Ruch Żywego Różańca został założony prawie dwieście lat temu w Lyonie przez Paulinę Jaricot. Miała zaledwie siedemnaście lat, kiedy po wysłuchaniu kazania porzuciła światowe przyjemności, by służyć Bogu. Kiedy byłem w Asyżu zdałem sobie nagle sprawę, że Klara kiedy zakładała swój pierwszy klasztor była nastolatką. Zarówno w przypadku Klary jak i Pauliny ważnym elementem ich powołania była negacja „próżności światowych”. Dziś już prawie nie mówi się o tym na kazaniach. Szkoda, bo może w ten sposób nie dajemy szans nowym ewangelicznie radykalnym nastolatkom.

Krótko po swoim nawróceniu Paulina dowiedziała się o niezwykle trudnej sytuacji księży pracujących na misjach. Utworzyła organizację opartą o sieć małych kół, w których członkowie zobowiązywali się do składania niewielkich datków. Z dziesiątek kół wyłaniały się nowe, tworząc fundusz na rzecz działalności misyjnej i rozkrzewiania wiary. Lyońskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary, zwane również Związkiem Lyońskim przekształciło się w potężną organizację. Kiedy Paulina miała 23 lata kontrolę nad Dziełem przejęła specjalna rada, odsuwając Paulinę od zarządu. Ten bolesny fakt miał jednak dla niej opatrznościowe znaczenie. Pozbawiona możliwości wsparcia finansowego otoczyła je modlitwą, równie dobrze zorganizowaną, jak samo Dzieło. Utworzyła niewielkie grupy składające się z 15 członków, którzy rozważając tajemnice różańca, mieli wspierać dzieło rozkrzewiania wiary. W ten sposób powstał Żywy Różaniec. W 1836 r. Generał naszego Zakonu przyłączył Stowarzyszenie Żywego Różańca do dominikańskiej Rodziny Różańcowej.

Rozmawiając niedawno z ojcem Sworadem, promotorem różańca na Ukrainie, zdałem sobie sprawę, w jak znikomym stopniu wykorzystujemy ten ogromny potencjał duchowy. Na Słowacji, skąd pochodzi ojciec Sworad, dominikanie obejmują opieką 300 000 członków róż różańcowych. Biuletyn wydawany każdego miesiąca rozchodzi się w nakładzie 30 000 egzemplarzy. Opiekę nad Żywym Różańcem pełnią tam tylko dominikanie. Prawie co tydzień ekipa kilku braci jedzie do różnych parafii, aby prowadzić rekolekcje dla grup żywego różańca.

O Paulinie Jaricot mówiono, że była zapałką wzniecającą ogień. W Polsce powstaje coraz więcej grup różańcowych zrzeszających młode osoby. Wato podtrzymywać ten ogień.