Dziś uroczystość Pani Jasnogórskiej. Dla zakonnika, którego bracia i siostry w sposób szczególny zostali powierzeni opiece Matki Bożej, powinna być ona dniem radości i dziękczynienia. Każde wspomnienie Maryi może stać się takim dziękczynieniem. Za to, że Pan tak jak Maryję każdego z nas wybrał – mimo, że po ludzku, w oczach świata, nie miało to sensu.

W moim sercu rodzi się szczególna wdzięczność za „moją” Matkę – Pannę Marię. W Jarosławiu, gdzie przez ostatnie dwa lata mieszkałem, poznałem oblicze Maryi, które dodawało mi odwagi – chociaż ta rodziła się w bólach. Matka Boża Bolesna Pani Jarosławia to kobieta, która trzyma na rękach swojego Syna czekając na każdego, kto tak jak On na tych rękach chce się znaleźć. Cudowna Pieta w Jarosławiu pomogła już wielu ludziom niezależnie od tego kim są i skąd przychodzą. Pomogła także i mnie. Zwłaszcza w maju tego roku.

Przyznam się, że nasza… albo inaczej – moja miłość do niej rodziła się w kilu etapach. Na początku jako zapalony pracą duszpasterską neoprezbiter nie za bardzo zwracałem na Nią uwagę. Jest, niech będzie. Teraz się śmieje z tej młodzieńczo-kapłańskiej naiwności.

Bywało, że nadmierna pobożność Maryjna ludzi przychodzących do naszej bazyliki mnie irytowała. Wzgórze Pobożności to bardzo popularne miejsce w Jarosławiu i na Podkarpaciu. Ludzi modlących się przed cudowną figurą jest wielu. Można się domyśleć, jakie stany irytacji przechodziłem. Mój uformowany przez św. Tomasza światopogląd nie chciał się łatwo zgodzić na intencje przynoszone przed ołtarz. Tymczasem Matka Boża Bolesna nie robiła nikomu żadnych wyrzutów. Po prostu brała każdego na ręce.

Tu nie potrzeba wielkiej filozofii ani wzniosłej teologii. Po prostu przynosisz siebie całego, z tak pokręconym życiem jakie masz teraz. Albo cały złożysz się w Jej dłoniach, albo jakaś część ciebie będzie wymykać się i udowadniać, że nie warto. Odkrycie tego było dla mnie fascynujące. Piękno zaufania tych ludzi i brak skrępowania w obliczu łaski, jaką Bóg przez Maryję im daje krępowała mnie i onieśmielała wobec ogromu nadziei, którą przez nią otrzymywali.

Matka Boża Bolesna jest dla mnie zaproszeniem do tego, żeby nikogo nie potępiać. Ogrom bólu, który w sobie nosimy i tak jest wielkim uciemiężeniem. Ona ma swoje sposoby na to, żeby otworzyć ludzkie serca. Nie o wszystkich muszę wiedzieć, nie wszystkie muszę znać. Wiem, że przy niej mogę czuć się bezpiecznie. Moje ciężary jej nie przerażają – na swoich rękach trzyma Syna, który uniósł je wszystkie.

Dziękuję Ci, Matko Boża Bolesna. I mimo, że nie do końca wszystko rozumiem, wiem, jak wytrwale każdego z nas trzymasz w swoich rękach.

mbb