Postać o. Jacka (Adama) Woronieckiego jest znana, jego biografia w ogólnym zarysie chyba także. Może jednak warto przytoczyć najważniejsze daty i fakty: urodził się 21 grudnia 1878 r. w Lublinie, po maturze służył w wojsku, potem odbył studia licencjackie we Fryburgu Szwajcarskim. W 1905 r. wstąpił do seminarium duchownego w Lublinie i już w następnym roku przyjął święcenia kapłańskie. Później kontynuował studia we Fryburgu, gdzie uzyskał stopień doktora. W 1910 r. wstąpił do dominikanów. Był wykładowcą w seminarium lubelskim, na studium dominikańskim we Lwowie, na Służewie i w Krakowie, wykładał na KUL (którego był rektorem w latach 1922-1924), oraz na Angelicum. Uczył katechetyki, pedagogiki, Pisma Świętego i patrologii, etyki, teologii moralnej i historii Kościoła. Zawsze był twórczym propagatorem myśli św. Tomasza z Akwinu. Miał odważną i zarazem wyraźną wizję Zakonu, Kościoła, społeczeństwa, które też były ugruntowane na jasnej i pozytywnej antropologii. Niesamowite było jego poczucie i świadomość powołania wychowawcy.

Choć nigdy nie był prowincjałem (był syndykiem Prowincji), uważany jest za jednego z głównych odnowicieli polskich dominikanów w okresie międzywojennym i po II wojnie. Z jego inicjatywy powstał klasztor służewiecki w Warszawie (w pierwotnym zamyśle miało to być międzynarodowe studium dominikańskie dla Europy centralnej i wschodniej). Budowa tego klasztoru jak i innych (Poznań) finansowana była ze sprzedaży majątków dominikańskich na Kresach (co niektóre środowiska kresowe, tamtejsza prasa oraz część dominikanów mieli mu za złe, uznając to wyzbywanie się dziedzictwa narodowego i działania antypolskie, choć całe jego życie mówi, że był wielkim patriotą). Dążył do tego, by dominikanie byli obecni i oddziaływali w większych ośrodkach miejskich i uniwersyteckich, by zapewnili gruntowną formację duchową i intelektualną szerokim rzeszom, szczególnie zaś elitom społecznym. Z myślą o ewangelizacji poddawanych komunistycznej ateizacji krajów ZSRR założył w 1932 r. Zgromadzenie Sióstr Dominikanek Misjonarek Jezusa i Maryi.

Kiedy ponad 20 lat temu czyniliśmy wielkie gadanie na temat przyszłości naszej prowincji, zadań, wyzwań, priorytetów itd., o. Jan Andrzej Kłoczowski zabrał głos i powiedział krótko: Panowie, wizja, program, jest od dawna gotowy, trzeba go tylko realizować – to jest program Woronieckiego. Zapewne ten program o. Woronieckiego wymagałby dziś analizy i przystosowania, ale…

Imponująca jest skuteczność o. Woronieckiego, jego duszpasterskie oddziaływanie, aktywność akademicka oraz płodność pisarska, zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę jego długotrwałe i ciężkie kłopoty zdrowotne. Ogłosił drukiem ponad 200 prac. Najbardziej znany jest z monumentalnej Katolickiej etyki wychowawczej oraz z cieszącej się do dziś popularnością książki Pełnia modlitwy.

Dla mnie pewną niespodzianką był niesłychanie krytyczny artykuł Kult Dostojewskiego i jego tragizm, ogłoszony pod koniec 1948 r. (a więc na parę miesięcy przed śmiercią). Woroniecki pisał w nim, że my, Polacy, nie jesteśmy wyjątkami, bo ten kult szerzy się wszędzie. Ostro ocenia uleganie wpływom Dostojewskiego widoczne u F. Mauriaca czy G. Bernanosa, a nawet u wybitnych teologów katolickich, np. u H. de Lubaca SJ czy o Romano Guardiniego. Szerzenie dostojewszczyzny zwłaszcza przez tych ostatnich nazywa „bałamuceniem młodzieży”. Sam uważał, że całe życie Dostojewskiego i cała jego twórczość jest pod znakiem histerycznego egotyzmu, przeczulenia miłości własnej, zmienności sądów i braku poczucia rzeczywistości. Wszystko, co w powieściach Dostojewskiego odnosi się do Boga i religii cechuje wybitne piętno nastroju chorobliwego – pisze w innym miejscu. Cały artykuł wieńczą takie słowa:

Nie należałem nigdy do wielbicieli Dostojewskiego. Uderzały mnie przebłyski wielkich zdolności w dziedzinie obserwacji psychiki ludzkiej, ale całość twórczości nużyła swą chorobliwą chaotycznością i drażniła swym pesymizmem i nawet nieszczerością. Bo co tu tyle mówić o wzniosłych ideałach wszechludzkich, gdy się nie opanowało w sobie ciągłej złości i nienawiści do bliźnich. Ale niewątpliwie było to u niego w małym stopniu zawinione. Gdym w ostatnich latach wziął do ręki główne powieści Dostojewskiego, nad innymi uczuciami zaczęło górować współczucie dla tej głębokiej udręki, którą ten biedny człowiek przeszedł w życiu i uwiecznił w dziełach swego pióra.

Jeszcze bardziej zaskakująca dla mnie jest niewielka broszurka o. Jacka: Gawęda o gawędzeniu. Fraszka zupełnie niepasująca – mogłoby się wydawać – do poważnego i wybitnego profesora i reformatora! Książeczka adresowana jest do harcerzy, ale wiele pożytku może z niej odnieść każdy wychowawca, duszpasterz, nauczyciel, rodzic… Co jest potrzebne do dobrej gawędy? Niby błahostka, ale o. Jacek z wielką wnikliwością, rzetelnością, polotem i humorem podszedł do tego pytania. Poglądowo taki fragment:

Możeby się dało odkryć główne sprężyny tego misternego kunsztu, jakim jest gawędziarstwo, i rzucić tym sposobem podstawy nowej gałęzi wiedzy, którą zapewne przyszłe pokolenia nazwą „gawędologją”. Tu wyobraźnia moja zaczęła pomykać w przyszłość, — wyobraziłem sobie cały świat opanowany przez harcerstwo i na każdym uniwersytecie katedrę gawędologji harcerskiej; widziałem już pisma fachowe, poświęcone tej nowej wiedzy, taki np. „Przegląd gawędologji ścisłej i stosowanej”, zdało mi się nawet, że czytam w Kurjerku: „bawi w naszem mieście słynny gawędolog patagoński X. Y.”, albo też, co jeszcze lepiej: „jutro w naszem mieście otwiera swe obrady N-ty Kongres międzynarodowy gawędologji, na który przybyli najwybitniejsi uczeni całego świata…”.

Jednakże nie tylko o humor i lekkość tu chodzi, ale pod pretekstem kilku myśli o sztuce gawędzenia autor podaje też zwięzłe a mądre nauki  o kulturze, wrażliwości, patriotyzmie, o życiu cnotliwym, a także o niebezpieczeństwie banału i sentymentalizmu, które grozi właściwemu pojmowaniu czy to miłości, czy też wiary. Nb. w latach trzydziestych XX w. tak o Woronieckim pisał (zapomniany już dziś) publicysta i uważny obserwator życia społecznego Karol Ludwik Koniński: Dominikanin polski o. Woroniecki potępia polski „tradycjonalizm” religijny i „fideizm” (w eseju O człowieku polskim).

Jacek Woroniecki zmarł 18 maja 1949 r. w Krakowie. W lutym 2023 r. zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego. Obecnie dalszy ciąg procesu jest prowadzony przez watykańską Dykasterię Spraw Kanonizacyjnych. Może doczekamy…