Wczoraj dotarł do mnie z Polski niezwykły prezent. Wielki album „Caravaggio. Dzieła wszystkie”, pięknie wydany przez specjalistów w tej dziedzinie, czyli niemieckie wydawnictwo Taschen. Otworzyłem od razu na stronie poświęconej mojemu ulubionemu obrazowi Caravaggia „Madonna Loretańska”, czy też częściej używana nazwa, „Madonna pielgrzymów”. Obraz ten znajduje się w kaplicy Cavalletti, w kościele św. Augustyna. Kościół, a właściwie bazylika, jest niedaleko od Piazza Navona. Idzie się wąską i krótką uliczką św. Augustyna, by po chwili znaleźć się na niedużym placu prosto przed renesansową fasadą. Często tam zaglądam tym bardziej, że można zrobić niedługi spacer odwiedzając trzy kościoły w których są obrazy Caravaggia.

– x –

Zwykle najpierw kieruję kroki do grobu św. Moniki, matki Augustyna. To patronka cierpliwej modlitwy, dobrego słowa o innych i spokojnej nadziei na zmartwychwstanie. Na ścianach kaplicy freski przedstawiające sceny z jej życia. Jedna dobrze znana z „Wyznań” Augustyna przedstawia śmierć Moniki w Ostii w roku 387. Augustyn poświęcił Matce większą część księgi dziewiątej „Wyznań”. Przed śmiercią na pytanie czy nie lęka się, że jej zwłoki zostaną tak daleko od rodzinnego miasta z humorem odpowiedziała: „Nic nie jest dalekie dla Boga i nie należy się obawiać, że mógłby On nie rozpoznać u kresu czasu, z jakiego miejsca ma mnie wskrzesić”.

– x –

Zaraz przy wejściu znajduje się duża figura Matki Boskiej od Porodu (Madonna del Parto). Rzeźba z XVI wieku, jedna z najbardziej nawiedzanych maryjnych figur w Rzymie. Otoczona wszelkiego rodzaju wotami, a świeczki palą się nieustannie. Często można spotkać kobiety w ciąży, które się tutaj modlą, a 9 października jest tutaj specjalny dzień modlitw dla matek oczekujących dziecka.

– x –

I wreszcie po lewej stronie, w pierwszej kaplicy, a więc najdalszej od ołtarza, „Madonna pielgrzymów”. Obraz przedstawia Maryję z Dzieckiem na ręku odbierającą hołd od pielgrzymów. Chociaż bardziej można pomyśleć, że to żebracy oderwali od domowych zajęć kobietę, która nie mogąc nigdzie się ruszyć bez swojego Maleństwa trzyma go teraz na rękach (może wystraszył się głosami bądź pukaniem), a przecież chłopczyk jest już dosyć ciężki, co wyraźnie widać. Ponadto u Caravaggia niezwykłe jest operowanie światłem, które delikatnie oświetla twarze, dłonie, a także pięty, reszta jest w cieniu bądź nawet ciemności. Obraz, kiedy powstał w 1604 lub 1605 roku, od początku budził kontrowersje. Dla wielu przedstawienie Maryi było zbyt „świeckie”, naturalistyczne. Niektórzy rozpoznawali w Maryi jedną z rzymskich utrzymanek, Lenę. Chyba jednak na tyle pociągało piękno tego obrazu, że chociaż nie umieszczono go w ołtarzu, pozostawiono w kościele.

Nie jest tajemnicą, że w swoim burzliwym życiu Caravaggio był otoczony przez wiele kobiet, najczęściej tzw. lekkich obyczajów. Zresztą przez pewien czas był to kościół często nawiedzany przez kurtyzany. Niektóre przychodziły na kazania w Wielkim Poście, a jedna z nich w liście do Wawrzyńca Medyceusza (czyli koniec XV wieku) napisała: „Poszłam do spowiedzi i dałam księdzu dwa złote dukaty, złote mówię. A teraz żałuję tego z głębi serca”.

Już się nie dowiemy, czego tak naprawdę żałowała: grzechu czy złotych dukatów.