Charles de Gaulle był człowiekiem fascynującym. Nie tylko ze względu na swój wzrost wyróżniał się spośród tłumu innych wojskowych i polityków. Wyróżniały go przede wszystkim zasady, którym pozostawał wierny. Być może na tle innych polityków tego okresu, takich jak Konrad Adenauer, Robert Schuman czy Alcide de Gasperi, nie jest aż tak wielkim kuriozum, jednak z naszego punktu widzenia generał-katolik i prezydent-katolik, wydaje się czymś niespotykanym, szczególnie w laickiej Francji. A takim waśnie był de Gaulle. Wychowanek jezuickich szkół, jako jedyny prezydent Francji posiadał w Pałacu Elizejskim prywatną kaplicę, w której co niedzielę uczestniczył we mszy świętej. Istniały dla niego trzy podstawowe wartości: Bóg, rodzina, ojczyzna. Każda z nich była źródłem jego siły.
Najczęściej kojarzony jest z żarliwą miłością ojczyzny. To dzięki niemu Francja zachowała honor podczas II wojny światowej i wyszła z niej po stronie zwycięzców. Był mężem stanu, który umiał podejmować twarde i niepopularne decyzje. To dzięki jego działaniom udało się w miarę spokojnie przejść okres rozliczeń po zakończeniu wojny. Kwestia nie była prosta i nie dotyczyła tylko polityków. Członkowie ruchu oporu domagali się usunięcia około 20 biskupów, którzy popierali Francję Vichy. To również w czasie jego prezydentury Algieria uzyskała niepodległość. W tym okresie kilkakrotnie dokonywano zamachów na jego życie.
Oczywiście miłość ojczyzny splatała się u niego w naturalny sposób z miłością Boga, jak u Joanny d’Arc i Charlesa Peguy. „Dla mnie historia Francji zaczyna się od Chlodwiga, – mówił w jednym z wywiadów – i decydującym momentem jest dla mnie chrzest Chlodwiga. Mój kraj jest krajem chrześcijańskim i ja zaczynam liczyć historię Francji, od wstąpienia na tron chrześcijańskiego króla”. Jednak obok tych dwóch wielkich źródeł nadziei i siły istniało jeszcze inne, małe a jednak stale obecne w jego życiu. W 1928 roku przyszła na świat jego druga córka Anna. Po pięciu miesiącach zdiagnozowano u niej syndrom Downa. To Charles pokazał żonie, że poza troskami i przygnębieniem, możliwe jest inne spojrzenie. „To dziecko jest znakiem z nieba”.
Podczas kampanii w Afryce północnej zwierzył się kapelanowi 4. Dywizji Pancernej: „Anne… księże kapelanie, cóż… jej urodziny były ciężkim doświadczeniem dla mnie i mojej żony. Ale niech mi ksiądz wierzy, Anne jest także naszą radością i naszą siłą. Tak księże kapelnie, ksiądz to rozumie, ona jest łaską Bożą w moim życiu. Pomaga mi trwać w skromności ograniczeń i ludzkich słabości. Strzeże mnie w bezpieczeństwie posłuszeństwa najwyższej woli Bożej… Pomaga mi uwierzyć w ewentualny sens i cel naszego życia, w ów dom Ojca, gdzie moja córka Anne odnajdzie wreszcie całą swoją wielkość i całe swoje szczęście”.
Słabość staje się źródłem siły, ponieważ przypomina nam, że tak naprawdę bez Niego nic nie możemy uczynić.
Piękne. Nie znałem de Gaule’a z tej strony.