Niektórzy teolodzy katoliccy z tęsknotą patrzą w stronę Kościołów prawosławnych. Nie chodzi już tylko o zachwyt nad Liturgią, bogactwem życia mniszego i pięknem ikon. Nawet inna praktyka względem osób rozwiedzionych nie jest tak ważna. Chodzi mianowicie o przemyślenie samej struktury zarządzania w Kościele. W proponowanym modelu Kościół Rzymski stanowiłby „centrum jedności”, a jego biskup pełniłby ważną „funkcję”, nie sprawując żadnej władzy jurysdykcyjnej w Kościele powszechnym. Wszystkie ważniejsze decyzje byłyby podejmowanie kolektywnie, zgodnie z zasadą kolegialności.

Jak stwierdza ks. dr hab. Damian Wąsek, „taka forma zarządzania domagałaby się zapewne nierzadkich soborów powszechnych”. Byłoby to trudne z punktu widzenia logistycznego, jednak jak zauważa teolog, można byłoby wykorzystać dostępne środki wirtualnej komunikacji. Obawiam się niestety, że problem tkwi w zupełnie innej komunikacji, nie wirtualnej, ale międzyludzkiej.

W dzisiejszym numerze katolickiego czasopisma „Avvenire” Riccardo Maccioni, komentuje zamieszanie wokół Wszechprawosławnego Soboru, który będzie otwarty w najbliższą niedzielę na Krecie. Stwierdza, że Kościół katolicki z uwagą śledzi te wydarzenia, zdając sobie sprawę, że będą ona miały wpływ na dalsze losy dialogu ekumenicznego, który został również dotknięty przez reformy papieża Franciszka. Zdaniem włoskiego dziennikarza „jedność i kolegialność według modelu prawosławnego zostały umieszczone w centrum jego «rewolucji»”.

pope-francis

Papież Franciszek i patriarcha Bartłomiej klęczą przy kamieniu namaszczenia, gdzie ciało Jezusa zostało przygotowane do pochówku, w kościele Grobu Świętego w Jerozolimie.

Nie miejsce tu na tłumaczenie skomplikowanej sytuacji przedsoborowej. Na dzień dzisiejszy cztery Kościoły odwołały swój przyjazd, w tym przedstawiciele Patriarchatu Moskiewskiego. Chciałbym zwrócić uwagę tylko na jeden fakt, który wydaje się oczywisty. Przygotowania do zwołania Wszechprawosławnego Soboru trwały pięćdziesiąt lat (do Vaticanum II trzy lata), a i tak nie wszystkie Kościoły przyjechały na Kretę. Wśród komentarzy ze strony prawosławnych teologów otwartych na zmiany możemy zaobserwować wyraźną tęsknotę nie za bliżej nieokreśloną kolegialnością, ale za modelem rzymskim, wcielonym na drugim Soborze Watykańskim. „Przez dziesięciolecia, twierdziliśmy, że Prawosławie wyróżnia się soborowością (kolegialnością), że nie potrzebuje werdyktu papieża. Teraz widzimy, że to w Kościele katolickim jest zachowana soborowość (kolegialność)” – pisze Yurij Czernomorec, ukraiński filozof i publicysta.

Jeśli z tęsknotą patrzymy w stronę Prawosławia, to musimy zdawać sobie sprawę, za czym tęskni Prawosławie.