Nie po raz pierwszy piszę list do Ciebie. Jak dotąd na każdy mi odpowiedziałeś, bardzo konkretnie, po męsku, po ojcowsku. Więc dzisiaj, 19 marca 2020 roku, znów się zdecydowałam. Dlaczego? Bo Ty zrozumiesz, zadziałasz dyskretnie, bez słów, z miłością.

Wiesz co się stało? Bracia Dominikanie pozamykali swoje kościoły. Teraz, kiedy zmagamy się z epidemią, kiedy ludzie potrzebują szczególnego wparcia duchowego, Bracia mówią, że nie są w stanie policzyć 50 osób w kościele. Tak, wiem, ta liczba podczas sprawowania Eucharystii  nie może być przekroczona ze względów bezpieczeństwa epidemicznego. Jednak księża w parafiach  – ilu ich tam jest, jeden, dwóch, trzech – radzą sobie z tym bez problemu. Zresztą rzadko muszą liczyć. Gołym okiem widać, że ludzie korzystają z dyspensy i do pięćdziesiątki na ogół sporo brakuje. Kościoły parafialne są cały dzień otwarte. W niektórych są dodatkowe możliwości sakramentu pokuty i / lub adoracji Najświętszego Sakramentu.

A ojców w klasztorach ilu mieszka? Na ogół co najmniej kilkunastu, prawda? Ponoć demokratycznie przegłosowali, że całkowicie zawieszają służbę w świątyniach. Czy Ty to rozumiesz? Ja niestety absolutnie pojąć tego nie potrafię.

Święty Józefie, jesteś dla wszystkich wzorem zaufania Bogu: gdy Twoja ukochana Miriam wydawała się być niewierną narzeczoną; gdy z brzemienną Małżonką wyruszyłeś w daleką podróż; i wreszcie wtedy, gdy z Nią oraz Niemowlęciem, natychmiast, w nocy, tak jak stałeś, ruszyłeś do Egiptu.

Bracia Dominikanie proszą nas o zaufanie w związku z ich decyzją. Tak, czasem trzeba po prostu zaufać w ciemno, ale to nie ten przypadek, przykro mi… Zapewniają, że nie wpuszczając nas do świątyń modlą się za nas w zamkniętych klasztorach. To dobrze – lecz o ile wiem, św. Ojciec Dominik modlił się przez całe noce, po dniach spędzonych na pracy duszpasterskiej.

Święty Józefie, wiesz, że świat zmaga się z epidemią. Wiesz, że Polska też mężnie walczy, każdy na tej linii frontu, która jest mu dana w tym momencie, spontanicznie albo z tytułu powołania: rząd, służby medyczne, ludzie dobrej woli, kapłani.

No właśnie, kapłani…

Ukochany Święty Józefie! Ja nie oskarżam Braci. Bardzo wiele im zawdzięczam. Pragnę ich zrozumieć, ale pragnę też, aby oni rozumieli mój ból… Pomożesz?

Anna Maria