W tym roku po raz trzeci złożyłam śluby na kolejny rok. Za każdym razem przeżywałam to wydarzenie inaczej, jak gdyby od nowa.

Pierwszą profesję złożyłam w duchu wdzięczności. Wdzięczna za dar mojego życia, a także łaskę nawrócenia i pomyślnego rozwiązania trudnych spraw. Wdzięczna za cel i sens mojego życia.

Drugą profesję złożyłam z „bojaźnią i drżeniem”, w poczuciu własnej niegodności. W poczuciu, że wciąż jestem zbyt mała i że pozostaje mi ufność.

Trzecią profesję złożyłam z pragnieniem przemiany mojego serca. Wraz z prośbą: uczyń serce moje według serca Twego.

Zawsze przypomina mi się nauka otrzymana na spowiedzi, kiedy ojciec nie zganił mnie, że za mało kocham ale prosił o częstą modlitwę aktem strzelistym: Jezu, cichy i pokornego serca, uczyń serce moje według serca Twego. Taka przemiana serca wiąże się z miłością i przebaczeniem, z wyjściem poza własne emocje, własną świadomość, z przewartościowaniem tego, co było słabe i o czym chciałabym zapomnieć.

W dzieciństwie, podczas wakacji na wsi, lubiłam zbierać słomę z pola a następnie wrzucać ją do ogniska i patrzeć jak zmienia się w ogień. Tak jest z grzesznym sercem przemienionym przez miłość.

Zastanawiam się, czy nie za bardzo „przyzwyczaiłam się” do obrazu Najświętszego Serca Jezusowego zajmującego honorowe miejsce w moim domu. Często patrzę na ten obraz ale czy towarzyszy mi pragnienie przemiany? Serce Jezusowe, owinięte koroną cierniową, nie przestaje kochać, podczas gdy ja tak często pozostaję w świecie emocji, uporczywie analizuję moją świadomość. Moja dusza pozostaje letnia, a przecież Miłość przemienia i jest rzeczywista.

Święta Katarzyna miała bardzo konkretną wizję, w której Jezus odebrał jej serce i podarował własne, przebóstwione. Można uznać, że takie doświadczenia są szczególnie wyjątkowe, zastrzeżone dla największych mistyków. To prawda, ale miłość przemienia każdego. Pozostaje mi w to uwierzyć.

Marylka