W różny sposób możemy przeżywać jubileusze. Na pewno są one okazją do wyrażenia wdzięczności za przeżyty czas. W przypadku naszego jubileuszu będzie za co dziękować, ponieważ ogarniamy wspomnieniem 800 lat istnienia naszego Zakonu. W takim momencie uzmysławiamy sobie jak wiele z tego, co przeżyliśmy było dziełem Bożej Opatrzności, zarówno kiedy myślimy o historii Zakonu, jak i o naszej indywidualnej przygodzie dominikańskiej. Jubileusz pomaga nam oderwać się od codzienności i skierować spojrzenie na Boga, który jest tak naprawdę źródłem wszelkiego dobra w nas.
Patrząc wstecz, dostrzegamy jednak, że nie wszystko było dobre. Dlatego jubileusz, jak pokazał nam to wyraźnie Jan Paweł II, jest również okazją do przeproszenia za niewierność w naśladowaniu Chrystusa. Papież mówił wprost o metanoi: „W obliczu tego Wielkiego Jubileuszu w Kościele potrzebna jest metanoia, to jest wskazanie historycznych niedociągnięć i zaniedbań swoich synów wobec wymogów Ewangelii. Tylko odważne uznanie win, a także przeoczeń, za które chrześcijanie są w jakiś sposób odpowiedzialni, oraz szlachetny zamiar naprawienia ich z Bożą pomocą, stanowić będą skuteczny impuls dla nowej ewangelizacji i ułatwią drogę do jedności”. Uznanie win jest warunkiem skuteczności nowej ewangelizacji.
Jest jeszcze trzeci komponent świętowania jubileuszu. Jest on okazją do zrewidowania własnego życia. Poproszono mnie o przedstawienie mojego wariantu świętowania jubileuszu 800-lecia naszego Zakonu. Odpowiem bardzo krótko.
Kilka lat temu przy grobie św. Jacka jasno zdałem sobie sprawę jak chciałbym świętować jubileusz. Jestem przekonany, że jednym z możliwych sposobów uczczenia jubileuszy byłoby, powtórzenie tego, co zrobił Dominik zaraz po zatwierdzeniu zakonu przez papieża, a mianowicie rozesłanie braci. W Libellus Jordana z Saksonii czytamy, że Dominik „zobaczył bowiem w widzeniu wysokie i piękne drzewo, na którego gałęziach mieszkała wielka liczba ptactwa. Drzewo się zatrzęsło, a gnieżdżące się na nim ptaki uciekły. (…) Wezwał więc Ducha Świętego i zgromadził braci, którym powiedział, że postanowił w sercu wszystkich ich, choć tak nielicznych, wysłać w świat, by już dłużej w tym miejscu wspólnie nie mieszkali. Zdziwili się wszyscy tym tak nagłym jego nakazem, ale ponieważ byli pod oczywistym wpływem jego autorytetu i świętości, przystali na to z łatwością w nadziei, że wszystko zmierza ku dobremu”. Tradycja przekazuje man jeszcze słowa Dominika, który powiedział, że „ziarno rozsiane wydaje owoc, ale gdy je gromadzić w jednym miejscu – gnije”.
Wielokrotnie słyszałem od braci opinię, że nasze klasztory w Polsce są przepełnione. Może warto potrząsnąć wysokim i pięknym drzewem, by wielka liczba ptactwa wzbiła się w niebo? Może jest w tym trochę szaleństwa, ale kiedy jak nie podczas jubileuszu mamy sobie na nie pozwolić.
Tak – to wspaniała wizja…. Rozesłać braci z zakonu kaznodziejskiego na misje… Zwłaszcza tych, co siedzą wieczorami i oglądają ligę mistrzów albo konkurs chopinowski bo się brzydzą stanem debaty publicznej w Polsce… Ziarno gnije w dostatku… Albo tych, którzy z takim zapałem przyjmowaliby w Polsce islamistów – żeby ich “ubogacili kulturowo” ! Taaaaak – misje w krajach islamskich…. TO JEST WIELKIE WYZWANIE – NA WIELKI JUBILEUSZ !!!
A co jest złego w oglądaniu Ligi Mistrzów czy Konkursu Chopinowskiego? Wróć na ziemię Jerry.
W oglądaniu telewizji, zwłaszcza przez osoby duchowne (dodatkowo z zakonu żebraczego) nie ma nic złego, jest za to samo dobro. Toż to przecież najnowocześniejsza forma modlitwy.