W Kijowie od szesnastu lat odbywają się ekumeniczne spotkania Assumption reading. Tegoroczna edycja była zatytułowana Zaufanie – godność – miłosierdzie. Dzięki inicjatywie Centrum św. Klemensa i wydawnictwu Duch i litera mogliśmy już po raz kolejny uczestniczyć w niezwykłym spotkaniu intelektualistów Europy. Przyjechali goście z Taizé, z benedyktyńskiego opactwa w Chevetogne, z Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan, z opactwa generalnego cystersów, z uniwersytetów Francji, Włoch, Rosji i USA. Za każdym razem napawa mnie otuchą duch dialogu jaki przenika te spotkania. Uczestnicy, pomimo przywiązania do różnych tradycji intelektualnych i do różnych konfesji, w jednym zawsze są zgodni. Za szczególną wartość uważają umiejętność prowadzenia spokojnej i rzeczowej rozmowy.
W tym roku kontekst był szczególny. „Wojna w kawałkach” toczona na świecie stanowi wyzwanie dla wszystkich, również dla intelektualistów. Niesamowicie głęboki wykład na ten temat wygłosiła Anne Marie Pelletier, laureatka nagrody Ratzingera. Analizując fragmenty Księgi Izajasza, opowiadające o Słudze Jahwe, zastanawiała się jak mamy reagować wobec ogromu zła w świecie. Odpowiedzią Sługi Jahwe jest milczenie i czułość wobec człowieka, nawet tego, który zadaje mu cierpienia.
Wykład wywołał dyskusję, która nie dawała nam spokoju do końca obrad. Czytana w dzisiejszej liturgii przypowieść nic nie mówi o relacji Samarytanina do ludzi, którzy pobili człowieka na drodze. Można powiedzieć, że pod tym względem, jest to sytuacja dość prosta (nie twierdzę, że prosta w realizacji). Jest człowiek, który cierpi i ja, który mogę mu pomóc, lub przejść obok. Chrześcijanin wezwany jest do tego, by nieść pomoc, a tym samym uczynić z „obcego”, kogoś nam „bliskiego”. Nie jest to łatwe zadanie, o czym dobitnie świadczy realizm przypowieści. Genialnie sytuację tę opisał we Fraszce Cyprian Kamil Norwid: „Dewocja krzyczy: “Michelet wychodzi z Kościoła!” / Prawda; Dewocja tylko tego nie postrzegła, / Że za kościołem człowiek o ratunek woła, / Że kona – że ażeby krew go nie ubiegła, / To ornat drze się w pasy i związuje rany. / A faryzeusz mimo idzie zadumany…”.
Poza Kościołem leje się realna krew i oczywiście nie wolno nam o tym zapomnieć. Sytuację dodatkowo komplikuje pojawienie się trzeciego aktora tego dramatu. Na scenie pozostaję już nie tylko ja i człowiek w potrzebie, ale i trzeci, który go krzywdzi. Na czym polega miłosierdzie względem niego? Na pewno nie na akceptacji zła, którego się dopuszcza.
Wraz z pojawianiem się „trzeciego”, w relację „ja-ty” wkracza sprawiedliwość. To, co wcześniej mogło być rozwiązane przez afirmatywne przyjęcie drugiego, w odniesieniu do „trzeciego” wymaga sprawiedliwości. Odnoszę wrażenie, że w relacjach społecznych mamy problem nie tylko z miłosierdziem, ale i ze sprawiedliwością. Często jesteśmy sprawiedliwi względem tych, wobec których powinniśmy być miłosierni, albo miłosierni względem tych, którzy zasługują na sprawiedliwość. Jestem przekonany, że słowa Ewangelii wzywają nas nie tylko do bycia miłosiernymi, ale również sprawiedliwymi. W tym wezwaniu tkwi dramatyczne rozdarcie chrześcijańskiego życia.
Brata Ryszarda z Taizé, wspólnoty która przyjmowała u siebie dzieci z Kalkuty, uchodźców z byłej Jugosławii i Ukrainy, wspólnoty, którą nie sposób podejrzewać o to, że nie docenia realnego wcielenia miłosierdzia, podzielił się z nami swoim doświadczeniem: „Czasem nie wystarczy przejść od sprawiedliwości do miłości, ale trzeba przejść od niesprawiedliwości do sprawiedliwości”. To ostatnie wyzwanie, jest równie trudne jak pierwsze.
Comments - No Responses to “Miłość i sprawiedliwość”
Sorry but comments are closed at this time.