W piątek uczestniczyłem w bardzo interesującym ekumenicznym spotkaniu poświęconym przyszłości teologii w Ukrainie. W konferencji brali udział przedstawiciele szkół teologicznych prawosławnych, katolickich, prostestanckich, a także uniwersytetów. Przed ukraińską teologią otwiera się możliwość zaistnienia w świecie akademickim. Jest to niebywała szansa dla rozwoju teologii jako dyscypliny naukowej. Jeśli powstaną wydziały teologiczne teolodzy będą musieli zmierzyć się z wymaganiami stawianymi ich kolegom z innych fakultetów. Otworzy się również możliwość badań interdyscyplinarnych i międzynarodowej wymiany. Jednym słowem pojawi się współpraca, ale i konkurencja, co zawsze wpływa pozytywnie na rozwój nauki.

Była to już druga tego typu konferencja, w której uczestniczyłem w ostatnich kilku miesiącach. Zarówno majowe spotkanie w Kijowie, jak i ostatnie we Lwowie, wzbudziło we mnie pewien niepokój. Byłem bodaj jedynym prelegentem, który zwracał uwagę na związek teologii z wiarą i Kościołem. Oparłem swoje wystąpienie na radykalnym stwierdzeniu kardynała Ratzingera: „teologia albo jest w Kościele i z Kościoła, albo nie ma jej wcale”. Większość z uczestników zwracała uwagę na wymiar naukowy teologii i konieczność dialogu z filozofią. Druga grupa podkreślała ważność społecznego kontekstu, w którym uprawiana jest teologia. Nikt natomiast nie zwrócił uwagi na związek teologii z Kościołem. Jest to po części zrozumiałe, ponieważ większość zainteresowanych teologią na uniwersytetach, to religioznwcy albo filozofowie.

W tym momencie widze dwa zagrożenia dla rozwoju teologii w Ukrainie. Może być tak, że pałeczkę przejmie uniwersytet i w imię wolności badań zatraci się łączność z nauczycielskim urzędem Kościoła. Jest to pierwsze niebezpieczeństwo. Nazwijmy je instytucjonalnym. Drugie natomiast dotyczny samego teologa, który w swoich badaniach nie będzie zwracał uwagi na wiarę Kościoła. Druga teza kardynała Ratzingera, do której się odwoływałem brzmi: „sama racjonalność nie wystarczy do stworzenia wielkiej chrześcijańskiej teologii”.

wings-copy

foto. kleryk.michalita.pl

Teresa z Lisieux była nie tylko teologiem. Została ogłoszna doktorem teologii. Obok nurtu akademickiego istnieje charyzmatyczny nurt teologii, który w ostatnich latach zyskuje coraz większe uznanie. Teresa z Avila była teologicznym samoukiem, Katarzyna ze Sieny była niepiśmienna, a Teresa z Lisieux, zmarła kiedy miała 24 lat, czyli tyle ile normalnie mają studenci, którzy kończą podstawowe studia teologiczne. Te doktoraty wskazują na charyzmatyczny, mądrościowy charakter teologii promowanej w ostatnich latach w Kościele. H. Urs von Balthasar nazwał życie Teresy z Lisieux „egzystencją teologalną”. Jej doktryną stały się wielkie dogmaty wiary natychmiast zastosowane w życiu. Widzimy więc, że teologiem może być nie tylko ten, kto ukończył wydział teologii. Jest ona częścią powołania każdego chrześcijanina, zgodnie ze starożytną maksymą Ewagriusza z Pontu głoszącą, że „kto się modli, jest teologiem”. Decudującym nie jest fakt ukończenia teologicznego fakultetu, ale życie w wierze Kościoła. Nie tylko dziecko może być teologiem, kleryk i brat student również.