Terroryzm jest złem nękającym nie tylko islam. W latach 70. minionego wieku przez Europę przeszła fala terroryzmu, której autorami byli sami Europejczycy. Zbrojne bojówki IRA, ETA, Frakcji Czerwonej Armii, Czerwonych Brygad i wielu innych, dokonywały wielokrotnie zbrojnych akcji, w których ginęło mnóstwo osób. Nie chodzi mi o licytowanie się, kiedy i gdzie zginęło więcej ludzi. Śmierć każdego niewinnego człowieka jest tragedią. Chodzi o co innego. O fakt, że zarażenie wirusem nienawiści może dotknąć każdego, nie tylko muzułmanina. Szczerze powiem, że nie rozumiem ludzi głoszących hasła, że atak w Paryżu był zamachem na ludzkość, nawet jeśli opinie taką wygłasza ks. Lombardi. Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że setki, a nawet tysiące ludzi ginących na Bliskim Wchodzi, czy w Afryce, to też zamach na ludzkość. A po drugie, że ta sama ludzkość, równie skutecznie umie mordować.

Mieszkam za granicą już ponad osiem lat. O terroryzmie słyszałem we Włoszech, które w latach 70. doświadczyły jego siły. Dlatego w każdy weekend musiałem wysłuchiwać demonstracji przechodzących pod oknem naszego klasztoru. Pytałem Włochów, dlaczego co tydzień pozwalają na tak dużą ilość manifestacji. Odpowiedzieli, że dlatego by rozładować społeczne emocje, żeby nie doszło do eskalacji terroryzmu. Potem mieszkałem w Rosji, gdzie zamachami terrorystycznymi zajmowała się władza, żeby uzyskać społeczną akceptację działań wojennych. Ostatnio mieszkam w Kijowie, gdzie dwa lata temu strzelano do ludzi na ulicach. Strzelała władza do pokojowych demonstrantów. W żadnym z tych krajów terroryzm nie był związany z islamem, choć w każdym z nich ilość muzułmanów jest spora. W dwóch przypadkach na trzy, zginąć można było z ręki władzy.

Czujemy się zagrożeni. Zagrożenie rzeczywiście istnieje, jednak należy dokładnie ocenić jego skalę i źródła. Ostatnio kwestia islamskiego terroryzmu niebezpiecznie miesza się z kwestią uchodźców. Zdaję sobie sprawę, że te dwie kwestie przenikają się, jednak również tutaj dokładnie należy zbadać ich realny związek. Ekstremizm islamski jest zjawiskiem ogólnoświatowym. I znowu odwołam się do analogii z lat 70. Ideologia znacznej ilość grup terrorystycznych była marksistowska i w mniejszy lub większym stopniu były one związane ze Związkiem Radzickim, choć jej członkowie byli Niemcami, Francuzami czy Włochami. Zamknięcie granic nie spowoduje zaniku przepływu idei. Źródła ekstremizmu islamskiego nie tkwią jedynie w religii.

Jak zachować się wobec tej sytuacji? Jaka taktykę wybrać? Na pewno potrzebna jest solidarność wszystkich państw europejskich w walce z terroryzmem. Odcinanie się w tym momencie od Europy jest moim zdaniem jak najgorszym wyjściem z sytuacji. Podkreślanie „nie jestem Francuzem” jest błędem nie tylko z chrześcijańskiego, ale również z geopolitycznego punktu widzenia. Po drugie należy kontynuować pomoc nie tylko uchodźcom, ale przede wszystkim poszkodowanym na terenie, gdzie prowadzona jest wojna. Jako przedstawiciele Kościoła możemy kontynuować działania w tych dwóch kierunkach, nie angażując się w bieżącą politykę.

11060248_1145261995503232_9127700204442050664_o

foto. M. Maizuls

I ostatnia kwestia. Obok taktyki potrzebna jest jeszcze długofalowa strategia. Konieczne jest budowanie w naszym społeczeństwie strategii zaufania. Pisze o niej Jan Paweł II, zwracając się do organizacji międzynarodowych odpowiedzialnych za pokój na świecie: „Nie można osiągnąć pokoju bez dialogu (…), lecz dialog można w pełni prowadzić tylko wówczas, gdy dysponuje się wszechstronną informacją, zarówno na Zachodzie, jak na Wschodzie, na Południu i na Północy. Chcecie, ażeby był to »dialog pełny«, to znaczy dialog nawiązywany przy pomocy globalnej strategii przekazu: dzięki informacji, oczywiście, lecz także dzięki rozrywce, publicystyce, twórczości artystycznej, wychowaniu, uwrażliwieniu na wartości kulturalne. Właśnie poprzez taką strategię przekazu powinna się urzeczywistniać strategia zaufania”. Nie wystarczy zachowanie „równowagi lęku”, potrzebna jest strategia budowania zaufania między mieszkańcami Europy, między mieszkańcami Polski, i dopiero z tego zaufania może wypływać zaufanie do innych.