Czy można było uniknąć zamachu na Jana Pawła II? Przeczytałem dzisiaj w internecie, że włoscy politycy ostrzegali Watykan o istniejącym zagrożeniu. Jest to bardzo prawdopodobne. Zapewne papież zdawał sobie sprawę z zagrożenia. W książce Jacka Tacika Zamach przytaczane są dowody na to, że zarówno wywiad francuski jak i rumuński wiedział o planowanej akcji. Po przeczytaniu tej książki nikt już nie będzie mógł twierdzić, że zamach był dziełem samotnego fanatyka religijnego. Istniał międzynarodowy spisek i informacje o nim docierały do Watykanu. Przeczuwaliśmy to od samego początku, jednak dowodów pewnie nigdy nie zobaczymy.

Najbardziej jednak zaskoczyła mnie rozmowa przeprowadzona przez dziennikarza z jezuitą ks. Kazimierzem Przydatkiem. Były dyrektor ośrodka dla pielgrzymów „Corda Cordi” zapytany, dlaczego podczas zamachu zachował taki spokój odpowiedział: „Zamach został przepowiedziany. Musiało do niego dojść, dlatego nie panikowałem, tylko modliłem się w ciszy za Ojca Świętego”. Przyznam, że od razu postawiłem na marginesie wielki znak zapytania. Jak to zamach był przepowiedziany? Przez kogo? Czy jakieś służby specjalne kontaktowały się z ks. Przydatkiem? W dalszej części rozmowy poznałem historię, której wcześniej nie znałem. Rzeczywiście pewne służby specjalne poinformowały o planowanym zamachu.

Pewnego dnia do ks. Przydatka przyjechało dwóch kapłanów. Jeden z nich był wcześniej przełożonym ojca Pio w San Giovanni Rotondo. Poinformowali go, że pewna mistyczka Elena prosiła ich o przekazanie papieżowi ostrzeżenia: „Ojciec Święty jest w niebezpieczeństwie, powinien zmienić metodę witania się z pielgrzymami na placu Świętego Piotra przed audiencją”. Ksiądz powiedział, że może przekazać wiadomość, ale najpierw musi spotkać się z mistyczką. Mieszkała na południu Włoch. Była sparaliżowana, nosiła stygmaty Męki Chrystusa, żywiła się eucharystią i wodą z Lourdes. Ksiądz Przydatek, który studiował teologię ascetyczną i mistyczną uwierzył w jej świadectwo. Przekazał ostrzeżenie papieżowi. Ojciec Święty zachował spokój: „Kaziu, przecież wiesz, że oddałem się Matce Najświętszej. Ona wie najlepiej, co ma robić. Nie będę się uciekał do ludzkich środków zapobiegawczych: nie chcę wzmożonej ochrony policji ani kamizelek kuloodpornych. Jestem całkowicie w jej rękach. Totus Tuus”. Kapłani, którzy przyszli z ostrzeżeniem nie mogli uwierzyć. Nalegali by papież zmienił decyzję.

Być może papież został poinformowany o planowanym zamachu przez służby specjalne, jednak na pewno informacja o tym została przekazana mu przez samo Niebo. Czy można było uniknąć zamachu? Po ludzku zapewne tak. Jednak patrząc z perspektywy wiary informacja otrzymana za pośrednictwem mistyczki była wyraźnym sygnałem, że w tym momencie historią kieruje zupełnie ktoś inny. Kiedy podczas Eucharystii czytaliśmy dzisiaj fragment z księgi proroka Izajasza, mówiący o Cyrusie, pomyślałem o historii zamachu i wielkiej polityce międzynarodowej, która nagle okazuje się taka znikoma wobec planów Boga. „Czyjaś ręka strzelała, ale inna Ręka prowadziła kulę” – powiedział w Fatimie Jan Paweł II.