Bardzo dużo radości sprawiło mi obejrzenie vloga „Początek Wieczności”. Natrafiłem na niego, przeglądając w niedzielę Internet. Vlog, czyli wersja wideo coraz popularniejszych blogów, ostatnimi czasy przykuwa moją uwagę, prowokując we mnie wiele pytań na temat obecności Kościoła w tej części przestrzeni wirtualnej. „Początek Wieczności” tę uwagę przykuł w sposób szczególny.

Para młodych małżonków opowiada, w jaki sposób budowali, budują i mają zamiar budować relację między sobą. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie to, że w międzyczasie wskazują na to, jak ważna w tej relacji jest dla nich obecność Pana Boga. Robią to w tak naturalny sposób, że dla odbiorcy, Jego obecność w tym związku jest równie oczywista, co dla współmałżonków. Wszystko jest okraszone onieśmielającymi uśmiechami (trafnie w jednym z vlogów autorzy zwrócili uwagę, że nie zawsze, z różnych przyczyn, obecnych na ich twarzach), dużą spontanicznością i uroczą nieporadnością (o, której sami często mówią).

Zdjęcie użytkownika Początek Wieczności.

https://www.facebook.com/gomulkowie/?fref=ts

Z jednej strony ma się wrażenie, że uczestniczy się w czymś ważnym, z drugiej – brak w tym wszystkim pompatyczności, sztucznej powagi, czy też nieuzasadnionej egzaltacji. Każdy, kto obejrzy tego vloga, może czuć się zaproszonym do tej relacji. Niezależnie od tego, czy jest wierzący, czy sam żyje w małżeństwie, czy po drodze mu ze wszystkim, co na vlogu widzi i słyszy, może poczuć się przy autorach bezpiecznie. Nikt nikogo nie atakuje, nie oskarża, nie wytyka takich czy innych działań. Ten vlog jest świadectwem.

Można o Bogu i Kościele mówić w taki sposób, w którym nie trzeba go tylko bronić. Można głosić kerygmat – tak, że odbiorca będzie miał możliwość wyboru. Można pokazać, że czas jest niezwykle istotny w budowaniu relacji pomiędzy ludźmi, ale i nami a Bogiem, w konsekwencji nami a Kościołem. Można pokazać, że nie trzeba wszystkiego na raz.

Brakuje nam takich świadectw. Zwłaszcza w przestrzeni, do której mają dostęp ludzie młodzi. To z niej czerpią większość swoich informacji o świecie. Można się na to oburzać, ale od tego ta rzeczywistość się nie zmieni. Trudno znaleźć i doświadczyć normalności w mówieniu o Kościele wśród tych, którzy o tym Kościele w Internecie mówią. Zasada, że jeżeli ktoś nie jest z nami, jest przeciwko nam, wydaje się królować w opisie tego świata wśród tych. którzy być może z tego świata nie są, ale to w nich (przez nich) Bóg chce ten świat nawrócić, a w konsekwencji także zbawić.

Oczywiście, nie jest tak, że vlog, o którym piszę, jest jedynym miejscem, gdzie jako katolik mogę się w Internecie poczuć bezpiecznie. Tych miejsc jest sporo. Zastanawiam się tylko, czy nie może być ich więcej. Nie oszukujmy się: jako katolicy jesteśmy gdzieś w tyle peletonu w korzystaniu z mediów społecznościowych, z tego, co proponuje świat Internetu. I zamiast oburzać się, że nie mamy „wzięcia”, zastanówmy się, co zrobić, żeby było inaczej. Można to osiągnąć, w sposób zgodny z Ewangelią, trzeba się go tylko nauczyć. Tutaj potrzebna jest ciężka praca, bo być może inni pracują ciężej i bardziej wytrwale od nas.

Inspirujące było dla mnie spotkanie z „Początkiem Wieczności”. Jak już pisałem, takich miejsc w Internecie kilka się znajdzie. Warto ich poszukać, można się będzie mile zaskoczyć. Być może sami coś, niekoniecznie w przestrzeni medialnej, ale w sowim własnym świecie równie inspirującego stworzymy.