Lęku najczęściej nikt sobie nie wymyśla. Może pochodzić z nas, jako niechciany owoc niezawinionych doświadczeń. Przychodzi także z zewnątrz. Boimy się o bezpieczeństwo swoje i bliskich, to zrozumiałe. Niekiedy lękamy się wyłącznie o utratę swojej pozycji, przecież i tak po ludzku bardzo rachitycznej. Nasza obawa może być także urojona.
Zaniepokojony wizją utraty swej władzy, Herod poddał się lękowi, a w efekcie uległ gniewowi i okrutnej w skutkach agresji. Czy narodzony w Betlejem Król, którego panowanie nie jest przecież z tego świata, mogło zagrozić pozycji Heroda? Czy jego chwiejna władza mogła coś wnieść w władzę Króla nad Królami? To był fałszywy niepokój. Chrystus nie przychodzi po to, by poddać nas zdyskredytować w oczach innych lub podważyć i tak niepewną naszą życiową pozycję. To raczej niewiara w to, że nasze imię dla Boga zawsze pozostaje cenne, bywa dla nas zgubne i okaleczające siebie i innych.
Trwoży się Herod, kiedy mędrcy zwiastują mu narodziny Króla, i by nie utracić królestwa, chce zgładzić Dziecię; a przecież gdyby w Nie uwierzył, nie potrzebowałby się lękać na ziemi i życie wieczne stałoby się dla niego wiecznym panowaniem. Czemu więc trwożysz się, Herodzie, słysząc o narodzinach Króla? Nie przychodzi On, by cię pozbawić panowania, lecz by pokonać szatana. Ale tego nie rozumiesz, więc się lękasz i srożysz. Chcesz zgładzić Tego jednego, którego poszukujesz, i stajesz się okrutnym mordercą wielu dzieci – z kazania św. Kwodwultdeusa, biskupa (Liturgia Godzin)
Niewinne dzieci z Betlejem. Ofiary lęku, z którym nie potrafił poradzić sobie dorosły człowiek. Gdzie się podział racjonalny osąd? Gdzie zgubiło się serce? Niewinne nienarodzone dzieci w sytuacji, gdy nie jedna kobieta pozostawiona zostaje sama sobie ze swoim lękiem o przyszłość, o reakcję otoczenia.
Lęk towarzyszył Świętej Rodzinie. Bali się o to, czy znajdą w Betlejem godne miejsce do narodzin syna. Potem naturalnie musieli obawiać się Heroda. Otwarci jednak na Boga – „oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem” (Mt 2,13) bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić – wyruszyli do Egiptu, mając przy sobie tylko to jedno pewne zabezpieczenie, na które musieli się zdać na samym początku drogo. To Ewangelia – źródło ufności i pokoju, które biło z obecności przy nich ich własnego dziecka – Syna Bożego. Stali się uchodźcami, bo swoim lęku pozwolili się Bogu prowadzić. Potem spotkali życzliwych, otwartych ludzi, którzy nie bali się przyjąć obcych – Żydów w dodatku, dla Egipcjan odwiecznych wrogów.
Czy my, europejscy chrześcijanie lub postchrześcijanie, ciągle jeszcze syci i bezpieczni, pozwolimy się w swoim lęku prowadzić Bogu? Czy zrozumiałem obawy związane z falą uchodźców poddajemy w ogóle Ewangelii? Czy mają wiarę w Boga, pozwolimy się My poprowadzić w nieznane? Kilka dni temu, w wywiadzie, kardynał Kazimierz Nycz mówił:
Obowiązkowo musimy pomagać. Nie przyjmuję do wiadomości głosu, że my nie będziemy pomagać uchodźcom z południa, bo nie wiemy kto to jest. [Trzeba] pomagać wszystkim (…) Musimy pomagać, aby nie być obok Ewangelii albo wbrew Ewangelii. Trzeba uwzględniać rodzące się obawy i lęki i należy zastanowić się, jak to robić, by taka pomoc była skuteczna i bezpieczna (…) pomagać rozważnie, roztropnie, bezpiecznie i sprawiedliwie (…) współpracować w tych wszystkich trzech podmiotach: państwo, samorząd i organizacje pozarządowe, by zrobić to humanitarnie i mądrze (…) Boimy się nie tylko tego, że migranci mogą przynieść ze sobą terroryzm. Boimy się tego, że w naszą pustkę demograficzną przyjdą ludzie, którzy nie będą się chcieć integrować. Niebezpieczeństwo jest takie, że oni swoją demografią, swoim poważnym traktowaniem wiary i swoim poważnym traktowaniem dzietności rzeczywiście nas zdominują (…) nas może wreszcie obudzą z pewnego hedonizmu, w którym jesteśmy i żyjemy.
W samej tylko Syrii, w wyniku wojny domowej, działań Państwa Islamskiego oraz nalotów zachodnich i rosyjskich, zginęło już ok. 12 tysięcy dzieci.
„Wtedy spełniły się słowa proroka Jeremiasza: Krzyk usłyszano w Rama, płacz i jęk wielki. Rachel opłakuje swe dzieci i nie chce utulić się w żalu, bo ich już nie ma” (Mt 2,18).
Zgadzam się i nie zgadzam się 🙂 . Zgadzam się, ze spostrzeżeniem, że sposób okazywania przez emigrantów religijności jest wytknięciem nam jej braku po naszej stronie i powoduje pewien dyskomfort, szczególnie u tych którzy nie do końca wierzą i zapalają Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
Ale … przypominam sobie opowieść o Jezusie i kobiecie kananejskiej. Jezus udzielił jej pomocy dopiero, gdy według Niego zdeklarowała właściwą Wiarę.
W internecie jest pełno filmów pokazujących, jak emigranci traktują naszą wiarę i powinno to dać do myślenia wszystkim tym, którzy niezależnie od swojego stanowiska we władzach politycznych, czy kościelnych, są tak chętni przytulać tych, dla których Jezus nie tylko nie jest Bogiem, ale co najwyżej Prorokiem i to nie pierwszym w kolejności.
Rozumiem, że nie ma obecnie dobrego pomysłu na przywrócenie pewnych wartości, ale wpuszczenie emigrantów to nie jest kupienie kozy, której można się pozbyć, aby uświadomić sobie jak fajnie było, gdy jej nie było.
Podsumowując i ja i ci, którzy powołując się na Biblię chcą wpuszczać emigrantów, czytamy to samo Pismo. A jednak, dla mnie jest tam napisane zupełnie coś innego.
Może dlatego, że ja mam luksus, mogę czytać sama i nie czuję potrzeby, aby moje stanowisko było przez kogokolwiek zaakceptowane lub przyniosło mi jakiekolwiek wizerunkowe korzyści, więc mogę opierać się wyłącznie na Słowie zapisanym przez proroków Boga, a nie na interpretacjach, interpretacji.
To ostatnie zdanie nie dotyczy treści artykułu, ale powołanej wypowiedzi.
Ooooo – to juz prawie w diecezji/parafii ojca Macieja….
Polska rodzina zaatakowana przez imigrantów w Schwedt, 50 km od Szczecina
Radio Szczecin doniosło w piątek 29.07 o ataku imigrantów na polską rodzinę. Zajście miało miejsce po niemieckiej stronie granicy, w trzydziestotysięcznym, przygranicznym Schwedt, niedaleko (około 50 km) od Szczecina. Szczecinianie bardzo chętnie robią tam zakupy.
Polacy zaatakowani bez żadnej przyczyny
W niedzielne popołudnie 24.07, rodzice z ledwie siedmiomiesięcznym
dzieckiem wybrali się do znajomych. Jak wynika z relacji ojca dziecka,
Bartosza Lissnera (w rozmowie z Radiem Szczecin), pod blokiem zaczepili ich dwaj młodzi, około trzydziestoletni Afgańczycy, którzy bez żadnego powodu wyzywali Polaków. Kiedy pan Bartosz powiedział, że rodzina chce przejść, napastnicy zaczęli wyprowadzać ciosy. Lissner upadł i uderzając głową o beton stracił na chwilę przytomność.
Żona pana Bartosza powiedziała reporterowi radia Szczecin, że jedną
ręką trzymała dziecko, a drugą broniła się przed popychającymi ją
Afgańczykami. Zdołała kilkakrotnie uderzyć napastników, po czym pan Bartosz odzyskał przytomność. Kiedy podniósł się z ziemi, imigranci uciekli.
Jak podkreśla Polak, odniósł on niewielkie obrażenia, które zostały
zaopatrzone przez pogotowie ratunkowe, które po około 15 minutach
przybyło na miejsce zdarzenia. W tej sprawie bulwersuje fakt, że niemiecka policja puściła agresywnych imigrantów wolno.
Imigranci w Schwedt
Schwedt jest niewielkim niemieckim miasteczkiem,
goszczącym imigrantów w zaaranżowanym specjalnie na ich potrzeby obozie
dla uchodźców – w budynku szkoły i w obiektach sportowych. Jeszcze jesienią 2015 r. sprawa utworzenia obozu tuż przy granicy z Polską wzbudzała wiele emocji i obaw, a głosy zaniepokojonych mieszkańców miasteczka nie zostały wzięte pod uwagę.
Nie trzeba było długo czekać, bo już na początku grudnia między imigrantami, osiedlonymi w Schwedt zaczęło dochodzić do ostrych bójek. Pobiło się wówczas około 20 osób, z czego co najmniej jedna trafiła do szpitala. W lutym br. Afgańczycy pobili się z Syryjczykami o boisko, raniąc przy tym jedną osobę. Z kolei w marcu podczas awantury w ruch poszły noże. Jedna z mieszkanek bloków sąsiadujących z ośrodkiem, nagrała marcowe zdarzenie.
http://pl.blastingnews.com/europa/2016/07/pilne-polska-rodzina-z-niemowleciem-padla-ofiara-ataku-dwoch-afganczykow-wideo-001042043.html?sbdht=_pM1QUzk3wsd4B3ibM-h3G2l33FQVURPiYRVi5UtB6tbrNYAihNIHCw2_
Polska rodzina zaatakowana przez imigrantów w Schwedt, 50 km od Szczecina
Reklamy
Radio Szczecin doniosło w piątek 29.07 o ataku imigrantów na polską rodzinę. Zajście miało miejsce po niemieckiej stronie granicy, w trzydziestotysięcznym, przygranicznym Schwedt, niedaleko (około 50 km) od Szczecina. Szczecinianie bardzo chętnie robią tam zakupy.
Polacy zaatakowani bez żadnej przyczyny
W niedzielne popołudnie 24.07, rodzice z ledwie siedmiomiesięcznym
dzieckiem wybrali się do znajomych. Jak wynika z relacji ojca dziecka,
Bartosza Lissnera (w rozmowie z Radiem Szczecin), pod blokiem zaczepili ich dwaj młodzi, około trzydziestoletni Afgańczycy, którzy bez żadnego powodu wyzywali Polaków. Kiedy pan Bartosz powiedział, że rodzina chce przejść, napastnicy zaczęli wyprowadzać ciosy. Lissner upadł i uderzając głową o beton stracił na chwilę przytomność.
Żona pana Bartosza powiedziała reporterowi radia Szczecin, że jedną
ręką trzymała dziecko, a drugą broniła się przed popychającymi ją
Afgańczykami. Zdołała kilkakrotnie uderzyć napastników, po czym pan Bartosz odzyskał przytomność. Kiedy podniósł się z ziemi, imigranci uciekli.
Jak podkreśla Polak, odniósł on niewielkie obrażenia, które zostały
zaopatrzone przez pogotowie ratunkowe, które po około 15 minutach
przybyło na miejsce zdarzenia. W tej sprawie bulwersuje fakt, że niemiecka policja puściła agresywnych imigrantów wolno.
Imigranci w Schwedt
Schwedt jest niewielkim niemieckim miasteczkiem,
goszczącym imigrantów w zaaranżowanym specjalnie na ich potrzeby obozie
dla uchodźców – w budynku szkoły i w obiektach sportowych. Jeszcze jesienią 2015 r. sprawa utworzenia obozu tuż przy granicy z Polską wzbudzała wiele emocji i obaw, a głosy zaniepokojonych mieszkańców miasteczka nie zostały wzięte pod uwagę.
Nie trzeba było długo czekać, bo już na początku grudnia między imigrantami, osiedlonymi w Schwedt zaczęło dochodzić do ostrych bójek. Pobiło się wówczas około 20 osób, z czego co najmniej jedna trafiła do szpitala. W lutym br. Afgańczycy pobili się z Syryjczykami o boisko, raniąc przy tym jedną osobę. Z kolei w marcu podczas awantury w ruch poszły noże. Jedna z mieszkanek bloków sąsiadujących z ośrodkiem, nagrała marcowe zdarzenie.