Jesienią pisałem o samej idei świętowania jubileuszu. Dziś, wspominając świętego Dominika, chciałbym dopisać ciąg dalszy. Wielokrotnie słyszałem od braci opinię, że nasze klasztory w Polsce są przepełnione. Może warto potrząsnąć wysokim i pięknym drzewem, by wielka liczba ptactwa wzbiła się w niebo? Może jest w tym trochę szaleństwa, ale kiedy jak nie podczas jubileuszu mamy sobie na nie pozwolić. Dokąd posłałby nas Dominik, gdyby żył dzisiaj? Często mówi się, że gdzie dwóch dominikanów, tam trzy punkty widzenia. Każdy z nas ma na pewno jakieś priorytety. Wpatrując się w Dominika myślę o trzech kierunkach (widać wystarczy nawet jeden dominikanin, żeby pojawiły się trzy idee).
Po pierwsze Prowansja, czyli region doświadczony herezją. Warto zwrócić uwagę, że misja ta była wypadkową doświadczenia samego Dominika i pragnienia Kościoła powszechnego. Dominik od samego początku był człowiekiem Kościoła. Którą z diecezji wybrałby dzisiaj? Która diecezja potrzebuje najbardziej naszego głoszenia? Gdzie jest największa ilość osób niewierzących, lub niepraktykujących? I wreszcie, dokąd posyłają nas biskupi? Sam myślę o Koszalinie, Legnicy, Świdnicy.
Po drugie Paryż, czyli intelektualne centrum średniowiecznego świata. Jeśli chodzi o miasta akademickie w Polsce, to jesteśmy obecni wszędzie, gdzie być powinniśmy. Natomiast pojawia się inne pytanie. Czy prowadzimy tam duszpasterstwa akademickie? Ostatnio o. Łukasz Filc pisał, że właściwie powinno mówić się o duszpasterstwie studentów. Czy jesteśmy w stanie poprowadzić duszpasterstwo akademickie, które będzie wychowywało elity kraju, a zarazem będzie sprawowało posługę wobec pracowników akademickich?
Po trzecie Kumani, czyli misja. Poza granicami Polskiej Prowincji jest sporo ciekawych miejsc. Sądzę jednak, że powinniśmy iść po śladach świętego Jacka, czyli na Wschód. Trudno liczyć na to, że inne prowincje poślą braci na Ukrainę, Białoruś, czy do Rosji. Misja na tych terenach była zapoczątkowana przez Jacka, a potem prowadzona przez Kongregację Peregrynantów, którzy swoją działalnością ogarniali Bliski Wschód, Kaukaz i Azję Centralną. Co piąty mieszkaniec Krasnojarska ma skośne oczy, a połowa małżeństw w diecezji saratowskiej jest zawierana między katolikami i muzułmanami.
Dokąd posłałby nas Dominik pozostaje tajemnicą. Staramy się odkrywać właściwe kierunki podczas kapituł, ufni w jego obecność pośród nas. Jestem natomiast przekonany, że pytanie “dokąd?”, jest kluczowe dla naszej tożsamości.
Dokąd posłałby nas Dominik, gdyby żył dzisiaj ?
Jaki Koszalin, jaka Legnica, jaka Świdnica….
Jakie duszpasterstwo akademickie….
Czy to są cele misyjne na 800 lecie zakonu kaznodziejskiego ?!?!
Kierunek jest prosty…
Niech to będzie…. Paryż 2016 AD !
Deus Vult !
Tylko – czy są jeszcze na świecie prawdziwi dominikanie
gotowi głosić Jezusa Chrystusa – Przedwieczną Prawdę
i – oddać życie za wiarę ?!
Rozmowa z ks. Guyem Pagesem Islamizacja – kara za apostazję
Poddając się strachowi, już ulegamy islamizacji, bo islam znaczy właśnie
„poddanie”. Francuzi, nawet kiedy dostrzegają ten problem, nie mają
możliwości rozwiązania go, ponieważ krępuje ich republika, która – w
imię rzekomej wolności religijnej – zabrania im działać. Nie uznaje przy
tym faktu, że islam wcale nie jest religią, tylko totalitarnym systemem
politycznym – mówi ksiądz Guy Pagès, autor książki Przesłuchać islam;
1501 pytań, które należy postawić muzułmanom, w rozmowie z Piotrem
Doerre.
Zamachy, do jakich doszło niedawno w Paryżu, wstrząsnęły całą Europą. Chyba nikt
we Francji nie ma już wątpliwości, że islam to poważny problem?
Nie byłbym tego taki pewien. Przede wszystkim o islamie nie mówi się dziś
prawdy – to wielkie nieszczęście. Z tego powodu muzułmanie nie mogą się
nawrócić, a niemuzułmanie, którzy nic o islamie nie wiedzą, myślą, że
jest on w gruncie rzeczy religią dobrą, a źli są tylko fanatycy.
Co więcej, w panującej obecnie mentalności postępu, w której za lepsze
uważa się zawsze to co nowsze, islam – późniejszy w historii od
chrześcijaństwa – jawi się wielu ludziom jako coś z definicji od
chrześcijaństwa doskonalszego. Kraje Europy Zachodniej, wyrzekając się
chrześcijaństwa, zaczęły sprzyjać islamizacji, a sam Kościół wydaje się
nie mieć nic przeciwko opinii, że islam jest religią dobrą. Droga do
islamizacji Europy jest więc otwarta, a na całym globie żyje miliard
czterysta tysięcy muzułmanów – przekonanych, że ich misją jest
narzucenie światu szariatu.
Najgorsze zaś jest to, że prawodawstwo europejskie zaczyna się do szariatu
dostosowywać. Na przykład, we Włoszech odbył się proces muzułmanina,
który pobił i uwięził swoją córkę dlatego, że spotykała się z
niemuzułmaninem. Sędzia włoski uniewinnił oskarżonego uzasadniając, że
zrobił to dla dobra córki i działał według własnych wartości. Tak oto
prawo islamskie okazało się ważniejsze od prawa włoskiego.
Jest wiele przykładów na to, że muzułmanie zamieszkujący Europę żyją w
zupełnej niezgodzie z panującymi tu prawami, szczególnie rażąca wydaje
się jednak poligamia. Czy to częste zjawisko we Francji?
Zgodnie z obecnymi przepisami na temat rodziny jeden mężczyzna – nawet jeśli
oficjalnie nie jest zdeklarowanym poligamistą – może mieć kilka kobiet, z
którymi ma dzieci. I albo te kobiety mieszkają razem z nim, albo
deklarują się jako matki samotnie wychowujące dzieci, nabywając tym
samym prawo do subwencji socjalnych, przydziału mieszkania i wszelkiej
innej pomocy. Mężczyzna z taką sytuacją rodzinną może bardzo dobrze żyć dzięki świadczeniom socjalnym przekazywanym jego kobietom. W niektórych przypadkach taka comiesięczna pomoc pozwala na uzbieranie całkiem pokaźnej fortuny. Poligamia jest
zatem metodą zarabiania pieniędzy.
Dlaczego francuskie władze nie przeciwdziałają tego rodzaju praktykom i w ogóle ekspansji islamu?
Bo zaślepia je zasada laickości, która postuluje równość wszystkich
religii. Francuska klasa polityczna nie rozumie, czym jest islam i nie
może tego zrozumieć, nie odwołując się do Chrystusa. Bo islam istnieje
tylko po to, aby zniszczyć chrześcijaństwo. Kiedy nie wierzy się w
Chrystusa, nie jest się w stanie poznać prawdy na temat islamu.
Wynika z tego, że to laicyzacja otworzyła Francję na przyjęcie islamu…
We Francji laickość jest dogmatem, którym Francja się szczyci na całym
świecie. Właśnie ta laickość, to zepchnięcie całego życia religijnego do
sfery prywatnej pozwala, dać muzułmanom miejsce we francuskim
społeczeństwie. Ale – uwaga! – miejsce to chce definiować republika
pragnąca kierować islamem w taki sposób, aby stał się on „islamem
francuskim”.
Rząd francuski zamiast walczyć przeciwko islamowi szuka raczej środka, aby go
oswoić. Politycy wierzą, że islam jest zdolny zaakceptować oddzielenie
domeny religijnej od państwowej. Tymczasem religia ta nie dopuszcza
podobnego rozróżnienia, bo islam to reżim totalitarny. Oczywiście,
muzułmanie się do tego nie przyznają, ponieważ nie są jeszcze w
większości i tymczasowo tolerują politykę rządu, na co pozwala im takija
– islamska strategia okłamywania i udawania. Ale od dnia, w którym
zdobędą liczebną przewagę, będą chcieli żyć według szariatu, który nie
odróżnia ani sfery państwowej od religijnej, ani publicznej od
prywatnej. Islam pozbędzie się wtedy swego „francuskiego” oblicza i
ukaże się takim, jakim jest, czyli systemem reguł kompletnie
barbarzyńskich i totalitarnych. Projekt stworzenia przez rząd lokalnej
odmiany islamu jest więc krokiem fałszywym.
Ale przecież rząd to nie wszystko. Co z samym społeczeństwem francuskim?
Współcześni Francuzi są kompletnie znieczuleni strachem wobec postępów islamu.
Myślą, że ustępując coraz więcej pola muzułmanom, inwestują kapitał na
przyszłość na zasadzie: Kiedy wy będziecie u władzy, to będziecie dla nas tak mili, jak my byliśmy mili dla was. Nie ma innej reakcji – serca wszystkich ludzi odpowiedzialnych za życie
polityczne i społeczne we Francji poddały się strachowi.
A poddając się strachowi, już ulegamy islamizacji, bo islam znaczy właśnie „poddanie”. Francuzi, nawet kiedy dostrzegają ten problem, nie mają możliwości rozwiązania go, ponieważ krępuje ich republika, która – w imię rzekomej wolności religijnej –
zabrania im działać. Nie uznaje przy tym faktu, że islam wcale nie jest
religią, tylko totalitarnym systemem politycznym – i niczym innym. Jest
systemem najgorszym, jaki tylko może być, ponieważ ingeruje nawet w
życie prywatne ludzi.
Czy w kontekście dążenia islamu do narzucenia światu prawa szariatu jest w
ogóle możliwe pokojowe współżycie chrześcijan i muzułmanów w jednym
kraju?
Nie, ponieważ islam w założeniu ma podzielić ludzkość na muzułmanów i
niemuzułmanów i zbudować miedzy nimi mur nienawiści. Koran zawiera setki
wersetów wzywających do nienawiści i zabijania niemuzułmanów. W jego
narracji wszystko, co nie jest muzułmańskie, jest z definicji złe i musi
zostać zniszczone, a niewierni albo się nawrócą, albo spotka ich
śmierć, bądź też będą żyć pod islamskim panowaniem, akceptując swój
upośledzony, niższy status społeczny i polityczny.
Europejczycy, jako niemuzułmanie, powinni się obawiać islamu, ponieważ islam chce ich
uczynić poddanymi. Zresztą, jak już wspomniałem, samo słowo „islam”
znaczy „poddanie”. Poddanie czemu? Antychrystowi. Któż inny bowiem może
przybyć po Chrystusie, jeśli nie Antychryst? Islam nadchodzi, aby
zniszczyć dzieło Chrystusa. W tej religii Jezus nie jest Bogiem, nie
umarł i nie zmartwychwstał, grzechy nie są zmazywane, a człowiek wierzy,
że może się zbawić tylko wypełniając nakazy prawa. Jest to system, w
którym zamiast miłości praktykuje się ślepe posłuszeństwo względem
rozkazów boga, którego się nie zna i którego się nigdy nie zobaczy.
Stosunek Allacha do człowieka ma charakter przemocy i będzie się każdorazowo
powtarzał w relacjach muzułmanów do niemuzułmanów, mężczyzn do kobiet,
panów do niewolników. W Koranie Allach zabrania zniesienia niewolnictwa.
Kobieta w islamie nie ma tej samej godności co mężczyzna, nie ma prawa
dziedziczenia jak jej brat, w sądzie jej słowo ma wartość połowy słowa
mężczyzny, nie może także sama decydować o swoim małżeństwie, i tak
dalej…
Niemuzułmanie powinni więc zrozumieć, że skoro odrzucili Chrystusa, będą mieli
Antychrysta. Rozwój islamu na Zachodzie to ciężka kara za apostazję.
Trzeba zatem, aby ludzie Zachodu zadali sobie pytanie: Czy chcę być
muzułmaninem? Statystycznie bowiem wszystko zmierza właśnie w tym
kierunku. Muzułmanie są przekonani, że mają rację i dla tej racji gotowi
są wysadzać się w powietrze, zabijać i narzucać islam wszędzie.
Zatem ludzie Zachodu albo staną się muzułmanami, aby mieć święty spokój, albo
stawią opór. Muszą jednak wiedzieć, dlaczego nie mogą się poddać. A do
tego konieczny jest powrót do początków ich tożsamości. Niezbędne jest
ponowne odkrycie tego, co sprawia, że chcą żyć jako ludzie wolni.
Postępy islamu stawiają Europejczyków przed nieuchronnym wyborem: albo
powrócą do Chrystusa, który ich wyzwolił z niewoli demona, albo popadną w
system siedem razy gorszy niż ten, którego ich praojcowie zaznali przed
chrześcijaństwem.
Islam nie jest więc – jak się twierdzi – religią pokoju?
Kiedy nasz Pan Jezus Chrystus opuszczał ziemię, przekazał władzę św. Piotrowi,
czyli pierwszemu papieżowi. My, katolicy wiemy zatem, do kogo się mamy
zwrócić z problemami dotyczącymi wiary i moralności: „Cokolwiek zwiążesz
na ziemi będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi będzie
rozwiązane w niebie”. Mahomet nikomu nie powierzył swojego autorytetu.
Islam nie jest zdolny przynieść światu pokoju, ponieważ w sobie samym
nie ma zasady jedności. Zawsze znajdą się tacy muzułmanie, którzy będą
twierdzili że mają interpretację Koranu bardziej autentyczną od ich
sąsiadów. Z tego powodu wszyscy pierwsi kalifowie zostali zgładzeni.
Jedyny możliwy system polityczny w krajach muzułmańskich to tyrania. Nie
ma innego, ponieważ w islamie nie ma zasady jedności. Islam to strach,
poddanie się. Poddanie czemu? Tego nie wiadomo, bo Allacha się nie widzi
i tak naprawdę nikt nie wie, kim lub czym on jest.
W islamie istnieje instytucja muftich, ludzi posiadających głęboką wiedzę na temat religii, którzy pełnią również rolę sędziów. Jeśli oni stwierdzą, że jakiś człowiek
prowadzi życie niezgodne z zasadami Islamu, mogą zażądać ukarania go
śmiercią. Nosi to nazwę fatwy – jest to wyrażona na piśmie interpretacja
islamskiego prawa, której praktykowanie zaleca się muzułmanom. Fatwa
może być decyzją zarówno arbitralną, jak i śmieszną i absurdalną. Na
przykład w czasie dojścia do władzy Bractwa Muzułmańskiego w Egipcie na
uniwersytecie Al-Azhar w Kairze wydano fatwę, która dopuszczała stosunek
płciowy muzułmanina z jego zmarłą żoną do 6 godzin po jej śmierci.
Istnieje też fatwa, w której muzułmańskiej kobiecie pracującej z
mężczyzną nienależącym do jej rodziny doradza się, aby dała mu do picia
mleka z własnej piersi. W ten sposób będzie mogło między nimi powstać
coś na podobieństwo relacji matka-syn, co wykluczy możliwość wszelkich
relacji seksualnych, jako, że kazirodztwo jest w islamie nie do
pomyślenia.
Ale przecież islam przedstawia się często jako wielką religię i wspaniałą cywilizację. Tyle się mówi chociażby o wyższości cywilizacyjnej krajów muzułmańskich nad Europą w
wiekach średnich…
Historia pokazuje, że islam nigdy nie doprowadził ludzkości do jakiegokolwiek
stopnia doskonałości. Owszem, czasami słyszymy: popatrzcie tylko na
Andaluzję, obejrzyjcie miniatury perskie z XIV wieku… Ale to przecież
nie islam to wszystko stworzył, lecz zislamizowane podbite ludy, którym
udało się zachować z ich macierzystych kultur nasiona ich własnych
zdolności, które zaowocowały nie dzięki islamowi, ale wbrew niemu.
W Andaluzji muzułmanie zastali to, co stworzyła cywilizacja rzymska i
chrześcijańska. Arabscy budowniczowie meczetów i medycy byli
chrześcijanami – to nie byli muzułmanie! Dzisiaj we Francji nawet
prezydent ośmiela się powiedzieć, że to islam przyniósł do Europy skarb
filozofii greckiej i starożytności. To fałsz, to bezwstydne kłamstwo!
Naprawdę bowiem to zislamizowani chrześcijanie arabscy, a nie
Arabowie‑muzułmanie, przetłumaczyli na język arabski dokumenty nauki i
filozofii greckiej. I to oni, aby uniknąć prześladowań, przynieśli ze
sobą te dokumenty do Europy.
Zresztą wiele z tych tekstów znano na Zachodzie jeszcze przed przybyciem tu
arabskich przekładów z greki. Udowadnia to Sylvain Gouguenheim w książce
Aristote au Mont Saint‑Michel. Les racines grecques de l’Europe chrétienne (Arystoteles na Mont Saint‑Michel. Greckie korzenie Europy chrześcijańskiej).
Kraje muzułmańskie nie przechodziły nigdy ewolucji ekonomicznej, technicznej i
naukowej. Wynika to ze stosunku muzułmanów do Boga i świata – stosunku
całkowicie fałszywego. W islamie nie można się rozwijać. Ideałem jest
powrót do Złotego Wieku, którym było VII stulecie, czas Mahometa.
Wszystko zatem, co jest postępem czy ewolucją, jest grzechem, ponieważ
stanowi odcięcie się od doskonałego początku. Islam to niszczenie
wszystkiego: trzeba oczyścić wszystko, aby dotrzeć do punktu zerowego –
bo tylko wówczas będzie się pewnym, że wokół nie będzie zła… bo nie
będzie w ogóle niczego.
Czy nie boi się Ksiądz głosić tak skrajnie antyislamskich poglądów w kraju tak zdominowanym przez strach?
Jestem dobrze znany w niektórych radykalnych środowiskach muzułmańskich,
otrzymuję pogróżki, straszą mnie torturami i śmiercią; jasne więc, że po
pewnych dzielnicach nie spaceruję. A co do reszty, uważam, że nie
należy się bać. Trzeba być roztropnym, ale nie można żyć w strachu.
Jezus powiedział: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz
duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może
zatracić w piekle (Mt 10, 28–29).
Islam zawsze narzuca się za pomocą strachu – wywoływanego przez odrażające
metody, którymi się posługuje: masakrami, torturami… Niektórzy ludzie są
gotowi wyrzec się własnej wiary i zostać muzułmanami tylko dlatego, aby
uniknąć tych strasznych rzeczy. Nie wolno tego akceptować. Trzeba sobie
uświadomić, że większą wartością jest umrzeć niż stać się muzułmaninem.
Jedyną zaporą zdolną powstrzymać
ekspansję islamu jest wiara ludzi gotowych oddać własne życie, aby dać
świadectwo prawdzie – jak to zrobił Chrystus.
Nie wiem, co o tym myśleć, ale jest w tym komentarzu zawarte sformułowanie, które od jakiegoś czasu przebija się przez mój umysł, że islam powstał jako przeciwstawienie się antychrysta Chrystusowi. Czy można, gdzieś znaleźć więcej informacji na ten temat?
A może – na 800 lecie – mała kasata zakonu kaznodziejskiego ?
Skoro TAK ma wyglądać “moderne predicare” 2016 AD
św Tomasz z Akwinu OP – przewraca się grobie….
Znany teolog katolicki, powołując się na św. Tomasza z Akwinu, postuluje…..
komunię dla par jednopłciowych
W 1879 roku Leon XIII ogłosił encyklikę „Aeterni Patris”, w której uznał tomizm za najdoskonalszy system filozoficzny, najpełniej odzwierciedlający myśl katolicką. Wezwał
wówczas środowiska akademickie w Kościele do ponownego odkrywania
i studiowania dzieł św. Tomasza z Akwinu. Rok później papież powołał
specjalną komisję, której polecił wydanie krytyczne dzieł wszystkich
Akwinaty. Wyraźnie zaznaczył, że powinny się one opierać na oryginalnych
rękopisach świętego dominikanina, zwanego Doktorem Anielskim.
To fundamentalne przedsięwzięcie nosi nazwę Leoniana i od 135 lat jest
kontynuowane do dnia dzisiejszego.
Obecnie prestiżowe stanowisko przewodniczącego komisji Leoniany
piastuje włoski dominikanin ojciec Adriano Oliva, doktor teologii,
historyk doktryn średniowiecznych oraz
pracownik Narodowego Centrum Badań Naukowych w Paryżu.
Ojciec Oliva wydał właśnie w renomowanym francuskim
wydawnictwie dominikańskim „Cerf” swoją najnowszą książkę poświęconą
myśli św. Tomasza z Akwinu pt. „Miłość” z podtytułem: „Kościół,
rozwiedzeni i ponownie poślubieni, pary homoseksualne”.
W pracy tej autor twierdzi, iż św. Tomasz „rozpoznał naturalny charakter
homoseksualizmu”. Postuluje, by Tomaszową definicję sakramentu
małżeńskiego rozciągnąć nie tylko na rozwodników żyjących w ponownych
związkach, ale także na pary homoseksualne. Mało tego: ojciec Oliva
uważa, że żadne państwo na świecie nie ma prawa odmawiać parom
jednopłciowym sankcjonowania związków partnerskich na takich samych
zasadach jak małżeństwa.
Autor domaga się, by Kościół towarzyszył homoseksualistom w ich
miłości do osób tej samej płci. Jego pragnieniem jest, by pary
jednopłciowe zostały w końcu „powitane w sercu Kościoła, a nie na jego
peryferiach”. Według niego, należy je „całkowicie zintegrować w pełnej
komunii z Kościołem”, czyli udzielać im błogosławieństwa oraz dopuścić
do sakramentu Eucharystii.
Można zapytać: po co w ogóle pisać o tak ekscentrycznej pracy,
przekłamującej nauczanie św. Tomasza z Akwinu i promującej ewidentną
herezję?
Problem polega jednak na tym, że jej autorem nie jest
żaden outsider ani osoba spoza Kościoła, ale teolog cieszący się renomą
we Francji i Włoszech. Znajduje on także duże uznanie w swoim
własnym zakonie.
Jego książkę wydała prestiżowa oficyna kościelna istniejąca od 1929 roku.
Wydawnictwo tłumaczy, iż poprzez tę publikację chce „promować Ewangelię miłosierdzia i tradycję Kościoła”. W promocję książki zaangażowały się m.in. archidiecezjalne Radio Notre Dame w Paryżu i katolickie Towarzystwo Świętego Pawła.
Używając sformułowania samego ojca Olivy, antykatolickie koncepcje
są już „witane w sercu Kościoła, a nie na jego peryferiach”.
Dominikanin uważa, że jego postulaty nie są mrzonkami, ale
znajdują coraz większe poparcie w Kościele, także hierarchicznym. Jego
zdaniem, widać to było podczas ostatniego synodu biskupów w sprawie
rodziny, gdzie duża część dostojników opowiadała się za dopuszczeniem
rozwodników do komunii oraz dowartościowaniem homoseksualizmu.
Do tej pory zwolennicy takich rozwiązań odwoływali się jednak przede
wszystkim do argumentów duszpasterskich, mówiąc o okazywaniu bliźnim
miłosierdzia i nie pozostawianiu ich samym sobie.
Teraz ojciec Oliva, sięgając do tomizmu, próbuje znaleźć dla nich podstawy filozoficzne
i teologiczne. To oznacza, że walka z niezmiennym nauczaniem Kościoła
w sprawach moralności weszła w nowy etap.
autor:
Grzegorz Górny