Od niedzieli chodzi za mną przekonanie o tym, że Bóg uwielbia zaczynać od nowa. Prowokuje, wyciąga daleko poza granice tego, co moglibyśmy sobie wyobrazić o sobie i o Nim, a potem zaczyna od nowa. Od nowa, za każdym razem jeszcze dosadniej udowadnia nam swoją miłość. Oferuje nam swoje miłosierdzie.

Kiedy patrzyłem na tego biednego Abrahama, którego spotkaliśmy w niedzielnym czytaniu, pomyślałem sobie, zapewne nie jako pierwszy, który to sobie pomyślał: co by się stało, gdyby Abraham po pierwsze – nie posłuchał Boga, po drugie – nie uwierzył, że tu nie chodzi o śmierć jego syna.

W dominikańskiej teologii siłę do życia dają mi dwa dość charakterystyczne dla niej elementy. Nie jest to własność naszego Zakonu, ale w nim się to niezwykle często podkreśla. Jako dominikanin, powinienem teraz dodać, że oba twierdzenia powinny zostać doprecyzowane. Polecam w tym miejscu indywidualne poszukiwania. Będą fascynujące.

Bóg dopuszczając do człowieka jakąkolwiek próbę, nie robi tego, aby człowieka w niej potępić. Ale po to, aby człowieka zbawiać. Związane jest to z tym, co moglibyśmy nazwać istotą Pana Boga. Sięgnąć musielibyśmy w tym miejscu do czegoś bardziej pierwotnego i uniwersalnego niż poszczególne sytuacje, których jesteśmy bohaterami.

Trzeba byłoby zapytać o to, kim jest i jaki jest mój Bóg? Czy ten Bóg, w którego wierzę jest dobry i chce dobra? Czy nie ma w Nim podtekstu i tego wszystkiego czego spodziewalibyśmy się po kimś fałszywym i niejednoznacznym? W konsekwencji czy Bóg może mieć chwilę słabości i zwątpienia w swoją wszechmoc.

Człowiek wyposażony jest we wszystko to, co powinno przydać się w drodze. Przekonaniu o tym, że się nie da przeczyć powinny wszystkie świadectwa, że mimo wszystko się udaje. Świat jest pełen prywatnych bohaterów, którzy w codzienności podejmują wyzwania dla wielu z nas nie do wyobrażania.

W doświadczeniach duchowych Bóg tylko czeka, aby udzielać nam swojej łaski. Jak dobry ojciec, podsuwa nam różne rozwiązania nie ujawniając swojej inicjatywy. I nawet jeżeli po ludzku nie da się już nic zrobić, a przed nami wyrasta mur nie do przejścia – dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Tutaj znowu pojawia się fundamentalne pytanie o naszą wiarę i o to, czy czasami nie podejrzewamy Pana Boga o niecne plany wobec nas.

Nie lubię patosu w zakończeniach książek, kazań oraz blogów – takiego kato-nadymania, że teraz to już będzie tylko pięknie. Nie będzie. Niemniej, zdarza mi się żartować z moich znajomych, którzy nie wierzą w Pana Boga, że chrześcijanie maja łatwiej. Że z Panem Bogiem zawsze można od początku. Tam gdzie dla nich coś się kończy, u nas przygoda być może dopiero teraz się zaczyna. My mamy kogoś, kto nas zawsze kocha, zawsze wybacza, zawsze na nas czeka. Tam, gdzie na nich być może nie czeka już nikt, przed nami staje Pan Bóg.

Pytanie: czy jesteśmy w stanie w to uwierzyć? Czy potrafimy Panu Bogu zaufać? Bóg uwielbia zaczynać od nowa.