Opisana historia wydarzyła się bardzo dawano temu, na przełomie III i IV wieku w północnej Afryce. Początek ma miejsce w Aleksandrii, ówczesnym wielkim centrum kulturalnym i handlowym, mieście, które posiadało wspaniałą bibliotekę, oraz szkolę katechetyczną. Także w Aleksandrii znajdowało się więzienie, o czym, mało kto już pamięta. Jak każda tego typu instytucja nie cieszyła się ona wielką popularnością. Ludzie, którzy tam trafiali należeli do różnych kategorii społecznych. Można tam było spotkać niewolnika, urzędnika, kupca… Przyczyny, które spowodowały, że się tutaj znaleźli były różne; począwszy od realnych, przestępstwa drobne – kradzież, oszustwo, aż po poważne – zabójstwo, rozbój… Zdarzały się przypadki, że rzeczywiście ktoś niesłusznie tutaj trafił, ktoś na kogoś doniósł, bo wydawał się niewygodny, przeszkadzał.. Więzienie to nie pensjonat …
Nasza historia zaczyna się w więzieniu, gdzie spotykamy po raz pierwszy naszego bohatera. Jest to Etiopczyk, który był niewolnikiem. Pracował kilka lat na plantacji bawełny. Była to ciężka praca. Jego skóra była pełna słońca, a także pełna ran, które zadał jemu odpowiedzialny za zbiór kwiatów bawełny. Jeszcze jako młody chłopiec rozpoczął te pracę. Codziennie od rana do nocy praca na polu, wśród okrzyków innych niewolników, poganiaczy, którzy nie szczędzili razów bicza, aby zmusić do większego wysiłku robotników. I tak minęło kilkanaście lat. Mojżesz, bo tak miał na imię nasz niewolnik, pewnego pięknego dnia uciekł z plantacji. Związał się z grupa rozbójników, którzy napadali inne plantacje i sprzedawali bawełnę do miasta jako swoją. Ci, którzy kupowali od nich kosze pełne kwiatów nie interesowało skąd one są. Ważne było to, że mają produkt, który mogą oddać dalej do zakładów tkackich. Ten proceder trwał też kilka lat. Mojżesz w pewnym momencie awansował, został szefem bandy rozbójników. Ich rozboje nie dotyczyły tylko kradzieży bawełny, ale także zdarzało się napadać na domy bogatych patrycjuszy. Dochodziło wtedy do rozboju, do zabójstwa niewinnych ludzi, dorosłych, dzieci… Ktoś z grupy zdradził i Mojżesz trafił do więzienia. Takich jak on, rozbójników, było dużo… Wszyscy czekali na wyrok. Trwało to latami, gdyż tak paradoksalnie nikt się ich losem dalej nie przejmował. Dlatego też więźniowie planowali ucieczkę. Od czasu do czasu komuś udało się uciec. I więcej nikt o nich nie słyszał. W wiezieniu Mojżesz usłyszał o pustelnikach, którzy żyli na południu od Aleksandrii. Wielu dawnych więźniów tam trafiło, ale nie po to, aby zostać pustelnikami. Po prostu, nikt ich tam nie szukał i mogli dalej tam „spokojnie” żyć. Poza tym, wspólnoty mnichów wyplatały kosze z wikliny, które kilka razy do roku sprzedawano na targu w Aleksandrii. Wystarczyło tylko tam trafić, aby później handlować takimi koszami. Było to też niebezpieczne, ale cóż znaczy życie bez ryzyka… Myśl o tym, aby uciec z więzienia nie dawała spokoju Mojżeszowi. Śnił po nocach o koszach, którymi mógłby handlować. Mógłby rozpocząć nowe życie, gdzieś daleko; gdzieś gdzie nie będzie już niewolnikiem. Którejś nocy pełnej jasnych gwiazd udało mu się uciec. Razem z nim uciekło kilku jego kompanów. Podróż do miejsca, gdzie żyli pustelnicy trwała kilka tygodni. Po drodze spotykali podobnych do siebie rzezimieszków, którzy także pragnęli znaleźć się w kolonii mnichów.
Mojżesz był prostym człowiekiem, nawet nie umiał ani pisać ani czytać, ale wiedział jedno, nie można ufać ludziom, lepiej liczyć na siebie. Ucieczkę miał we krwi, zawsze przed czymś lub przed kimś uciekał, i tak cale dotychczasowe życie tak wyglądało. Jeszcze w więzieniu spotkał poganiacza wielbłądów, który z wypiekami na twarzy opowiadał o jakimś nowym bogu, któremu oddawali cześć pustelnicy. Ten bóg stal się człowiekiem, aby przynieść wolność wszystkim niewolnikom. Tylko jedna rzecz w tej całej opowieści nie podobała się Mojżeszowi, że ten Bóg umarł na krzyżu jak złoczyńca, jak zwykły rozbójnik. I do tego na krzyżu. I jeszcze wyznawcy tej religii twierdzą, że On żyje, że obiecał życie wieczne wszystkim, którzy w niego uwierzą. To było dla niego za trudne, zbyt skomplikowane. Ale w sumie jemu to nie przeszkadzało, w jakiego boga wierzą ci mnisi, najważniejsze, że mają oni wielbłądy i kosze. Dużo koszy; małych i wielkich, a mieszkańcy bogatych domów potrzebują takie kosze. To już była obsesja; w czasie podróży do osady pustelników śniły mu się kosze, stada wielbłądów, które czekały tylko na to, aby je ukraść. Nastąpił oczekiwany dzień, kiedy grupa zmęczonych, odartych zbiegów dotarła do miejsca przeznaczenia. W oazie, która była oddalona dzień drogi od miejsca gdzie w Sketis żyli mnisi była już znaczna ilość takich jak oni ludzi. Mieszali oni razem w dużym domu. Był to taki okres próby, aby później udać się do pustelników, aby wśród nich żyć. Dużo się tam mówiło o abbie Makarym Egipcjaninie, który wcześniej był poganiaczem wielbłądów a teraz jest odpowiedzialnym za osadę mnichów. Problem Mojżesza polegał na tym, że on nie chciał zostać mnichem, jego interesowały wielbłądy i kosze, które można było ukraść a potem sprzedać. Ale cóż, trzeba sprawiać wrażenie, że ma intencje zostać uczniem abby Makarego. Jeden z mnichów miał raz dziennie dla całej grupy spotkanie w czasie, którego opowiadał o Jezusie, o jego życiu. Cala ta historia zbawienia wydawała się Mojżeszowi naciągnięta, chociaż wydawało się jemu, że jakiś bóg kieruje całym światem, a nawet jego życiem. Doświadczenie życiowe nauczyło go, że z wielu trudnych sytuacji wychodził cały i zdrowy. Wielu jego kompanów zginęło, albo przepadło bez wieści. On ocalał. Mojżesz pomyślał sobie spróbuję dostać się do osady abby Makarego. Wtedy będzie można zobaczyć na miejscu, co się da zrobić z koszami, jak je wykraść. Minęło kilka miesięcy. Mojżesz mieszkał w małym domku niedaleko abby Makarego. Nawet podobało się jemu takie życie, pełne spokoju i pracy przy wyplataniu koszy. Ale nie mógł uwierzyć w Jezusa i w cale te historie o zmartwychwstaniu.
Znowu minęło kilka miesięcy, i Mojżesz został wysłany z grupą wielbłądów na targ do pobliskiego miasteczka, aby sprzedać kosze, owoc kilkumiesięcznej pracy mnichów. Pomyślał sobie, szczęście się do niego uśmiechnęło. Sprzeda kosze a potem wielbłądy i będzie mógł sobie spokojnie dalej żyć. Kiedy Mojżesz dotarł do miasta bez problemu znalazł targ i szybko sprzedał kosze. Za miastem była rzeka, tam postanowił odpocząć. Także trzeba było napoić wielbłądy. Kiedy tak odpoczywał i zastanawiał się nad swoim przyszłym życiem niespodziewanie napadło na niego czterech drabów – rzezimieszków. Mimo nierównej walki Mojżesz poradził sobie z nimi. Związał ich i zarzucił na wielbłądy i wrócił do osady mnichów. Przy wejściu do osady czekał na niego abba Makary. Abba powiedział do niego: „Nie bój się żyć z nami, dzisiaj Chrystus narodził się w Tobie, dotknął Ciebie w sposób niewidzialny i dokonał w Tobie cudu przemiany serca”. Mojżesz nie do końca rozumiał, co się z nim stało, ale wiedział jedno, Chrystus, który stal się Bogiem uczynił go wolnym i teraz nie musi więcej uciekać przed ludźmi. Odnalazł pokój serca w miejscu, w którym najmniej by się tego spodziewał.
Comments - No Responses to “Nie bój się żyć”
Sorry but comments are closed at this time.