Zwróciłem ostatnio uwagę, że w całej tej trudnej i złożonej dyskusji nad kwestią Uchodźców, jest coś szczególnie charakterystycznego zarówno jeśli chodzi o argumentację przeciwników, jak i zwolenników przyjmowania Emigrantów. Widać to zwłaszcza we wzajemnych, polemicznych komentarzach i odniesieniach się do siebie obu stron sporu.
Zwolennicy zarzucają przeciwnikom brak empatii, zwykłego ludzkiego współczucia wobec osób znajdujących się w dramatycznym położeniu oraz egoistyczną moralność i to w dodatku opartą na ksenofobii. Przeciwnicy zaś wytykają zwolennikom irracjonalną naiwność, brak zdrowego rozsądku, nieliczenie się z logicznymi konsekwencjami oraz skutkami, które już teraz możemy racjonalnie określić i oszacować. Zapewne jest to moje duże uproszczenie, ale po przeczytaniu pewnej ilości różnych tekstów na ten temat, nie mogę się oprzeć takiemu wrażeniu.
I właśnie w tym wszystkim przypomniały mi się słowa generała naszego dominikańskiego zakonu, br. Bruno Cadore, które usłyszałem od niego w te wakacje. Nie jestem w stanie przytoczyć ich dosłownie, ale brzmiały mniej więcej tak: Wierzę w dwie rzeczy, którymi warto się kierować w życiu, a zwłaszcza w życiu dominikańskim: przyjaźń i zaufanie w rozum. I są one nierozłączne. Bez przyjaźni nawet najmądrzejsze myślenie pozostaje martwe, pozostaje tylko suchym rozumowaniem, albo co gorsza prowadzi do bezwzględności i przemocy, którą dodatkowo wytłumaczy i usprawiedliwi. Ale sama przyjaźń bez rozumu, bez zaufania do myślenia mojego i myślenia innych, jest za głupia, żeby przynieść prawdziwe dobro sobie i drugim. Przyjaźń i rozum. To one sprawiają, że wreszcie serce zaczyna pracować.
Nie wiem jak to robić, ale chciałbym ocalić w sobie te dwie wartości: przyjaźni i zaufania w rozum. Żyć i kierować się nimi na co dzień, także w tak trudnych i złożonych kwestiach jak zajęcie stanowiska w sprawie Uchodźców. I nie być zmuszonym wybierać: albo przyjaźń albo rozum.
No właśnie, czy patrząc na 10 letnie muzułmańskie dziecko, które pokazuje do kamery gest poderżnięcia gardła, przychodzi wątpliwość, czy aby na pewno, dawanie tym ludziom schronienia jest miłosierdziem, czy tylko naiwnością?
W Syrii i krajach ogarniętych przez IS Chrześcijanie są nie tyle mordowani, co bestialsko mordowani. Bardzo powolne spalanie żywcem, cięcie żywego człowieka na narządy, czy bardziej “miłosierne” egzekucje polegające na ścięciu mieczem, rozstrzelaniu, albo poderżnięciu gardła.
Ale to nie wszystko, przed śmiercią często ci Chrześcijanie patrzyli jak na ich oczach gwałcono ich dzieci i żony, czasem wrzucając w tłum jako “łup wojenny”.
Na Zachodzie coraz więcej jest przestępstw, w tym zabójstw, powodowanych na tle religijnym przez Muzułmanów.
Czy gdy przyjdzie czas na nas, i będą gwałcić nasze żony i dzieci, będziemy mogli z czystym sumieniem, chwycić za broń (raczej w postaci noża niż broni palnej, której nam rząd zabronił posiadać) i walczyć z Muzułmanami? Czy raczej Chrześcijańską postawą jest patrzenie na gwałcenie dzieci i kobiet? Bo nie wolno zabijać? Lepiej zastanawiać się nad tym dylematem już teraz.
A może jednak powinno się tak zaufać Pan Bogu, że rozwiąże ten problem? Dlaczego wtedy pozwolił na wymordowanie Chrześcijan z Północnej Afryki, Azji mniejszej, części Bałkanów? Przecież tam były rdzenne Kościoły i stamtąd pochodzili Ojcowie Kościoła.
Może właśnie oni popełnili błąd bierności?
Może czas na krucjatę, w obronie naszych ziem i życia? Przypomnę, że Kościół, przynjamnije w Polsce nigdy nie oponował przeciw walce obronnej.
Bardziej byłbym skłonny naciskać na USA, Francje, Anglię i Niemcy, żeby zrobiły porządek w krajach, w których zaczęły obalanie reżimów, co spowodowało powstanie IS….
Muzułmanie napierający na Europę, to w wiekszości wina USA i jego Europejskich sojuszników. CIA myślało, że skłóci Muzłmanów i zaczną Się walki, które ich osłabią (szczególnie Iran). A co z tego wyszło? Potężne IS, które morduje setki tysięcy Chrześcijan, jeżeli w milionach nie liczyć.
A teraz bezczelnie Niemcy nam nakazują przyjmowanie imigrantów. Owszem, za przyjmowaniem imigrantów jestem, ale potrzebujących. Ilu Chrześcijan czeka w kolejce? A Polacy z Donbasu? To są łącznie setki tysięcy osób do przyjęcia!
Pani Mriiam Shaded z fundacji Estera, która sprowadza Chrześcijan z Syrii do Polski, mówi, że część tych Chrześcijan uciekła z Niemiec do Polski, pomimo, że tutaj mają mniejszą pomoc. A to dlatego, że zobaczyli jacy Muzułmanie zostali przyjęci do Niemiec. Ufam tym ludziom, że znają się na rzeczy lepiej niż ja czy jakikolwiek Polak…
Jeżeli więc odpowiemy “tak” muzułmańskim imigrantom, warto sobie poczytać o mordach dziejących się na Chrześcijanach. Czy będziemy w stanie wziąć za to współodpowiedzialność jeżeli w Polsce to samo się będzie działo? A jeszcze nie było Muzułmańskiego kraju, gdzie nie mordowano Chrześcijan…
Dla mnie jest więc sprawa nader oczywista. Bo gdyby ktoś przedstawił KONKRETNY plan resocjalizacji tych ludzi, to zastanowiłbym się nad tym, ale nikt nawet o planie nie pomyślał, a już sprowadzałby z miejsca 12 000 Muzułmanów…
Przy czym niestety raczej się nie da zresocjalizować większej grupy Muzułmanów, nie zmieniając ich religii. Kto to w PL potrafi zrobić?
Islam to nie religia pokoju. Czytałem Koran. Jasno jest tam napisane, że w obronie ziemi, trzeba mordować i ścigać po całym świecie niewierne psy. Mamy już u siebie meczety, więc święta ziemia też jest. To już jest dla ekstremistów sprawa jasna…
Napisałbym z chęcią w tej sprawie do Papieża. Nie wiem które doniesienia medialne co do jego opinii są prawdziwe. Bo już wiele czytałem w życiu przeinaczeń.
Pomysł z jedną rodziną (Papież nie mówił, że Muzułmańską) na prafię mi się podoba. Bo wtedy albo się Muzułmanin dostosuje, albo wyjedzie sam (do tej pory działo się raczej to drugie). Wtedy nie będą się też mogli jednoczyć w większe grupy, bo będa rozrzucenia. Łączenie się Muzułmanów w większe skupiska jest skrajnie niebezpieczne.
Ale władza świecka olała pomysł…
Ja nie chcę musieć za 20 lat zabijań Muzułmanów w obronie i jeszcze mieć wyrzuty sumienia czy to po Chrześcijańsku zabić napastnika, c zy patrzeć na gwałty i tortury.
Ale zgodzę się też z każdym nakazem Papieża. No chyba, że nie poda jak osiągnąc cel, który przedstawi. Już niestety przywykłem, do tego, że Kościół mówi co to trzeba robić, ale ni mówi jak (i wprost, szerze. Jeżeli mamy zginąć z rąk Muzułmanów, to chce to wiedzieć, pojechałbym już teraz, żeby nie patrzeć na późniejsze mordy).
Podobnie jest z obecnym rządem, mamy bronić życia nienarodzonego, ciągle są narzekania, ale nikt nie mówi jak to robić… Na razie wszystko jest nieskuteczne. A wpólnych modlitw prawie, że nie ma. Zresztą to tylko przykład, tego jest więcej.
Boję się, ze jak będziemy tka kiepskiej jakości Kościołem, to Kościół przetrwa, ale nie w Europie.
I marzy mi się, żeby proboszczowie nie mówili “to nie ma sensu, bo nikt nie przyjdzie”, ale jako duszpasterze, dali przykład modląc się nawet sami w kościele. Wiem, że księża idelani nie będą nigdy, bo są ludźmi. Ale skoro tyle się mówi o tym, żebyśmy my, świeccy dawali poznać swoją wiarę w pracy, na codzień, w rodzinie, to dlaczego księża nie moga tego robić w Kościele? Wśród swoich? Bardzo marzy mi się być w tak komfortowej sytuacji. Bo w pracy, w rozmowie z kimś kto słucha satanistycznej muzyki, albo jest skrajnym antyklerykałem i mówi wprost, ze księży by powybijał, to jest o wiele trudniej. Na prawde, nieraz rozpaczam, ze nie dostałem powołania do kapłaństwa, pomimo, że nie jest łatwe. Ale jednak trudny znosi się wśród “swoich”. I bardziej wiadomo co mówić. W rozmowie ze skrajnym antyklerykałem już tak łatwo nie jest.
Często mam wrażenie, że osoby świecie w swoim apostolstwie pozostały same, bez pomocy.
Na szczęście jesteście Wy, Dominikanie. Oraz nieliczni kaznodzieje troszczący się o dusze, a nie kasę kościelną:-)
Przepraszam, jeżeli moja słowa wydają się pełne goryczy. Ale takie są. Bo ja sam jestem jej pełen. Nie czuję wsparcia w Kościele jeżeli chodzi o trudne decyzje. Łatwo jest mówić “kochajcie” bez podawania kontretnych i AKTUALNYCH przykładów JAK to robić. Dominikanie to próbują, ale bez urazy, za mało Was niestety:/
Chciałbym aby mój proboszcz się o to bardziej troszczył. Niestety nie mogę z nim porozmawiać, bo się znowu obrazi.
Jeżdżę co prawda do innych parafii po porady. Ale proboszczowie też nie wiedzą jakie mieć zdanie… Zrzucają odpowedź na “sumienie”… Dlaczego więc obrad biskupów, które dawały by JASNE i KONRETNE światło na trudne sprawy? I nie kilka miesięcy po fakcie? Przecież są wśród księzy natchnieni ludzie. Nie mają oni prawa głosu czy jak?
Bardzo mi sie podoba Twoja wypowiedz… jestem z Toba…
A co by ksiądz poradził, żeby zachęcić przywódców Kościoła do zajęcia ogólnokościelnego stanowiska w sprawie imigrantów islamskich?
Pasterze nas porzucili, ostatnio na kazaniu zamiast porad usłyszałem prawie dosłownie “radźcie sobie jakoś sami.” Rozumiem tego księdza, nie jest zgromadzeniem biskupów, aby wypowiedzieć się w tej sprawie, ale po co wtedy pogarsza sytuację jak i tak już chyba każdy ma mętlik w głowie…
Łatwo jest mówić, żeby przyjąć dżihadyste do siebie, ale to nie księża będą ich widywać na co dzień. To my będziemy na pierwszej linii ognia. A na pierwszym miejscu gwałcone kobiety, to już się dzieje w Niemczech. Raport policji mówi “pladze”. Chciałbym przekazać tym księżom, którzy są za przyjmowaniem dżihadystów do nas, żeby spojrzeli w oczy zgwałconej przez islamistów kobiety. Czy nadal będą mieć takie samo zdanie?
Niech więc Kościół zdecyduje w końcu. Tylko zgromadzenie biskupów jest nieomylne. Dlaczego nic się nie dzieje w tej sprawie? Bo już zwariować można…
Brakuje nam Św. Pawła… On był jeden, a troszczył się nawet o prywatne sprawy wielu lokalnych Kościołów. A u nas trudno o zebranie się biskupów w erze gdzie przejechać 100km można w godzinę. Straszne…