Cóż my, chrześcijanie, możemy zrobić w ten czas bożonarodzeniowy? Pewnie to, co zrobili brytyjscy i niemieccy żołnierze w 1914 r. Wyjść z własnych okopów. Podać sobie ręce. Spotkać się. I spojrzeć na siebie inaczej.

Rozejm bożonarodzeniowy. Tak nazywane jest wydarzenie, które miało miejsce w 1914 r., w czasie I wojny światowej na froncie zachodnim. W Belgii, niedaleko Ypres, żołnierze walczących ze sobą armii niemieckiej i brytyjskiej zaprzestali prowadzenia działań wojennych. 24 grudnia wyszli do siebie z okopów i składali sobie życzenia, śpiewali wspólnie kolędy, nawet rozegrali mecz piłki nożnej. Święta, które się zbliżały, zbliżyły wrogie wojska. Nastąpiło – ktoś powie chwilowe – pojednanie w tej okrutnej wojnie. Ale do dziś ten rozejm jest przykładem ludzkiego odruchu inspirowanego chrześcijaństwem najpierw prostych żołnierzy, potem oficerów. Tygodnie, miesiące wzajemnego strzelania do siebie. Wzajemnego zabijania. Tęsknota za domem chłopców, którym kazano ze sobą walczyć. Czy coś nam to przypomina?

* * *

Tak, Ukrainę. Gdzie wojna, jej dramat, ciągnący się już długo, jest podobnym doświadczeniem jak każdej wojny. Tylko chrześcijaństwo dziś nie ma już takiej siły. Rosjanie i Ukraińcy są chrześcijanami. Lecz nienawiść i agresja jednej ze stron, tej, która wywołała konflikt, jest podszyta ideą ruskiego miru.

W Polsce, w Szczecinie stale spotykam uchodźców wojennych z Ukrainy. Są to głównie kobiety i ich dzieci. Młodzież. 22 lutego miną dwa lata. Ale ta wojna, kiedyś nazwana hybrydową, toczy się znacznie dłużej – od zajęcia przez Rosję Krymu.

Dziś świat jest niespokojny. Także my, w naszych polskich domach, czujemy niepokój. Obawy, czy za jakąś chwilę też nie staniemy się uczestnikami walki, wojny. Jak zawsze w Boże Narodzenie śpiewać będziemy: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”. Te słowa nabierają teraz dodatkowych znaczeń. Również w ziemi Jezusa, w Palestynie giną ludzie. A końca tego konfliktu, który wybucha z różną intensywnością co kilka lat, nie widać.

* * *

Cóż my, chrześcijanie, możemy zrobić w ten czas bożonarodzeniowy? Pewnie to, co zrobili ci brytyjscy i niemieccy żołnierze w 1914 r. Wyjść z własnych okopów. Podać sobie ręce. Spotkać się. I spojrzeć na siebie inaczej. Myślę o rodzinach. Małżeństwach. Domach, klasztorach. Każdej wspólnocie. Pojednanie jest centrum Ewangelii. Pojednanie i przebaczenie jest fundamentem naszego życia. Osobistego, rodzinnego, społecznego.

Będziemy zasiadać w Wigilię do stołu. Przełamiemy się opłatkiem. Pozostawimy wolne miejsce dla wędrowca. Zawsze zastanawiam się, czy te gesty to tylko tradycja jednodniowa. Czy może jest we mnie coś, co powinno się przełamać w stosunku do tego drugiego. Kiedyś był zwyczaj przeprosin w ten dzień. Za krzywdy, które może się wyrządziło innym, zaczynając od najbliższych.

Dziś w sferze społecznej w Polsce, ale też w politycznej, znowu pojawiło się słowo „pojednanie”. Usłyszawszy je, rozmarzyłem się. I przypomniałem sobie psalm 133, który często wraca w modlitwie Kościoła, także w modlitwie klasztornej:

O, jak dobrze i miło,
Gdy bracia w zgodzie mieszkają!
Jest to jak cenny olejek na głowie,
Który spływa na brodę,
Na brodę Aarona,
Sięgającą brzegu jego szaty.
Jest to jak rosa Hermonu,
Która spływa na góry Syjonu.
Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo,
Życie na wieki wieczne
.

Różnimy się, jako ludzie, w wielu wymiarach. Mamy też różne zapatrywania, poglądy, charaktery itp. Dziś już wiemy, że życie wspólne z innymi nie polega na tym, że będziemy żyli z takimi samymi ludźmi jak my sami. Najtrudniejsze, wydaje mi się, jest to, żeby uczyć się unieść różnorodność. Abyśmy nie emocjonalnie, ale rozumowo zobaczyli, że przysłowiowa ławka, na której siedzimy, jest długa. I abyśmy z tej ławki nikogo nie zrzucali.

* * *

Drugim słowem, które ostatnio zaczyna na nowo odżywać, jest „wspólnota”. Małżeńska, rodzinna, społeczna. I polityczna także. Życie wspólne oparte jest na wartości miłości. Nie byłbym dominikaninem, gdybym tutaj nie przywołał Świętego Tomasza. Dla niego miłość, tak ją definiował w jednym z aspektów, tym właśnie wspólnotowym, społecznym, to: pragnienie dobra, pragnienie szczęścia dla drugiego człowieka. Czyli nazwanie, co jest dobre. I budowanie tego dobra wraz z innymi. Dla nich. Ten drugi bliźni, którego kocham, jest tutaj na pierwszym miejscu. Nie ja, ale inny. Sam od lat powtarzam formułę: „Tyle nas, ile w drugich”.

I tutaj także przypominają mi się słowa o istocie solidarności. Tak, bo tu chodzi o solidarność. Słowa, które wypowiedział Jan Paweł II w Gdańsku, w 1987 r., do ludzi pracy:

„»Jeden drugiego brzemiona noście« – to zwięzłe zdanie apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności. Nie może być program walki ponad programem solidarności. Inaczej – rosną zbyt wielkie brzemiona. I rozkład tych brzemion narasta w sposób nieproporcjonalny. Gorzej jeszcze, gdy mówi się walka… to bardzo łatwo drugi czy drudzy pozostają na polu społecznym przede wszystkim jako wrogowie. Jako ci, których trzeba zwalczać, których trzeba zniszczyć. Nie jako ci, z którymi trzeba szukać porozumienia – z którymi wspólnie należy obmyślać, jak dźwigać brzemiona. »Jeden drugiego brzemiona noście«”.

Teraz te słowa usłyszeliśmy z mównicy sejmowej. Jako zapowiedź nowego otwarcia. Dlatego będę też stawiał pytanie: Panie premierze Donaldzie, co z tym pojednaniem, co ze wspólnotą?

* * *

Ks. Józef Tischner napisał „Polski kształt dialogu”. Wolność i dialog, a nie postawy zerojedynkowe, to propozycja, która także od Tischnera pochodząca, inspiruje mnie w ostatnim czasie.

Boże Narodzenie przed nami. W tym roku to okazja do pojednania i odbudowy wspólnoty. Budowania dobra wspólnego. Boże Narodzenie to wolność i dialog. Z każdym, w każdej sytuacji życia. To uniesienie różnorodności.

A są też religijne inspiracje, które czerpię z tego wydarzenia – przez analogię do tych żołnierzy w okopach z 1914 r. Bóg stał się jednym z nas w osobie Jezusa Chrystusa. Taki jest kształt tego wydarzenia. „Słowo ciałem się stało i zamieszkało między nami”. I od lat towarzysząca mi w Wigilie i w święta owa kantata anielska wyśpiewana, gdy pasterze przyszli do żłóbka: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli”.

Wyborcza Szczecin Tygodnik 27.12.2023.