W 1927 roku, francuski pisarz i eseista Maurice Vaussard, poprosił  grono znanych przedstawicieli Kościoła i nauki, aby wypowiedzieli się na temat związku katolicyzmu z nacjonalizmem. Książeczkę ostatnio w Polsce wznowiono. Znalazłem ją w krakowskiej bibliotece dominikanów wśród ostatnich nabytków.  Wśród osób, które odpowiedziały na ankietę znajdziemy biskupów i intelektualistów ze wszystkich większych krajów Europy. Największe grono stanowią obok Francuzów Polacy. Swoją odpowiedź zamieścił również o. Jacek Woroniecki, który w tym czasie piastował urząd rektora KUL-u.

Pope John Paul II addresses the General Assembly at the United Nations in New York Oct. 2, 1979. Pope Benedict XVI will address the General Assembly April 18. (CNS file photo) (Feb. 21, 2008) See B16VISIT-UN Feb. 19, 2008. (b/w only)

Nie zwróciłbym pewnie uwagi na ten tekst, gdyby nie książka Kazimierza Michała Ujazdowskiego.  Autor analizując poglądy Adolfa Bocheńskiego na nacjonalizm, stwierdza, że były one biskie stanowisku Stanisława Stommy. Zarówno Bocheński jak i Stomma wpłynęli na formowanie stylu uprawiania polityki w zgodzie z chrześcijańskim zasadami. I jak twierdzi autor: „wolno przypuszczać, że obydwaj znajdowali się pod wpływem poglądów ojca Jacka Woronieckiego, znakomitego teologa i moralisty, który nie krył swych sympatii do myśli konserwatywnej”.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności książeczka Vaussarda w poniedziałek pojawiła się na wystawce w naszej bibliotece. Od razu zabrałem się za lekturę tekstu ojca Jacka. Wyróżnia on dwa rodzaje nacjonalizmu. Kluczem do ich rozróżnienia jest pojęcie miłości nieprzyjaciół. „Nie należy również zapominać o obowiązku miłości chrześcijańskiej względem wrogów lub co najmniej przeciwników; mówię to dla tych, którzy są na tyle szczęśliwi, że wrogów nie mają. Bez wątpienia na tym to punkcie najbardziej radykalnie występuje różnica pomiędzy dwiema odmianami nacjonalizmu: jeden pogański, destrukcyjny, na nienawiści oparty, drugi chrześcijański, twórczy, oparty na miłości”.

Jeśli spróbowalibyśmy wyciągnąć konsekwencje z tezy postawionej przez ojca Jacka, to okaże się, że lepszym nacjonalistą jest nie ten, kto kocha bardziej Ojczyznę czy naród, lecz ten kto potrafi kochać swoich wrogów i przeciwników. Tę prawie stuletnią refleksję pozostawiam Czytelnikom do przedwyborczej zadumy. Osobiście głosuję na Woronieckiego!