Szalenie trudno w krótkim tekście omówić chociażby główne nurty twórczość zmarłego przedwczoraj Andrzeja Wajdy. Pozostawał aktywnym reżyserem przez 65 lat i prawie każdy jego film był arcydziełem. Pomimo podeszłego wieku, w tym roku skończył 90 lat, do końca pozostawał aktywny na planie filmowym. Był jakby wyciosany z jednego kawałka materii. Wszystko w nim było skoncentrowane wokół reżyserii, która nie była jego pracą, ale sposobem życia. Twórczość Wajdy towarzyszyła mi od czasów młodości. Dojrzewałem wraz z jego filmami. Nie byłem pierwszym pokoleniem, które uczyło się patrzeć na świat jego oczyma. Wajda debiutował w latach 50 dwudziestego wieku. Dla mnie osobiście ważne były trzy cechy jego twórczości.

Wajda był malarzem. Zaraz po zakończeniu wojny zapisał się na studia malarskie na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. I choć studia przerwał po dwóch latach, specyficznie malarskie podejście do filmowego kadru możemy obserwować w całej jego twórczości. Napięcie w nich buduje nie tylko akcja, czy dialog, ale sam obraz. Nie oznacza to jednak, że jego obrazy są statyczne. Pamiętam doskonale dwa z nich. Pierwszy to taniec gości weselnych w ekranizacji Wesela Stanisława Wyspiańskiego. Ten szalony korowód był obrazem społeczeństwa polskiego, nie tylko tego, o którym pisał Wyspiański na początku XX wieku, ale i tego z 1972 roku, kiedy powstawał film Wajdy. Drugi z takich obrazów, to ostatni kadr z filmu Człowiek z marmuru, w którym Agnieszka, młoda studentka szkoły filmowej idzie długim korytarzem w gmachu warszawskiej telewizji. Film powstał w 1976 roku i opowiadał o gorzkich faktach budowania socjalizmu w latach 50. Agnieszka pod koniec filmu decyduje się na nakręcenie dokumentu opowiadającego o tamtych wydarzeniach. Ostatni kadr pokazuje nie tylko bunt młodej adeptki szkoły filmowej, ale i postawę samego Wajdy. Jednak może najbardziej malarską jest ekranizacja Pana Tadeusza, zrealizowana przez Wajdę w 1999 roku. To nie jest film w klasycznym rozumieniu tego słowa, ale zbiór obrazów, które  można przeglądać jak księgę, siedząc przez dwie godziny w kinie.

z20364996qandrzej-wajda

Wajda był dziejopisarzem historii Polski. Polska była wielkim tematem jego twórczości. Poczynając od Kanału z 1956 roku, w którym opowiedział historię powstańców warszawskich z perspektywy ich klęski, aż po film Lech Wałęsa. Człowiek z nadziei z 2013 roku. Wajda nie umiał i nie chciał uwolnić się od Polski. I w tym jego wielka zasługa. Polska kinematografia posiada wielu wspaniałych reżyserów. Ze starszego pokolenia obok Wajdy najbardziej znanymi byli Krzysztof Zanussi i Krzysztof Kieślowski. Każdy z nich wybitny na swój sposób. Ale tylko w twórczości Wajdy Polska stanowi centralny temat. Dla mnie osobiście ważnym momentem było obejrzenie filmu Człowiek z żelaza z 1981 roku. Jest to kontynuacja Człowieka z marmuru. Akcja toczy się w roku 1980 podczas wydarzeń sierpniowych w Stoczni Gdańskiej. Film realizowano w pośpiechu. Premiera miała miejsce w lipcu 1981, czyli niecały rok po wydarzeniach sierpniowych. Wajda chciał uchwycić, świeże jeszcze, nastroje Sierpnia i genezę „Solidarności”. Entuzjastyczne przyjęcie filmu przez krytyków na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes, podyktowane zatarciem dystansu czasowego między wydarzeniami historycznymi a produkcją filmową, skutkowało przyznaniem mu pierwszej w historii polskiej kinematografii Złotej Palmy. Dla mnie jednak film ten był przede wszystkim lekcją „Solidarności”, której sam nie doświadczyłem z racji wieku, a do której włączyłem się dopiero w 1989 roku, podczas pierwszych wolnych wyborów.

I wreszcie Wajda był wychowawcą. Miałem okazję tylko raz spotkać go osobiście. Zaprosiliśmy go do duszpasterstwa akademickiego dominikanów w Krakowie. Przyszedł na spotkanie pomimo złamanej nogi. Pamiętam jak skakał na jednej nodze próbując wejść w dość wąskie drzwi krakowskiej „Beczki”. Spotkanie w młodzieżą było dla niego na tyle ważne, że nie mógł mu w tym przeszkodzić nawet gips.

Wajda był wybitnym reżyserem filmowym i nauczycielem krytycznego podejścia do własnej tradycji narodowej. Nie wiem czy moje porównanie nie będzie zbyt śmiałe, ale myślę, że tym kim dla Polaków XIX wieku był Mickiewicz, tym dla Polaków w wieku XX był Wajda.

 

(Tekst ukazał się pierwotnie po rosyjsku na strojnie: gaudete.ru)