Ludzie różnie się nawracają. Zawsze uprzywilejowanym miejscem działania Boga była Liturgia. Dzięki niej do Kościoła trafili Paul Claudel i Jean Marie Lustiger. Większość została pociągnięta urokiem Słowa Bożego, a niektórzy poeci otrzymali objawienie podczas seansu kinowego. Mistyków Bóg uwodzi specjalnymi łaskami, a do mnie i tak najbardziej przemawia nawrócenie świętej Gertrudy z Helfty.

Pewnego wieczoru wracała po wieczornej modlitwie do celi zakonnej. W korytarzu spotkała jedną z sióstr i jak nakazuje zwyczaj skłoniła się przed nią. Kiedy się wyprostowała była już innym człowiekiem. Nawiedzenie trwało nie dłużej niż jeden pokłon, nie dłużej, niż jeden akt pokory.

Trzy elementy jej nawrócenia wydają mi się ciekawe. Po pierwsze nawróciła się, żyjąc już kilka lat w klasztorze. Często myślimy o nawróceniu do życia zakonnego, natomiast ważniejsze okazuje się to, które ma miejsce już po przekroczeniu klasztornej furty.

Po drugie dokonuje się ono w spotkaniu z drugim człowiekiem. I nie chodzi nawet o nawrócenie spowodowane przykładem świętości innego człowieka, ale po prostu o spotkanie z siostrą czy bratem. Dziś rano czytałem przemówienie papieża Pawła VI wygłoszone na zakończenie soboru. Dokonuje w nim krytyki „laickiego i bezbożnego humanizmu”, który postawił człowieka w miejsce Boga. Najciekawsza jednak jest odpowiedź Kościoła. Nie był nią „szok, walka, anatema”, ale „stara historia o dobrym Samarytaninie okazała się regułą soborowej duchowości”. Pochylenie się nad człowiekiem, który potrzebuje pomocy.

I po trzecie, chodzi właśnie o to pochylenie. Nie wystarczy długo żyć w zakonie. Nie wystarczy żyć z siostrami lub braćmi. Trzeba się jeszcze przed nimi pochylić. Kiedyś mały chłopiec próbował zadać Janowi Pawłowi II pytanie. Papież, który był już w podeszłym wieku, nie słyszał go i poprosił: „Mów głośniej, bo cię nie słyszę.” –  „To się schyl!” – odpowiedział chłopiec.

aac87981-e707-4dab-b466-cc229fc8b555