Problem uchodźców dla każdego, niezależnie od tego jak tę sprawę by rozwiązał, powinien być wyrzutem sumienia. Oczywiście na naszym europejskim sumieniu tych ran jest więcej, nie trzeba szukać „na końcu świata”, wystarczy popatrzeć za okno.

Warto jednak w cierpieniu milionów ludzi zobaczyć nasze zobojętnienie, którego nie brakuje także na naszym lokalnym podwórku. Nie radzimy sobie z cierpieniem innych rozpoczynając od naszych najbliższych, sąsiadów, a na wielu bezimiennych ofiarach konfliktów kończąc. Zbyt często przerzucamy się odpowiedzialnością szukając winnych – kiedy być może rozwiązanie jest w każdym z nas.

Oczywiście nie stać nas na to, aby każdemu pomóc na miarę jego oczekiwań albo inaczej, zwyczajnej, ludzkiej przyzwoitości. Warto jednak zastanowić się nad tym, co możemy zrobić realnie, chociażby rozpoczynając od pracy nad własnym sumieniem.

Święty Tomasz z Akwinu pisał o miłości, że jest praaktem woli. Czymś pierwotnym wobec każdej z naszych decyzji. Czy w naszym myśleniu o innym człowieku myślimy o nim z miłością, która ubezpiecza nasze decyzje? Wydaje się, że często każdy z nas w swoim działaniu, wcześniej w myśleniu, za rzadko korzysta z tego daru, który w Bogu kończy się miłosierdziem. Wolimy myśleć o zyskach i stratach podejmowanych przez siebie rozwiązań. Co by było, gdyby Bóg tak działał.

Globalność problemu uchodźców powoduje, że temat dzieje się jakby obok nas, tymczasem zapominamy, że być może ten świat będzie taki, jakim ja jestem człowiekiem. Kościół będzie taką wspólnotą, jakim ja jestem chrześcijaninem.  Nasze człowieczeństwo nie jest banałem. Nasze chrześcijaństwo nie jest banałem. Nic we mnie nie jest trywialne. Moja modlitwa, oczywiście powinno się być człowiekiem wierzącym, nie jest ani banalna ani trywialna.

Ktoś powie tylko tyle… być może warto powiedzieć, że aż tyle. Pytanie o motywacje. Oddając swoją relację z Panem Bogiem, oddajemy innym coś, co dla nasz najcenniejsze – własny kawałek nieba.

Modlitwa o pokój motywowana miłością pozwoli nam zobaczyć, że rozwiązanie tego, co za oknem, a w konsekwencji – problemów uchodźców, jest nie problemem gdzieś obok, ale we mnie. Nie chodzi o to, aby zmieniać świat, ale by zmienić siebie. Wtedy być może świat zmieni się razem z nami.