Każdemu z braci nieustannie powtarza się w czasie dominikańskiej formacji, że jednym z głównych haseł naszego Zakonu jest veritas – prawda. Od początku czułem powagę tego zobowiązania. Wiedziałem, że jako dominikanin powinienem prawdy bronić, strzec, a co najważniejsze, nieustannie ją poznawać.

Trudno dbać o coś, o czym nie ma się bladego pojęcia. Trywializując: to mniej więcej tak, jak opowiadać o smaku chleba, nigdy go nie próbując. Czy chociażby mówić, jak ważna i potrzebna do utrzymania życia jest woda, nigdy jej nie pijąc.

Ks. Józef Tischner powołując się między innymi na św. Augustyna pisał, że „życie ludzkie jest jednym wielkim pielgrzymowaniem. A kto pielgrzymuje, ten jest wystawiony na niebezpieczeństwo błądzenia. Kto błądzi, ten gubi nie tylko drogę, ale i siebie. W ostatecznym rozrachunku błądzić to gubić siebie. Rozumiemy teraz, po co człowiekowi potrzeba światła prawdy, dlaczego filozofowie kładą taki nacisk na tę potrzebę – aby człowiek nie zgubił samego siebie.”

Uświadomienie sobie faktu, iż na początku drogi nie pozna się całej prawdy, jest zbawiennym doświadczeniem. Świadomość tego, że czekają nas na tej drodze przygody, i że najprawdopodobniej nie unikniemy zmęczenia, a przez to być może i złych rozwiązań, może dodać pokoju. Oczywiście, może także sfrustrować, kiedy zapomnimy jaki cel jest przed nami. Być może nie uda się nie zbłądzić chociaż raz. Pytanie, czy cały czas będziemy chcieli szukać właściwej drogi.

Nieustanne poszukiwanie odpowiedniej dla nas drogi wiąże się z niebezpieczeństwem. Unikanie niebezpieczeństwa jest w jakiejś mierze unikaniem drogi. Nie chodzi o to, aby się wszystkiemu poddawać. Być może chodzi o to, aby nie skupiać się na przeciwnościach i na tym jak je pokonać, ale na tym, co zrobić, żeby stawać się silniejszym i dzięki temu potrafić sobie z nimi radzić.

Jeżeli drogę wskazuje nam światło, może samemu warto to światło magazynować w sobie. I zamiast na oślep za nim biec, potykając się o innych i ich na drodze przewracając, taranując, robiąc im krzywdę, warto nim świecić w sobie. Przez to, że będziemy mieli je w sobie tym, którym w innym wypadku zrobilibyśmy krzywdę, będziemy mogli pomóc dojść do celu razem z nami.

Nawet jeżeli jadło się chleb i piło się wodę, i zna się ich smak. Inni nie poczują go, kiedy będziemy im o nim jedynie opowiadali. Jeżeli widzimy, że ktoś nie widzi światła w swoim życiu, nie tylko możemy na nie wskazać, ale możemy się nim z siebie podzielić – jeżeli je w sobie mamy.

„Nie ma dla człowieka większego niebezpieczeństwa niż bezmyślność” – pisze Tischner. Bieg za prawdą na oślep może spowodować, że stracimy od niej wzrok i nigdzie nie dojdziemy, gubiąc się na samym początku.

Jeżeli Chrystus jest naszą prawdą, to ta Prawda wymaga zrozumienia. Zrozumienie bez myślenia może się nie udać.