ich współbraci – tylko dlatego, że mają odmienne poglądy polityczne !!! http://telewizjarepublika.pl/mowa-nienawisci-w-wydaniu-kod-u-skandaliczne-transparenty-na-manifestacji,30695.html; https://www.youtube.com/watch?v=s2zHMBvX2Os; http://www.polskatimes.pl/artykul/9211620,kontrowersje-wokol-manifestacji-kod-tomasz-lis-jan-tomasz-gross-i-dzieci-z-transparentami,id,t.html Chyba że ojciec uzna, że orzeł rozszarpujący kaczkę albo zdjęcia dwóch kilkuletnich dziewczynek, z marszu w
Warszawie, trzymających transparent, na którym narysowały strzelbę
wycelowaną w kaczkę, opatrzony napisem „Polska bez kaczora” – to takie zabawne happeningi…
Jak oni “kochają” ludzi. Cytat z marszu KOD: “Wysłać PiS do Oświęcimia i wytruć”
Liderzy opozycji, a zwłaszcza KOD-u, lubują się w stwierdzaniu
banałów, że nie są “przeciw komuś”, a jedynie “za demokracją”. Nawet
wczoraj podobne farmazony wygłaszał Mateusz Kijowski na antenie TVN24.
Tacy kochający ludzi? Naprawdę? No to cytacik od sympatyczki KOD, która
szła w sobotnim marszu. Nie dość, że obrzydliwy, to chyba podpadający
pod kodeks karny.
Mateusz Kijowski był wczoraj wieczorem gościem TVN24. Lider KOD nie po raz pierwszy popisał się podobną “złotą myślą”:
– KOD łączy, a nie dzieli – zapewniał.
Brzmi ładnie, ale z prawdą ma g… (guzik) wspólnego. Bo dziennikarze
byli wśród sobotnich manifestantów i porozmawiali z nimi. Co ci drudzy
wygadywali przeraża.
Reporter Radio Wnet wymienił kilka zdań z kobietą, która stwierdziła między innymi:
– PiS trzeba wywieźć do Oświęcimia i wytruć – mówiła, choć wiedziała, że rozmawia z dziennikarzem, bo natychmiast dodała. – Pan to wytnie.
Kijowski będzie tak bezczelny, że podczas kolejnego wywiadu znowu zapewni: “KOD łączy”?
“Za słowa się odpowiada” – święte słowa ! Szkoda, że Ojciec o nich nie pamiętał pisząc swój tekst. Są w nim długie cytaty z Wielkich Autorytetów i mnóstwo słów Ojca ale …. ani jednego cytatu z tego co zostało powiedziane w białostockiej katedrze. Jeśli nacjonalizm jest złem czyli grzechem to dlaczego nie znalazłem go w żadnym ze znanych mi wzorów rachunku sumienia ?
Nagląco konieczny tekst, tylko że potrzebne są konkretne działania i konkretne słowa wszystkich członków Kościoła, od hierarchów i księży zaczynając. Konieczne jest EXPLICITE nazwanie konkretnych zdarzeń (miejsce, data, uczestnicy) jako działań Zła. Puste ładnie brzmiace deklaracje o miłości itp na każdym kazaniu nic nie znaczą.
W Rwandzie przez 2 lata poprzedzające masakry, z różnych miejsc padały hasła “zdrajcy” itp. Nikt z hierarchów różnych Kościołów, przez 2 lata, zdecydowanie i po imieniu nie nazwał Zła Złem. Tak, normalne ogólnikowe zdanka o tym że należy siebie wzajemnie miłować itp. A potem oszacowano że coś 70% z 1300000 ofiar zamordowano w budynkach różnych kościołów, gdzie mężczyźni, kobiety i dzieci szukały schronienia.
Czy księża w Kościele czytali kiedyś historię o Piłacie?
Ksiądz rzecznik Białostockiej Kurii Biskupiej powiedział “…Każdy wierny może poprosić o odprawienie mszy świętej w tzw. godziwej intencji…” – komentując mszę w Katedrze Białostockiej z okazji rocznicy powstania ONR.
Czy należy rozumieć że Kościół Katolicki w Polsce to po prostu punkt usługowy serwisu magii plemiennej?
W Polsce na 5 lat przed mordem politycznym w Łodzi zaczęto odczłowieczać przeciwnika, odzierać go z godności (“mohery”, “bydło”) Przypadek pana Cyby nikogo nie otrzeźwił. Atmosfera nienawiści na forach KOD kwitnie w najlepsze. Gdzie Pan wtedy był, gdzie Pan jest teraz?
Cieszę się że mamy taki sam pogląd na to że nie wolno podsycać nienawiści. Rozumiem że obaj będziemy się zdecydowanie przeciwstawiać konkretnym przejawom nienawiści, gdzie je tylko spotkamy. Jak pisałem, należy odnosić sie do konkretnych wypowiedzi, ogólniki nic nie pomagają.
Trafiłam tu przypadkiem, ale gdy czytam takie artykuły, to od razu mój antyklerykalizm maleje, a rośnie wiara w to, że możemy pokojowo współistnieć.
Wobec rozgorzałej dyskusji na temat relacji myśli narodowej i
chrześcijaństwa, pragniemy na koniec przytoczyć myśl jednego z
wybitniejszych polskich teologów, tomisty i dominikanina o. Jacka
Woronieckiego:
“Istnieje nacjonalizm liberalny – o podstawach
nienawiści – mniej lub więcej ateistyczny i nieetyczny. Nie da się on
pogodzić z etyką chrześcijańską i szkodliwym jest bardzo nie tylko dla
pokoju świata, ale również dla moralnego rozkwitu życia narodowego
ludów. Potępienie go przez Kościół nikogo by zadziwić nie mogło.
Istnieje również nacjonalizm chrześcijański, na podstawach miłości
oparty. Jest on, niestety, za mało uwzględniany przez teologów i
filozofów katolickich, przejętych zbyt wyłącznie zwalczaniem pierwszego.
W środowiskach katolickich panują względem tego drugiego rodzaju
nacjonalizmu pewne uprzedzenia, pochodzące od wpływu, któremu środowiska
owe uległy ze strony indywidualizmu i współczesnego sentymentalizmu”.
ONR – czyli „poglądy obce wierze chrześcijańskiej”?
Nie milkną echa wypowiedzi przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego, który skrytykował ONR za udział w sobotniej mszy w katedrze
białostockiej.
„Jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i gospodarz niedawnych obchodów
rocznicy Chrztu Polski wyrażam zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystywania
świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej” – napisał przewodniczący KEP.
Warto w tym momencie przypomnieć, że ONR jak i zdecydowana większość ugrupowań narodowych w Polsce reprezentuje nacjonalizm katolicki – znany i opisany w politologii prąd
ideowy zaakceptowany przez Kościół katolicki i nauczanie papieży.
Nacjonalizm katolicki narodził się w czasach nazizmu i był odpowiedzią na jego
antychrześcijański charakter. Papież Pius XI zasiadający na Stolicy Piotrowej
do 1939 r. legitymizował ideę narodowego katolicyzmu pisząc: „Prawy
porządek chrześcijańskiego miłosierdzia nie zabrania prawowitej miłości
Ojczyzny, ani nacjonalizmu; przeciwnie, kontroluje on go, uświęca i ożywia”.
Słowa te znalazły się w encyklice – „Caritate Christi Compulsi” z 1932
r., która do dziś obowiązuje jako oficjalne nauczanie Kościoła.
Działacze Obozu Narodowo – Radykalnego świętowali 82. rocznicę powstania swojej
organizacji. 14 kwietnia 1934 r. ONR ogłosił deklarację ideową, która wyraźnie
określiła związek z Kościołem katolickim i jego nauczaniem.
We wstępie można przeczytać w niej:
„Obóz Narodowo-Radykalny stoi na gruncie zasad Katolickich, w szczególności zaś dążyć
będzie do tego, by prawodawstwo zapewniało wychowanie chrześcijańskie
młodych pokoleń, wzięło pod opiekę zadania rodziny i umożliwiło oparcie
życia politycznego i gospodarczego na podstawach moralności katolickiej„.
Warto też prześledzić programy i publicystykę działaczy ONR w okresie przedwojennym by
zdać sobie sprawę, że ta część ruchu narodowego była szczególnie wrażliwa na
wartości katolickiej, jeszcze bardziej niż stara endecja z Romanem Dmowskim na
czele.
We wszystkich dokumentach programowych, zaczynających się od przeważnie od punktów
poświęconych prawdom bezwzględnym, mających być podstawą całego światopoglądu,
ONR ogłaszał – w przeciwieństwie do niemieckiego nazizmu – Boga jako wartość
najwyższą i nadprzyrodzony cel człowieka.
W „Zasadach programu narodowo – radykalnego” z roku 1937 czytamy: „1) Bóg jest
najwyższym celem człowieka, 2) Drogą człowieka do Boga – praca dla Narodu,
3) W tworzeniu wielkości Narodu – szczęście i rozwój człowieka”.
W tym duchu dokonywała się interpretacja miejsca narodu w hierarchii wartości ideologii
nacjonalistycznej jako celu doczesnego. Sformułowania te miały świadczyć o
całkowitym wkomponowaniu zasad nacjonalizmu reprezentowanego przez ten odłam
narodowego radykalizmu w światopogląd chrześcijański.
ONR najpełniej ze wszystkich środowisk wyrosłych na gruncie dorobku ideowego ruchu
narodowego wyrażała w swych enuncjacjach ideowych zgodność zasad nacjonalizmu z
katolicyzmem do tego stopnia, że w dyskusji na temat ustroju totalnego
zaproponowała wizję państwa „totalizmu katolickiego”. Na jego określenie
zaczęto używać nazwy „Katolickie Państwo Narodu Polskiego”. Jedną z
zasad, którą to państwo powinno się kierować to realizacja celu, do którego
miałoby zmierzać, a mianowicie „Państwo Boże”.
W grupie ONR – Falanga zrodziła się koncepcja Polski jako kraju realizującego w Europie „ideę chrześcijańskiego nacjonalizmu” wobec ateistycznego ZSRR i Niemiec
pogańskich, wchodzących w fazę konfrontacji z chrześcijaństwem. Przewidywano
katastrofę w przypadku nie zrealizowania tej koncepcji . Polska miała spełnić
dziejową misję, jednocząc wszystkie słowiańskie narody. W „Zasadach Programu
Narodowo – Radykalnego” z 1937 r. głoszono, że „Misją dziejową Polski
jest stworzenie epoki chrześcijańskiego nacjonalizmu, zdobycie wschodu Europy,
dla cywilizacji chrześcijańskiej i zorganizowanie narodów słowiańskich
Katolickie Państwo Narodu Polskiego poprowadzi przeciw komunizmowi i
pangermanizmowi narody środkowej Europy”.
Programów i deklaracji, ale przede wszystkim świadectw i postaw i to w chwilach największej
próby świadczących o tym, że ONR przez całą swoją historię nie tylko głosił, ale
i wcielał w życie poglądy zgodne z wiarą chrześcijańską są setki. Wystarczy
sięgnąć do literatury, wspomnień czy historii takich działaczy ONR jak
chociażby jego twórca Jan Mosdorf, który za ratowanie Żydów zginął w Oświęcimiu
czy Edwarda Kemnitza, który jako ONR-owiec został uhonorowany medalem
Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata.
Jest tego naprawdę dużo. Wystarczy sięgnąć do opracowań historyka i religioznawcy prof.
Bogumiła Grotta. Takie tytuły jego książek jak: „Katolicyzm w doktrynach
ugrupowań narodowo – radykalnych do roku 1939”, „Nacjonalizm
chrześcijański. Myśl społeczno – państwowa formacji narodowo – katolickiej w
Drugiej Rzeczypospolitej” czy „Nacjonalizm i religia. Proces zespalania
nacjonalizmu z katolicyzmem w jedną całość ideową w myśli Narodowej Demokracji”
już powinny skłonić do refleksji przed wygłoszeniem nieprawdziwych sądów,
zamiast posługiwać się i opierać swój pogląd na kłamstwach Gazety Wyborczej.
Ireneusz Fryszkowski
Zanim ksiądz zacznie się wypowiadać, proszę najpierw dowiedzieć się czym jest nacjonalizm. Nacjonalizm to doktryna, która uważa, że w sferze polityki najważniejszy jest naród. Z nacjonalizmem wiąże się postawa patriotyczna i poszanowanie historii. Jednak z racji tego, że narody są różne, tak różne będą nacjonalizmy. Polski nacjonalizm zawsze był związany z katolicyzmem. Przede wszystkim polski nacjonalizm spod znaku Dmowskiego i ONR, pomimo swego antysemityzmu (jednak należy podkreślić, że antysemityzm ten miał jedynie ekonomiczne podłoże, gdyż Żydzi w II RP mieli swoją nadreprezentację w gospodarce i tzw. zawodach inteligenckich) NIGDY nie głosił haseł biologicznej eksterminacji jakiejkolwiek nacji, a osoby związane z polskim ruchem narodowym w czasie II wojny światowej niejednokrotnie pomagały Żydom. Wystarczy przytoczyć chociażby przypadek założyciela ONR Jana Mosdorfa, który w 1943 roku zginął w Auschwitz za pomaganie Żydom. Postawa, w czasie której zabija się jeden naród w imię rzekomego dobra drugiego to szowinizm, czyli wypaczenie nacjonalizmu, którego Polacy brutalnie ze strony Niemców (nazizm) i Ukraińców spod znaku OUN-UPA. W internecie jest już dostępne nagranie kazania ks. Jacka Międlara, które można obejrzeć. Nie powiedział tam nic, co nosiłoby miano propagowania faszyzmu!
Przekazany wczoraj przewodniczącemu Episkopatu List “Katolicy wobec nacjonalizmu: List do abp. Gądeckiego”.
(…) Zwracamy się więc do Księdza Arcybiskupa w formie listu otwartego, kierowani troską o dobro naszego Kościoła (…) Dziękujemy Księdzu Arcybiskupowi zwłaszcza za ważny komunikat wyrażający – po ostatniej białostockiej demonstracji – „zdecydowaną dezaprobatę dla wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej”. Docierają jednak do nas niepokojące sygnały, że niektórzy katolicy traktują tę ocenę jako jedynie prywatną opinię przewodniczącego KEP (…). Całość listu:
http://laboratorium.wiez.pl/wydarzenia.php?archiwum&i=805
ANTYNARODOWA FURIA – W SPRAWIE X. JACKA MIĘDLARA – x. dr Dariusz J. Olewiński
W ostatnich miesiącach, głównie w związku z postacią i działalnością x.
Jacka Międlara (ze zgromadzenia Misjonarzy św. Wincentego), gorącym
tematem stał się stosunek między katolicyzmem i nacjonalizmem. Choć
sprawa powinna być w Kościele rozważana najpierw i przede wszystkim w
świetle teologii katolickiej, to jednak traktowana jest niemal wyłącznie
w kategoriach politycznych i pastoralnych, natomiast znikome, jedynie
śladowe są wątki i dyskusje o charakterze teologicznym. Tym bardziej
godne uwagi jest, że zabrał głos x. Robert Skrzypczak, wykładowca
teologii dogmatycznej w Warszawie. Uczynił to w formie wywiadu dla
portalu fronda.pl, która to wypowiedź została po jednodniowej obecności
publicznej usunięta. O powodach tej decyzji można jedynie spekulować.
Zasadne wydaje się przypuszczenie, że sam autor wypowiedzi bądź portal
dostrzegł przynajmniej jej nieadekwatność. Tym niemniej świadczy ona
zarówno o charakterze dysputy publicznej w temacie, nacechowanej z
reguły przerostem emocyj i brakiem rzetelności merytorycznej, jak też
reprezentuje typowe podejście pod względem argumentacyjnym. Oto
zasadnicze tezy x. Skrzypczaka:
Liturgia i kazanie x. Jacka były “manifestacją polityczną”.
Polityka “jest sposobem dzielenia ludzi”.
“Nacjonalizm to ideologia obca duchowi Jezusa Chrystusa”.
Polityka chrześcijańska to “miłość do nieprzyjaciela, nieopieranie się złu”.
Hasło “Wielka Polska katolicka” jest “pewną odmianą złotego cielca, idola”.
W centrum tej “ideologii” jest “chęć dodania sobie wartości, której nie mamy, czyli zdobycie przewagi na innymi”.
To jest “choroba”, która powinna być leczona w Kościele i kościele jako miejscu.
To jest “objaw patologii”, która nie rozwija, tylko dostarcza filozofii zamiast”.
Msza św. x. Jacka było “apoteozą choroby”.
Jest przejawem “nerwicy konieczności ustalenia, kim ja jestem”.
Chrześcijanin nie potrzebuje takiego ustalenia tożsamości, gdyż przez “relację z Chrystusem otrzymuje nową tożsamość”.
Narodowo-katolicki radykalizm głoszony przez x. Jacka “to kult złotego cielca”.
Jego przeciwieństwem (“lekarstwem” na chorobę, którą jest “ideologia”) jest “miłość Chrystusa”.
Już pobieżne spojrzenie na tę pokaźną
liczbę twierdzeń w tak krótkiej wypowiedzi sprawia wrażenie. Nie zmienia
to jednak faktu, że 1. są to wprawdzie bardzo poważne zarzuty,
aczkolwiek 2. bez podania jakiegokolwiek uzasadnienia, i tym samym
mające wartość jedynie inwektyw o charakterze obraźliwym,
dyskwalifikującym ich autora z poważnej merytorycznej dyskusji. Jednak
warto się przyjrzeć nieco bliżej tym tezom, już chociażby z tego powodu,
że posługują się wyrażeniami i pojęciami dość często stosowanymi przez
pewne kręgi wypowiadające się publicznie.
Zacznijmy od uwag ogólniejszych,
odnośnie kluczowych pojęć. Na pierwszym miejscu rzuca się w oczy
wyłącznie negatywne użycie pojęcia “polityka”, co oznacza uznanie
polityki za dziedzinę złą z istoty. A jest to nic innego, jak niegodne
nie tylko teologa lecz każdego wykształconego człowieka posługiwanie się
pojęciem potocznym, bezrefleksyjnym, bez jakiegokolwiek odniesienia do
pierwotnego pojęcia zakorzenionego w filozofii klasycznej oraz ogólnie w
kulturze europejskiej. W ujęciu zarówno starożytnym jak też
chrześcijańskim, polityka jest teorią i praktyką odniesioną do dobra
wspólnego, i tym samym dziedziną wewnętrznie i blisko związaną nie tylko
ze chrześcijaństwem, lecz już nawet z religią starotestamentalną.
Owszem, są i powinny być pewne ograniczenia w politycznym zaangażowaniu
duchownych. Powinni oni wskazywać zasady ogólne etyczne, wynikające z
nauki społecznej Kościoła. Tej zasadzie w żaden sposób x. Jacek nie
sprzeniewierzył się, zresztą w przeciwieństwie do wielu innych
duchownych, angażujących się od lat zupełnie wyraźnie po stronie
lewackich partyj uprawiających politykę wprost sprzeczną nie tylko z
nauczaniem Kościoła, lecz także wbrew prawu naturalnemu.
Drugim kluczowym pojęciem użytym przez
x. Skrzypczaka jest ideologia. Pojęcie to ma swoje korzenie w filozofii
platońskiej, ale obecnie powszechnie stosowane pejoratywne znaczenie
otrzymało dopiero za sprawą teoretyka komunizmu K. Marxa. To właśnie
zostało rozpropagowane zarówno przez komunistów, jak też przez tzw.
neomarxistów (Frankfurter Schule) i pokrewne nurty. Tym samym osoba
posługująca się tą kategorią zdradza dość wyraźnie – choć być może
mimowolnie – proweniencję i powiązania swego myślenia. Mianem
“ideologii” jest określany każdy pogląd czy zdanie nie pasujące do
własnych poglądów czy tez, unikając w ten sposób obowiązku chociażby
namiastkowej argumentacji czy uzasadnienia. Ucieka się w ten sposób
przed kwestią prawdziwości, ograniczając wypowiedź do etykietowania
zarówno niejasnego jak też pogardliwego, aczkolwiek posługującego się
eleganckim wyrażeniem. Ten zabieg stanowi jednak w swej istocie nic
innego jak jedynie perswazję i manipulację, nie mającą nic wspólnego z
merytoryczną, a tym bardziej z naukową wypowiedzią.
Po tej linii idzie także trzeci
charakterystyczny składnik metody x. Skrzypczaka, mianowicie
insynuowanie przeciwnikowi patologii, choroby, czyli czynnika nie tylko
pozamerytorycznego lecz wręcz szkalującego. Ta metoda została
zapoczątkowana i na szeroką skalę stosowana przez sowieckie NKWD do
zwalczania dysydentów. Posługiwano się nią zwłaszcza wobec osób
szczególnie inteligentnych i znanych publicznie, których nie można było
ani złamać moralnie ani pokonać intelektualnie. Rzekome zdiagnozowanie
choroby psychicznej było wówczas o tyle dogodne, że zastępowało
likwidację fizyczną, stwarzając równocześnie pozory troski zarówno o tę
osobę jak też o dobro społeczne. W wykonaniu x. Skrzypczaka zastosowanie
tej metody nie tylko wobec narodowców lecz nawet wobec młodego,
niedawno wyświęconego kapłana, ma charakter szczególnie perfidny. Czy
zdaje on sobie sprawę z tego, że tym samym zarzuca zgromadzeniu Księży
Misjonarzy dopuszczenie psychopaty do święceń kapłańskich? Czy jest
świadom tego, że rzuca potwarz na sporą część młodego pokolenia Polaków,
widocznego publicznie od kilku lat chociażby na Marszu Niepodległości?
Zajmijmy się jeszcze pokrótce
wyliczonymi na wstępie poszczególnymi tezami x. Skrzypczaka. Na niektóre
z nich już częściowo odpowiedziałem. Dla porządku przejdę jeszcze po
kolei.
ad 1. Oszczerstwo wbrew zarówno faktom
jak też naturze liturgii i kazania. Liturgia odbyła się w sposób
oczywisty zgodnie z regułami Kościoła. Treść kazania mieściła się
zupełnie w ramach nauczania wiary katolickiej. Obecność sztandarów nie
jest niczym nadzwyczajnym. Nic nie wskazuje na to, by cokolwiek
zakłócało czy było niezgodne z przepisami liturgicznymi i ich
powszechnym stosowaniem w Kościele. Zaś liturgia Kościoła ma ze swej
natury charakter publiczny i tym samym wymiar polityczny w znaczeniu
powiązania i znaczenia dla dobra wspólnego narodu i państwa.
ad 2. X. Skrzypczak popisuje się zarówno
nieznajomością podstawowych pojęć, jak też widocznie manichejskim –
czyli gruntownie heretyckim – traktowaniem rzeczywistości ziemskiej w
dziedzinie dobra wspólnego, czyli porządku społecznego i państwowego.
Owszem, w działalności wielu polityków jest sporo podłości,
partyjniactwa, nawet przestępstw i nadużyć. Jednak definiowanie polityki
jako takiej jako zła czy dziedziny wręcz szatańskiej jest wbrew zarówno
faktom jak też katolickiemu rozumieniu.
ad 3. X. Skrzypczak powinien najpierw
zdefiniować, co rozumie przez nacjonalizm, bądź przynajmniej wykazać
jego sprzeczność z nauką Jezusa Chrystusa. Powoływanie się na “ducha”
jest zapewne przejawem bezsilności i niemożności wykazania sprzeczności w
literze. Chodzi więc znów o nagą inwektywę i perfidną kalumnię
zafałszowującą nawet nauczanie i osobę Jezusa Chrystusa.
ad 4. Wreszcie x. Profesor popisał się
czymś oryginalnym. Tak oryginalnym i nowatorskim, że zapewne
wiekopomnym. Jednak szkoda, że w zupełnym oderwaniu od elementarnych
pojęć teologii katolickiej, za to nadużywając na doraźny użytek nawet
słowa Ewangelii, przekręcając ich właściwie znaczenie wyrywając z
kontextu. Czyli następne fałszerstwo na służbie oczerniania narodowców. W
połączeniu z prymitywnym, właściwie brukowcowym pojmowaniem miłości i
zasad chrześcijańskich. Jedyny pozytywny element to przyznanie, że
narodowcy sprzeciwiają się złu. To już coś.
ad 5. Idol czy bożek to wg powszechnej
definicji coś stworzonego wynoszonego do rangi właściwej wyłącznie
prawdziwemu Bogu. Na jakiej podstawie x. Skrzypczak twierdzi, że
katolicy zebrani w świątyni na sprawowanie Najświętszej Ofiary uprawiają
kult bałwochwalczy?
ad 6. Nawet jeśli rzeczywiście idee
nacjonalistyczne można psychologicznie sprowadzić do
samodowartościowania i dążenia do przewagi, to co w tym złego? Czy x.
Skrzypczak potępia również chociażby rywalizację w sporcie? Czy nie zna
słów św. Pawła, który życie chrześcijańskie porównał do zawodów
sportowych (2 ™ 4,7)?
ad 7. Odpowiedź jak powyżej.
ad 8. Ciekawe skąd x. Skrzypczak bierze
swoje kryteria rozwoju i co rozumie przez “rozwój”. Rozwój sam w sobie
jest pojęciem pustym, neutralnym. Także zło może się rozwijać. Jedynie w
zabobonie ewolucjonistycznym rozwój jest wartością samą w sobie. X.
Profesor sugeruje, że narodowcy są jakby karłami, choć nie określenia,
pod jakim względem. A warto by było wiedzieć…
ad 9. Takowa niesamowita kalumnia
kwalifikuje się właściwie do środków prawnych. Zaś świadczy o braku
zrównoważenia emocjonalnego oraz odpowiedzialności za słowa. Dalszy
komentarz jest chyba zbędny.
ad 10. Jeśli ustalenie, kim się jest,
jest nerwicą czyli schorzeniem psychicznym, to znaczna istotna część
życia społecznego, począwszy od dokumentów tożsamości aż po badania
genealogiczne, jest patologią. Wg jaśnie zdrowego myślenia x.
Skrzypczaka… A skoro już jesteśmy przy rozważaniach natury
psychologicznej, to nasuwa się mimowolnie pytanie, czy ta teza o
chorobliwym szukaniu własnej tożsamości, wręcz maniakalnie odmieniana w
tym krótkim wywiadzie, nie może być rzutowaniem własnego mechanizmu
psychicznego (zwanego fachowo projekcją).
ad 11. To zdanie jest dość typowym
(właściwym dla różnego typu herezyj) pomieszaniem porządków: naturalnego
i nadprzyrodzonego. Wg ujęciu teologii katolickiej łaska
(nadprzyrodzoność, życie w Jezusie Chrystusie) nie niweczy natury (wraz z
jej porządkiem i dziedzinami), lecz ją udoskonala i uświęca. Natomiast w
herezji zwłaszcza protestanckiej, wg której porządek naturalny – w tym
także dziedzina narodowości – jest dogłębnie i nieodwracalnie,
bezpowrotnie zepsuty przez grzech, życia w łasce Chrystusa musi oznaczać
zniszczenie i pogardę całej dziedziny i porządku naturalnego, począwszy
od praw naturalnych aż po naturalną rozumność, uczuciowość i wszystkie
wartości.
ad 12. To oskarżenie odnośnie kapłana
katolickiego, który w żaden sposób ani nie naucza ani nie działa w
sprzeczności z wiarą Kościoła, i to wyrażone bez choćby próby
uzasadnienia, jest niesamowicie podłe i nikczemne. Dalszy komentarz jest
zbędny.
ad 13. Wobec powyższych oszczerstw i
pomówień, nie mających nic wspólnego nie tylko ze chrześcijańskim
potraktowaniem bliźniego, lecz już nawet z ogólnoludzką rzetelnością i
sprawiedliwością, końcowe powoływanie się na “miłość Chrystusa” można
odebrać jedynie jako bezczelne, dogłębnie obłudne szyderstwo. No cóż,
zacietrzewienie potrafi bardzo zaślepić.
Po tych uwagach, niestety napawających
zadumą, należałoby podjąć się pozytywnego wykładu na temat relacji
między katolicyzmem a nacjonalizmem. Uczynię to w najbliższym czasie w
ramach szerszej publikacji.
/-/ x. dr Dariusz J. Olewiński
KURIA KRAKOWSKA ZAKAZUJE MSZY ŚW. W INTENCJI X. JACKA MIĘDLARA
Jak informuje portal Kierunki,info.pl, w dwóch kościołach odmówiono wiernym Mszy św. w intencji “o Boże błogosławieństwo i dary Ducha Świętego w posłudze kapłańskiej”.
Pierwotnie Msza. św miała być sprawowana w kościele pw. śś. Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie.
Dzień przed poinformowano wiernych, iż Msza św. musi zostać odwołana.
Postanowiono zamówić intencję w kościele św. Kazimierza Królewicza.
Parafia wyraziła zgodę jednak na drugi dzień okazało się, że i tam nie
można odprawić Mszy św
Okazało się, że: Kuria Diecezjalna w Krakowie nie życzy sobie odprawiania Mszy w intencji ks. Jacka.
Mimo tych przeciwności wierni spotkawszy się pod kościołem śś.
Piotra i Pawła w godzinie Mszy Św., wyruszyli pod Krzyż Katyński, pod
którym odmówili wspólnie różaniec. Modlitwie przewodniczył x. Łukasz
Szydłowski FSSPX.
Młodzież chcąca pomodlić się za x. Jacka Międlara, tak komentuje całe zajście:
Cała sytuacja jest dla nas, katolików, niezwykle przykra. W czasach gdy w kościołach odprawia się msze w intencjach ateistów i narkomanów, m.in. Janis Joplin, nie wolno nam modlić się o łaski dla księdza, będącego w łączności z Kościołem.
Całym sercem jesteśmy z ks. Jackiem i nie przestajemy się modlić w jego
intencji.
Natomiast Kraków Niezależny puentuje następująco: No, cóż, jest być może w Polsce rozdział kościoła od państwa, ale od Gazety Wyborczej i TVN nie ma
Kuria nie wydała jeszcze oświadczenia w sprawie zakazu Mszy św. w intencji x. Jacka Międlara.
Celne oświadczenie ONR: czy polskie kościoły mają być otwarte tylko dla imigrantów?
Działacze Obozu Narodowo-Radykalnego opublikowali oświadczenie w sprawie głośnej
Mszy Świętej w Białymstoku, zorganizowanej z okazji 82. rocznicy
powstania organizacji. Pod adresem członków i sympatyków nacjonalistów
padło w ostatnich dniach wiele oskarżeń, również ze strony prawicy a
także Kościoła.
Szczególnie dotkliwie mainstreamową niechęć do nacjonalistów (w tym również niechęć ważnych osobistości Kościoła) odczuł ksiądz Jacek Międlar, odprawiający Mszę w rocznicę
powstania ONR. Członkowie organizacji napisali więc:
„Obóz Narodowo-Radykalny z wielkim smutkiem i rozczarowaniem obserwuje kolejne
kompromitujące zachowania polskiej hierarchii kościelnej. Działania
mające na celu uciszenie głosu ks. Jacka Międlara wystawiają nieciekawe
świadectwo instytucjonalnemu Kościołowi Katolickiemu. Szczególnie
przykre jest, że wszystko to dzieje się pod naciskiem mediów i tzw. autorytetów, które nieustannie zajmują się opluwaniem Kościoła Katolickiego i wiary jako takiej”.
Działacze narodowi twierdzą, że całkowicie niezrozumiałym jest, dlaczego „hierarchia kościelna zamyka bramy kościołów przed ludźmi, którzy chcą się pomodlić w intencji
księdza Jacka. Szczególnie że całkiem niedawno papież Franciszek wzywał,
żeby nie zamykać bram kościołów. Najwidoczniej zostało to
zinterpretowane tak, że mają być otwarte, ale tylko dla imigrantów”.
ONR wprost bierze w obronę księdza Międlara: „Jest dla nas, OeNeRowców, człowiekiem, który nie boi mówić się nawet najtrudniejszej Prawdy. Jest modelowym przykładem katolicyzmu ofensywnego, wychodzącego naprzeciw wyzwań współczesności i stoi w
opozycji do Kościoła Świętego Spokoju, który chce trwać,
oddając kolejne pryncypia i pola aktywności wrogom Polski i katolicyzmu.
Jeśli jego największą „winą” jest to, że chce Kościoła silnego,
głoszącego bezkompromisowo Prawdę, że chce, żeby Kościół wypełnił
aksjologiczną pustkę umierającej cywilizacji europejskiej Ewangelią, to
życzylibyśmy Polsce więcej takich winnych”.
Członkom ONR trudno zrozumieć, że ksiądz Jacek może być karany, poniżany i tępiony przez swoich współbraci z Kościoła, za to, że „otworzył serca wielu z nas na miłość Chrystusa,
na Ewangelię i cały czas przyczynia się do prawdziwego odrodzenia
katolickiego w ONR”.
Źródło: ONR
Warto rozmawiać o ONR i ks. Jacku.Mieszając nacjonalizm chrześcijański z nazizmem, obrażacie nie tylko swoją inteligencję, aletakże wybitnych Polaków.
Nie zabierałbym głosu w sprawie ks. Jacka i obecności w kościele członków ONR,
gdyby nie list tzw. intelektualistów katolickich i wczorajszy udział
ich przedstawicieli (Graczyk, Moskwa) w audycji Warto Rozmawiać.
Właściwie, wszystko co trzeba powiedział Rafał Ziemkiewicz. Otóż,
problemem środowiska tzw. Kościoła otwartego i jego następców jest to,
iż nie ma w nich za grosz tolerancji (nie mylić z akceptacją) wobec
istnienia w życiu publicznym idei sprzecznych z ich światopoglądem.
Taką ideą w polskiej myśli politycznej jest idea narodowa
(nacjonalistyczna), wykluwająca się od końca XIX
wieku (w ramach organizacyjnych Ligi Narodowej) i dynamicznie
rozwijająca się przez pokolenia (zdaniem Wojciecha Wasiutyńskiego –
przez 4 pokolenia).Każde z tych pokoleń wnosiło nowe treści, tak
w sferze pryncypiów, jak i poglądu sytuacyjnego, wynikającego
ze zmiennych okoliczności politycznych, czy społecznych. Jednym z tych
pokoleń była młodzież wychowująca się w wolnej Polsce (1918 – 1939), która dojrzewała politycznie w okresie głębokiego kryzysu demokracji oraz gospodarki liberalnej,
opartej m.in. na egoizmie właścicieli kapitału dążących
do maksymalizacji zysku bez względu na skutki społeczne. Odpowiedzią
na ten kryzys było poszukiwanie w przestrzeni politycznej – nie tylko
w Polsce – rozwiązań ustrojowych nadążających za potrzebami, w tym
angażujących państwo, prawo stanowione i jego instytucje. Młodzi narodowcy, którzy w kwietniu 1934 r. utworzyli ONR (zwane później „ABC”, w odróżnieniu od RNR
„Falanga” Bolesława Piaseckiego) wychodzili z założenia, iż lekarstwem
jest korporacjonizm oparty na idei nacjonalizmu chrześcijańskiego.
Co to znaczyło w praktyce? ONR składał się
z ludzi wierzących w chrześcijańskiego Boga, a katolicyzm traktowano
jako zestaw wartości wychowujących tak obywateli (Naród), jak
i tworzących prawo stanowione. A zatem rozwiązanie kryzysu, w tym
widocznych wad w innych programach równolegle istniejących (egoizm
liberalny i bolszewizm, ale także rasizm pogański czy zbyt daleko
posunięty interwencjonizm, etatyzm państwa autorytarnego), widziano
w tym środowisku poprzez wzmocnienie wspólnoty narodowej solidarnej
wobec siebie i składającej się z ludzi wierzących, miłujących Boga
i Ojczyznę. W ówczesnych warunkach społeczno-gospodarczych uznawano,
że istnieja siły w państwie polskiej najbardziej przeszkadzające
w zaistnieniu dogodnych warunków dla rozwoju państwa narodowego. Była
to sanacja i Żydzi.
Niezależnie od tego, czy ta ocena była słuszna czy
wadliwa, faktem jest że ONR wypracował program
ideowy nazwany nacjonalizmem chrześcijańskim (podobnie jak cały wówczas
obóz narodowy), a radykalizm dotyczył tak strategii czyli procesu
indywidulanego stosowania systemu wartości jako niezbędnego warunku
zaszczepienia go także w szerszym życiu publicznym. Przeszkodą bieżącą
czyli sytuacyjną, a nie wiecznie trwającą, była sanacja i Żydzi. Sanacja
– z racji opanowania przez ten obóz całości życia państwowego
i niedopuszczania opozycji do odpowiedzialności za życie publiczne,
za stosowanie narzędzi represyjnych w postaci np. utworzenia Berezy
Kartuskiej, co m.in. skutkowało wyjściem narodowców na ulice; Żydzi –
m.in. z racji wielkości populacji, ok. 10% społeczeństwa, z racji
opanowania przez nich ważnych gałęzi gospodarki, także wolnych
zawodów(lekarze, adwokaci), potrzeb awansu polskiej ludności wiejskiej
i małomiasteczkowej, itd. , w końcu daleko idącej separacji, czyli nie
uczestniczenia Żydów w procesie rozwiązywania problemów
społeczno-gospodarczych, braku solidarności, itd.
Czy ta ocena była słuszna? Na pewno dość powszechnie przyjmowana,
natomiast wywołująca różne reakcje. Nie ma wątpliwości, że radykalizm
ludzi ONR – szczególnie najmłodszych –w postaci prowokowania permanentnych burd na uczelniach, czy wybijania szyb sklepów żydowskich, jest dziś nie do obrony czy akceptacji.
Jedynym wytłumaczeniem jest fakt, że radykalizm środków nie był domeną jedynie ONR,
ale także np. bojówek żydowskich (także walczących na noże, czy kastety
w obrębie tego narodu, zob. walka między Bejtarowcami a BUND-owcami), czy radykalizm strajków chłopskich, czy radykalizm służb porządkowych sanacji, nie mówiąc o wspomnianej Berezie, w której znaleźli się także ONR-owcy, notabene zdelegalizowani. Wówczas „życie” i „przemoc” były inaczej zdefiniowane niż dziś, po doświadczeniu II wojny światowej.
Jeśli chce się potępić ONR za jego główne idee, to trzeba by potępić wszystkich, którzy nawiązywali do programu korporacjonizmu i nacjonalizmu chrześcijańskiego, a zatem nie tylko cały obóz narodowy, ale także np. Prymasa Tysiąclecia, którego część
polskiej inteligencji katolickiej skupionej w latach 60-tych czy 70-tych
wokół środowiska „Więzi” i znaczącej części Znaku, oskarżała
o nacjonalizm.
Kim byli działacze ONR? Jeśli chce się ich potępić za ich program i na dodatek wykluczyć z Kościoła katolickiego, to warto dowiedzieć się o nich czegoś więcej; to m.in. Jan
Mosdorf, główny ideolog i założyciel ONR, który przed wojną często bywał w Laskach, po 1939 r. został aresztowany przez Niemców i zamordowany w KL Auschwitz, to ks. Prof. Jan Salamucha, jeden z najzdolniejszych filozofów
chrześcijańskich tego czasu, członek najwyższych władz Organizacji
Polskiej tajnej struktury powołującej m.in. ONR, a w czasie wojny także Związek Jaszczurczy czy NSZ, kapelan czasu Powstania Warszawskiego, podczas którego zginął z rąk
okupanta; to m.in. prof. Bolesław Sobociński, przed wojną naukowiec,
filozof i etyk chrześcijański, w czasie wojny stojący na czele OP, po wojnie mieszkający w USA, gdzie stał się jednym z najznamienitszych filozofów i myślicieli,
to prof. Andrzej Ruszkowski, Mieczysław Harusewicz, czy Jan Jodzewicz,
ludzie powszechnie dziś nieznani, niezwykle zasłużeni, którzy przez
długie lata pracowali w kraju i na emigracji (po wojnie)
by chrześcijaństwo rozwijało się w popadającym w konsumpcjonizm świecie.
Lista działaczy ONR, a de facto OP, jest dużo dłuższa, to m.in. ostatni komendanci NSZ,
płk Stanisław Kasznica, czy jego z-ca Lech Neyman, w czasie wojny autor
broszury postulującej przyznanie Polsce granicy na Odrze i Nysie
Łużyckiej, zamordowani przez komunistów w maju 1948 r., to także Edward
Kemnitz, czy Mirosław Ostromęcki – podobnie jak wielu innych ONR-owców,
w czasie wojny m.in. pomagający Żydom.
Czy to znaczy, że zmienili poglądy w sprawach zasadniczych? Ani o jotę !
Za to uznali, co było oczywistością, że po 1939 r. to na pewno nie sanacja i Zydzi w gettach się znajdujący są główną przeszkodą w odzyskaniu niepodległości i utworzeniu państwa
narodowego, a okupanci czyli Niemcy i Sowieci, w tym komuniści także
pochodzenia żydowskiego.
Czy wraz ze zmianą sytuacji politycznej po 1939r., zmienili swój radykalizm?
Też nie, jedynie obiekty się zmieniły. Żołnierze i dowództwo NSZ nie chciało się scalić z AK,
uznając – inna rzecz czy słusznie – że formacja ta jest nie tylko
przesiąknięta sanacją, błędnie deszyfrującą rzeczywistość polityczną,
w tym międzynarodową, ale także przesiąknięta penetracją wywiadowczą
komunistyczną, co źle wróży walce o niepodległość.
Czy wobec tego co napisałem trzeba być nacjonalistą
chrześcijańskim?
Oczywiście nie. Najbardziej oburza mnie to, gdy
intelektualiści i to katoliccy mający gębę pełną frazesów o tolerancji,
a jednocześnie wykluczają z prawa do istnienia w pozytywnej pamięci
środowiska ideowe, z którymi się nie utożsamiają.
Ja też się nie utożsamiam, np. z nurtem piłsudczykowskim, czy ludowcami spod znaku
Wyzwolenia, w końcu socjalistami niepodległościowymi. I co z tego, czy
mam uważać, że Polacy nie mają prawo czerpać z pozytywnego dorobku tych
nurtów? Np. dlatego, że wszyscy dziś się zgadzają, iż Bereza Kartuska
była złem, a radykalna reforma rolna propagowana przez wyzwoleńców
łamała podstawowe prawa człowieka i obywatela, w rozumieniu Deklaracji ONZ
z grudnia 1948 r. , itd. Itd.
Mam zatem wielką prośbę do przedstawicieli polskiej inteligencji by się nie kompromitowała,
by choć trochę wyszła poza swoje podwórko i zobaczyła, że polski dorobek
ideowy jest dużo bogatszy niż obraz dostępny im z racji zawężonego
horyzontu poznawczego.
Żebyście też dostrzegli, iż mieszając nacjonalizm chrześcijański (a w Polsce tylko taki był w okresie II RP) z nazizmem, obrażacie nie tylko swoją inteligencję, ale także wybitnych
Polaków, którzy bronić się nie mogą, a o których Polacy przez dziesięciolecia wiedzieć nie mogli gdyż ONR-owcy zostali nie dość, że wymordowani brutalnie przez totalitarnych
okupantów, to jeszcze sponiewierani i pohańbieni.
Warto się zastanowić co się mówi, by się nie znaleźć w niewłaściwym towarzystwie.
Ks. Jacek w swoim kazaniu w białostockiej katedrze, a słuchałem go uważnie, wydobył z dorobku ONR to co właściwe, a zatem nie doraźne, sytuacyjne, a fundamentalne:
miłość do Narodu, uznanie że Bogu będzie się podobać postawa patrioty,
gotowego do oddania siebie w służbę Ojczyźnie.
Czy to znaczy że poza nacjonalizmem chrześcijańskim nie ma zbawienia, zdaniem ks. Jacka?
Może “intelektualiści katoliccy kościoła otwartego” potrafią sami odpowiedzieć na to pytanie.
autor:
prof. Jan Żaryn
Historyk, wychowawca, nauczyciel akademicki, publicysta,
działacz społeczno-katolicki i polityczny, pracownik IPN, wykładowca
UKSW. Redaktor naczelny miesięcznika “wSieci HISTORII”. Prezes SPJN.
Senator wybrany z list PiS w okręgu nr 40.
Żonaty, ojciec trójki dzieci, dziadek ośmiorga wnucząt.
http://wpolityce.pl/polityka/290922-warto-rozmawiac-o-onr-i-ks-jacku-mieszajac-nacjonalizm-chrzescijanski-z-nazizmem-obrazacie-nie-tylko-swoja-inteligencje-ale-takze-wybitnych-polakow
Cytowanie encykliki poświęconej…. hitlerowskiemu neopogańskiemu rasistowskiemu nazimowi przeciwko polskim chrześcijańskim nacjonalistom w 82 rocznicę powstania tego ruchu jest po prostu… kompromitujące intelektualnie. Jest też OBRAZĄ tych Polaków z ONR którzy w czasie II WŚ ponieśli śmierć z rąk nazistów ! RUDY był w młodzieżówce ONR w Gimnazjum Batorego ! Dla modernistów w tej ich pisaninie liczy się protestancka sola sciptura – i – ci im tam w duszy gra – w całkowitym oderwaniu od Tradycyjnego nauczania KK U dominikanów jest to szczególnie żenujące – że mają w poważaniu św. Tomasza z Akwinu czy choćby o.Jacka Woronieckiego OP / patrz: “Nacjonalizm a katolicyzm” A co do zastosowania “zasad ewangelicznych” i “miłości bliźniego” – to jest ona u nich odwrotnie proporcjonalna do odległości – najbardziej “kochamy” to co obce, nieznane a nawet – wrogie – tj islamistów – ale – też tylko na odległość ! – i – tylko pisząc sążniste eseje “ewangelizacyjne” – a swoją “miłość” jak przyjdzie co do czego ograniczając do…. zarządzenia zbiórki na tacę od…. wiernych !!! /patrz poniżej… Żenujące… A najmniej kochamy – a nawet – nie bójmy się tego słowa – w skrycie serduszka – nienawidzimy ?! – tych co są najbliżej – POLAKÓW – KATOLIKÓW – KTÓRZY SA W KOŚCIELE – ale mają czelność mieć odmienne od ojców…. poglądy polityczne !!! Co mają czelność “coś tam wyrabiać” na miesięcznicach smoleńskich – albo – na rocznicach polskich katolickich ruchów narodowych… Co maja czelność nie chcieć przyjąć do Polski islamistów – żeby “oswajać obcego” – no bo przecież broń Boże – nie – nawracać – o nie ! – to byłby wstrętny prozelityzm ! I tak naprawdę na końcu się okazuje, że znana w świecie dominikańska “otwartość” – nie jest dla wszystkich – nie ma jej dla…. katolików o odmiennych poglądach ! Może to i dobrze że jednak członkowie zakonu kaznodziejskiego zasłużonego dla Świętej Inkwizycji przyjmują jednak jakieś kryteria dla….. ekskomuniki ! Jest nią straszliwy NACJONALIZM ! To bardzo, bardzo dobrze – bo czytając wpisy na innych blogach – już myślałem, że wszystko wolno…
Przyjacielu, polecam Ci homilie innego, starszego już, ale bardzo mądrego kapłana dominikanina, wygłoszoną z okazji dzisiejszej uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski: https://soundcloud.com/dominikanie_sluzew/andrzej-potocki-op-nmp-krolowej-polski-2016-godz-1200
Jeszcze Polska nie zginęła – dopóki są TACY dominikanie…
Link nie wchodzi, ale jeśli chcesz, to na soundcloudzie znajdziesz dzisiejszą homilię ojca Andrzeja Potockiego OP z Mszy świętej o 12:00 na Służewie.
https://www.youtube.com/watch?v=15i9eJyhI1k
https://www.youtube.com/watch?v=F8TUa6Yi2aY&list=PLsqaDpPH7BbvDXuvTvsJcMqmVi_ruVz5n&index=88
https://www.youtube.com/watch?v=uDLAOcqqo1w&index=48&list=PLsqaDpPH7BbvDXuvTvsJcMqmVi_ruVz5n
https://www.youtube.com/watch?v=H3ZUvURpwEU
Crescit sub pondere virtus
Drapichrysty w służbie judaszyzmu
Nie ma przypadków, są tylko znaki – mawiał ś.p. ksiądz Bronisław
Bozowski. Zatem co w takim razie oznacza zbieg okoliczności, że wraz z
nadejściem kolejnej rocznicy powstania w warszawskim getcie, rozpoczęta
została intensywna tresura mniej wartościowego narodu tubylczego do
bezwzględnego podporządkowania się żydowskiemu punktowi widzenia?
Widocznie każdy pretekst dobry, a już rocznica powstania w getcie
zwłaszcza, by wobec mniej wartościowego narodu polskiego zintensyfikować
tak zwaną pedagogikę wstydu. Polega ona na wzbudzaniu w mniej
wartościowym narodzie tubylczym poczucia winy z powodu zmasakrowania
przez Niemców europejskich Żydów podczas II wojny światowej. Z pozoru
piernik nie ma nic do wiatraka, a Polacy nie mają żadnego powodu do
wstydu, że Niemcy mordowali europejskich Żydów, ale w tej sprawie logika
nie ma nic do gadania. Logika milknie, gdy w grę wchodzi geszeft, a tak
się właśnie składa, że Niemcy do spółki z Żydami mają do zrobienia
interes. Jego specyfika polega na tym, by z jednej strony stopniowo
zdejmować z Niemiec i niemieckiego narodu odium zbrodni na Żydach,
Polakach i innych mniej wartościowych narodach, a z drugiej strony – by
to odium, w miarę zdejmowania go z Niemiec i Niemców, stopniowo
przerzucać na winowajcę zastępczego, na którego wytypowani zostali
Polacy, jako że Niemcom spodobało się większości tych zbrodni dokonać
akurat na obecnym polskim terytorium państwowym, no a poza tym Żydzi,
którym Niemcy już odmówili płacenia premii za holokaust, postanowili
wymusić to wynagrodzenie na Polakach. W związku z tym doszło do ścisłego
skoordynowania niemieckiej i żydowskiej polityki historycznej, w której
„pedagogika wstydu” pełni bardzo ważną funkcję – funkcję
podstawowego narzędzia doprowadzania Polaków do stanu całkowitej
psychicznej bezbronności, by tym łatwiej ich obrabować i stworzyć w ten
sposób warunki do dalszej bezwzględnej eksploatacji. Ta sytuacja
pokazuje, że Żydzi, gdy chodzi o pieniądze, nie mają żadnych hamulców
moralnych i gotowi są na najbardziej plugawą kolaborację nawet ze swoimi
niedawnymi prześladowcami. Znakomitą ilustracją tego łajdactwa jest
zaproszenie przez „Gazetę Wyborczą”, będącą żydowską gazetą dla
Polaków, syna kata narodu polskiego Niklasa Franka na rozmowę, jak by tu
wysadzić w powietrze aktualny polski rząd, na który zarówno Niemcy, jak
i żydowska diaspora dlaczegoś zagięli parol.
Teraz pretekstem do zintensyfikowania tresury stała się msza, jaką w
rocznicę powstania Obozu Narodowo-Radykalnego grupa księży odprawiła w
białostockiej katedrze. Żydowska gazeta dla Polaków, ta sama, którą
podejrzewam o zorganizowanie ustawki z sodomitkami w kościele św. Anny w
Warszawie, podniosła przeraźliwy klangor, do którego przyłączyli się
rozmaici szabesgoje świeccy i duchowni w rodzaju przewielebnego księdza
Lutra, który diabli wiedzą, w co tak naprawdę wierzy i przewielebnego
księdza Kazimierza Sowy, „duszpasterza”, któremu nie powierzyłbym
nawet duszy od żelazka. Takiej okazji nie można było przeoczyć, toteż
można było zaobserwować, jak do klangoru jeden przez drugiego przyłącza
się każdy wycirus w nadziej, że w jednej chwili jeśli nawet nie wyleczy
się politycznie, to w każdym razie zasłuży, gdzie trzeba. Toteż wiła się
ze wstydu („Ha! Będą ze wstydu się wiły dziewki fabryczne, brzuchate kobyły…”) Hanna Gronkiewicz-Waltz na myśl, że „musi żyć w takim kraju”
(wcale nie musi; skoro nie chce, to może przecież powiesić się na
gałęzi – ale koniecznie suchej, by nie powiększać dewastacji
drzewostanu), a gorzkich słów nie szczędził mniej wartościowemu narodowi
polskiemu pan dr Szewach Weiss, kreujący się na naszego przyjaciela.
Ciekawe, co innego w tej sytuacji mógłby zrobić jakiś nasz zawzięty
wróg. Myślę, że też chętnie skorzystałby z okazji by przyłożyć rękę do
pedagogiki wstydu.
Ale pan dr Szewach Weiss, czy pani Hanna Gronkiewicz-Waltz to politycy,
którzy, jak wiadomo, zdolni są do wszystkiego, a więc również – do
każdego łajdactwa, jeśli tylko można uciułać na tym jakieś korzyści.
Znacznie gorzej wygląda to w przypadku przewielebnych księży, po których
siłą inercji lekkomyślnie spodziewamy się trochę wyższego poziomu
etycznego. To oczywiście błąd, bo jakże tu spodziewać się wyższego
poziomu po takim dajmy na to, przewielebnym księdzu Charamsie, czy tych,
co to „bez swojej wiedzy i zgody”… Aż żal duszę ściska, kiedy
na tle tych drapichrustów, a właściwie drapichrystów wspomnimy
przewielebnego księdza Władysława Bukowińskiego, który po życiu pełnym
trudów i męczeństwa spoczął na cmentarzu w Karagandzie. Dzisiaj takich
świadków Jezusa Chrystusa jest w stanie duchownym coraz mniej; jeśli
męczeństwo, to tylko na pluszowym krzyżu – „bo to ważne przecie wisieć na krzyżu, który cię nie gniecie”,
a najlepiej i tego nie ryzykować, skoro można korzystnie zaangażować
się w dialog z judaszyzmem, zgodnie z ludowym porzekadłem, że pokorne
cielę dwie matki ssie. O gotowości na męczeństwo szkoda nawet mówić w
sytuacji, gdy pod chrześcijańskim kostiumem rozkwita kult Świętego
Spokoju, którego najważniejszym i jedynym przykazaniem jest, by nie
urazić nikogo zwłaszcza spośród osób i środowisk wpływowych. W tym
właśnie duchu odczytuję komunikat białostockiej kurii, świadczący, że
treserzy trafili na pojętnych uczniów. Skoro każda kuria tak będzie
reagowała na sygnały z „Gazety Wyborczej”, to tylko patrzeć, jak
spełni się najskrytsze marzenie pana redaktora Michnika, by stać się
rządcą dusz mniej wartościowego narodu tubylczego, kimś w rodzaju Józefa
Stalina. Całe szczęście, że naród polski charakteryzuje się
safandulstwem, bo w przeciwnym razie zaraz pojawiłaby się inicjatywa
przeprowadzenia tresury w przeciwnym kierunku – na przykład w postaci
powstrzymania się w ciągu dwóch, a może nawet trzech miesięcy przed
wpłacaniem na tacę w całej Archidiecezji Białostockiej, skoro „obcy jest jej nacjonalizm”.
Stanisław Michalkiewicz
Czy porządek miłowania (ordo caritatis) nie nakazuje bardziej kochać swoich niż obcych? Wydaje mi się, że z kimś kto kocha tak samo sąsiadów jak rodziców coś jest nie tak. Jestem nacjonalistą ale nikogo nie nienawidzę. Autor nie rozróżnia między nacjonalizmem i szownizmem.
http://jagiellonski24.pl/2016/05/01/krejckant-polskosc-kwestia-wyboru-nie-krwi/
Życzę Ojcu dużo sił, pogody ducha i doświadczenia obecności i wsparcia od Boga. To chyba wystarczy, żeby udźwignąć falę złośliwości, pomówień i pogardy. Pozdrawiam!
Dla mnie zatrwazajace jest to jak na medialnej bujdzie manipuluje sie polakow, widze ze KK tak samo dal sie w to wciagnac, bo jeszcze nie czytalem arytkulu osoby, ktora byla i widziala na wlasne oczy jak wyglada rzeczywistosc, tzn. jak wyglada asymilacja, w jaki sposob oni sie tutaj przedostaja, co sie dzieje w tych obozach dla uchodzcow.
Wszyscy “przejeci” i “madrzy” stukaja palcami po klawiaturze siedzac w cieplym i bezpiecznym kraju poslugujac sie milosiernymi cytatami z Biblii. A tak naprawde zadne z tych osob nie ma pojecia co sie tak na prawde dzieje i czemu nagle z dnia na dzien milion uchodzcow zawitalo do bram Europy.
Mieszkam i pracuje w Luksemburgu otoczony przez Francje, Niemcy i Belgiie i moge powiedziec tylko tyle, dzieci i matek w tych obozach dla uchodzcow jak na lekarstwo. Nie widac grozy wojny na obliczach mlodych i roslych mezczyzn ktorzy ubrani w markowe ciuchy i smartphony spaceruja cale dnie w grupach ok 10 osobowych nic totalnie nie robiac cale dnie, dodatkowo otrzymujac kieszonkowe 50 euro/dzien. Po Francji, Belgii czy Niemieczech nie da sie normalnie podrozowac, wszedzie tam gdzie zostali oni ulokowani dochodzi do gwatlow, rabunkow i napasci, podpalen etc. etc. Wszystkie te miejsca wczesniej bezpieczne teraz staja sie obszarem odosobnionym, gdzie tworzy sie getto nowych przybyszow. Przyklad, w Trier w poblizu z jednego marketow zostal ulokowany oboz, teraz ten market swieci pustkami, poniewaz wozki zostaja zabierane przez “uchodzcow”, atakowane sa mlode dziewczyny i w ogole kazdy kto sie tam przechadza. Policja zakazuje spacerow w porach nocnych zwlaszcza ostrzega mlode kobiety aby siedzialy najlepiej w domu. Niemcy wczesniej sa totalnie przerazeni.
Teraz kwestia Francji i Belgii ktora przybyszow pochodzenia arabskiego przyjmowala na swoj teren juz od kilkunastu lat. Do Francji ogolnie juz boje sie podrozowac zwlaszcza do wiekszych miast, poniewaz dzielnice islamskie sa doslownie wszedzie i dochodzi do bujek oraz atakow na kazdego kto tylko na taka watache arabskich przyjaciol sie napatoczy. Francja teraz to jedno wielkie pole walki, ciagle wyjazdy policji i karetek juz nawet newsy nie sa podawane bo dzieje sie to w tak intensywnie. Belgia tez nie odstaje od tych statystyk. Policjanci sami boja sie wyjezdzac do tego typu akcji poniewaz maja ograniczone srodki dzialania oraz jak sami przyznali oddgornie maja nadane polecenia ze jesli sa to uchodzcy to ma to byc delikatnie bez afery.
Resumujac, to co teraz dotarlo do Europy to nie ludzie ktorzy uciekaja przed wojna. Twierdzenie ze jednynym rowzwiazaniem jest przesiedlenie wszystkich to totalna paranoja, to jest inna kultura i to w totalnie inny sposob. Jestem za pomoca ale na miejscu u zrodla.
Twierdzenie kolejne ze islam to religia tez nie pokrywa sie z rzeczywistoscia i dziwi mnie taka mowa z ust zwlaszcza kaplanow, zakonnikow, ktorzy tego typu wiedze posiadaja. Nie mialem pojecia wczesniej czym jest islam, ale jesli zyjemy w dobie dostepu do wszelkich informacji, zrodel i opracowan naukowych to siadam i czytam i probouje zrozumiec. Dla tych co rowniez samodzielnie mysla i podchodza krytycznie do przedstawianej przez kogos wiedzy czy opinii polecam ksiazke “Prawdziwe oblicze islamu”, ksiazka ktora ocenia idologie jaka jest islam, nie ludzi, bo oni nie sa temu winni jednoczesnie w bardzo prosty sposob obnarzajac klamstwo na jakim zostala ta herezja stworzona.