Dziękując za modlitwę w intencji Pawełka i innych dzieci cierpiących w szpitalach w te Dni, oddaję głos Agacie po raz drugi.

I uczę się od Niej wiary.

01.04.2018 Wialkanoc

Wielka to noc. Sprawy boskie mieszają się ze sprawami ludzkimi. Bóg sam walczy o nas. To noc nadziei, noc walki życia ze śmiercią. Noc ostatecznego triumfu.

Wielka to noc i dla nas. Pogrążeni w myślach, zatopieni w strzępach modlitw, zmęczeni i fizycznie i psychicznie, błądzimy w mroku szukając nadziei.

„Trzeba mieć odwagę, by wierzyć w cud”- ktoś mi tak dziś powiedział. Nie wiem kto i nie wiem gdzie, bo nasza szpitalna samotność, w zupełnie niezwykły sposób, przemieniła się w tłumy wokół nas. Już nawet nie daję rady odpisywać na SMSy, nie odbieram telefonów i nie odpisuję na e-maile. Pochylam się nad Pawełkiem, jemu poświęcając czas. I tylko w przelocie mijam się z Jackiem, mężem który trzyma nas mocno, byśmy się nie rozpadli. Nasz wielki cichy bohater.

Nocą wszystko się jednak miesza. Co boskie, co ludzkie? Już nie wiem. Głowa pełna myśli. Serce rozkołatane na tak i na nie.

Ale stało się to i jest cudem.

Po usunięciu przeszczepionej nerki Paweł miał przestać oddawać mocz. Okazało się jednak, że jego własna szczątkowa nerka, z którą nikt nie wiązał nadziei, uruchomiła się, a może działała wcześniej… Dla Pawła to zupełnie inne życie. Skoro sika, to może pić.

Trzeba mieć odwagę, by wierzyć, że niemożliwe jest możliwe. Trzeba mieć odwagę, by nie dociekać za wszelką cenę dlaczego i jak, a mówić, że cudem jest to w naszych oczach.

Alleluja!

To nie koniec cierpienia Pawła. To nie koniec niepewności. I chociaż nie rozumiem po ludzku i trudno mi akceptować wszystkie przeciwności, to coś się we mnie budzi. Nadzieja? Nadzieja że znów stanie się cud?

Chrystus Zmartwychwstał. Radujmy się i weselmy.

Jak mogę się cieszyć? Wyrzucam sobie, że jadąc o świcie do szpitala mam w sercu radość. Jak mogę, skoro moje dziecko cierpi?! Skoro wszystko jest takie trudne…

A jednak nie mogę. Nie potrafię tego zmienić. Gdzie źródło tej radości? Przecież nie we mnie. Mijam kościół. Nie wiem czemu wybrałam tą drogę. Resurekcja. Ciepły blask wylewa się przez otwarte drzwi.

Nie mogę uciec przez tą radością. Zła jestem na Pana Boga. Dlaczego wlewa ją w moje serce? Przecież nie mogę się teraz cieszyć. To jakbym zdradzała miłość do swojego syna. Miotam się. Uciekam. Mocuję się z Panem Bogiem. Nie daję rady uciec. Poddaję się radości, poddaję się światłu. Przegrywam- wygrywam. Nie dla siebie. Dla Pawła.

Nie wiesz, że nic nie kończy się na cierpieniu- słyszę. To by było bez sensu. Nawet po ludzku.

Miej wreszcie odwagę uwierzyć!