W podroży towarzyszy mi książka, którą zabrałem zupełnie przypadkowo. Włożyłem ją do plecaka ze względu na formę wypowiedzi, a nie na treść. Chodzi o dostatecznie już starą książkę Vittorio Messori „Pytania o chrześcijaństwo”. Ciekawiło mnie jak znany włoski dziennikarz zadaje pytania dotyczące wiary. Początkowo nie myślałem jakie mogą być odpowiedzi, chciałem podpatrzeć jego warsztat pracy, sposób prowadzenia rozmowy, dobór tematyki.

Trzeba przyznać, że Messori nie tylko świetnie zna swój fach, ale posiada dociekliwość właściwą konwertytom. „Każdy w sobie nosi brzemię swojej małej historii” – pisze we wstępie. Jego historia była związana z kulturą laicką, w której się wychował, i której piętno nosi przez cały czas. Olśniewająca oczywistość prawdy obecnej w chrześcijaństwie stała się wyzwaniem dla jego rozumu. Dlatego przez wiele lat zadawał pytania osobom, które zmagały się z podobnymi dylematami. Messori dzięki metodzie wywiadu zanurzał sondę w głębię wiary i niewiary, aby zobaczyć jaki materiał wypłynie na powierzchnię. Pytał ludzi wierzących, dlaczego wierzą i niewierzących, dlaczego nie wierzą. Szalenie interesujące okazały się rozmowy z niewierzącymi.

Nawrócenie lub jego brak jest zawsze kwestią osobistą, często uwarunkowaną emocjonalnie, a nie racjonalnie. Podczas ostatniego Zjazdu Gnieźnieńskiego Tomasz Budzyński, dając świadectwo powiedział, że przez trzydzieści lat nikt mu nie mówił, że Bóg go kocha. Może rzeczywiście tak było, może żaden z kapłanów nie powiedział na  ambonie tej podstawowej prawdy, ale mogło być też tak, że księża o tym mówili, tylko on tego nie słyszał, prawda ta, nie docierała do jego serca. Nawrócenie zawsze jest tajemnicą, jedno pozostaje pewne: księża powinni mówić o tym, że Bóg kocha ludzi.

O czym jeszcze powinni mówić księża? I tu wracam do wywiadów przeprowadzonych przez Vittorio Messori. Zaskoczyła mnie jednomyślność prawie wszystkich agnostyków, odpowiadających na jego pytania. Przytoczę tylko trzy przykłady.

Leonardo Sciascia: „Bardziej sprawiedliwy podział bogactw, pewien liberalizm seksualny, ulga w cierpieniach doczesnych: wszystko to są rzeczy, które Kościół odkrywa teraz, zbyt późno i zbyt chaotycznie. Ale tracąc zarazem z oczu duszę, śmierć i wieczność. W sumie transcendencję. (…) Jeżeli nie głosi się już tego oczekiwania wieczności, jeżeli się porzuca to napięcie, religia kończy się upodobnieniem do klubu humanitarnego, może do związku zawodowego lub partii politycznej”.

Luigi Firpo: „Gorączkowe pragnienie, które chce stworzyć natychmiast na ziemi Państwo Boże zapomina o wymiarze transcendentnym, jaki stanowi główny fundament wiary. Bez historii upadku Adama i odkupienia dokonanego rzez Mesjasza, bez grzechu i łaski, bez zbawienia wiecznego, jakie Chrystus obiecuje wierzącemu, bez nieśmiertelnie pozostawania żywym, chrześcijaństwo staje się nonsensem. Nie można eschatologii zastąpić socjologią (…). Po to, aby być związkowcem lub działaczem społecznym niepotrzebna jest Ewangelia. A do tego, aby ogłaszać równość i braterstwo wszystkich ludzi, nie ma potrzeby, aby Bóg złożył z siebie ofiarę na krzyżu, wystarczają etyka Kanta i doczesna racja”.

Alessandro Galante Garrone: „Sądzę, że żaden Kościół nie powinien tracić z oczu istotnych wartości, dla których istnieje. Myślę, że Kościoły chrześcijańskie, z katolickim  na czele, powinny mieć cel moralny, bezpośrednio religijny, bardziej niż polityczny lub społeczny. (…) Pewni politolodzy lub politykierzy w sutannach wydają mi się kapłanami przez pomyłkę”.

Wypowiedzi włoskich intelektualistów, którzy w imię rozumu nie decydują się na akt wiary pokazują, że brakuje im w Kościele głoszenie życia wiecznego. Tego od nas oczekują agnostycy.

g21