Już jakiś czas to słowo chodzi mi po głowie. Zrozumienie. Zawsze wydawało mi się, że jest czymś naturalnym. Przez lata rodzice wbijali mi do głowy, że jakikolwiek dialog nie będzie możliwy bez próby zrozumienia tego, co adwersarz ma mi do powiedzenia.

W dominikanach pociągało mnie to, że ich pragnienie zrozumienia Boga, świata, drugiego człowieka wydaje opierać się na poszukiwaniu prawdy. Imponowało mi to, że moi współbracia, mimo iż wielokrotnie nie zgadzali się ze swoimi oponentami, chcieli zrozumieć dlaczego myślą tak a nie inaczej. Dlaczego żyją właśnie w ten sposób. Dlaczego tak interpretują prawdę.

Nie jest to laurka dla Zakonu, raczej dla charyzmatu, który pozostawił nam św. Dominik, wspartego refleksją św. Tomasza z Akwinu. Ich zdaniem obrona prawdy opierać powinna się także na zrozumieniu nieprawdy i tych, którzy nią żyją. To, że zasłonię oczy, zatkam uszy czy obrócę głowę – nie spowoduje, że świat, którego nie akceptuję, przestanie istnieć. Świadomi prawdy, którą dał nam Bóg, sami też powinniśmy dać się temu światu zrozumieć. Pragnienie bycia zrozumianym powinno pociągać za sobą chęć zrozumienia innych.

Zrozumienie bez spotkania nie będzie możliwe. Zamykanie się w gettach może spowodować to, że ograniczymy owocowanie prawdy nie tylko w życiu innych ludzi, ale także we własnym. To znaczy, głoszenie prawdy, tym którzy jej nie znają, nie zawsze przemieni ich życie. Może jednak spowodować przemianę mojego serca. Z jednej strony dlatego, że będę starał się zrozumieć to, czym sam żyję. Z drugiej, być może odkryję niewiarygodność własnego przekazu i brak autentycznego świadectwa. Zrozum siebie, może uda zrozumieć Ci się innych?

Zakładam, że wszystkich zrozumieć się nie da. Nie dowiemy się o tym jednak, zanim się z nimi nie spotkamy. Nie spotkamy się z innym, jeżeli nie zauważymy w nim choć odrobiny dobrej woli, której sami zapewne również nie chcielibyśmy być pozbawiani.

Nie ma zrozumienia bez dobrej woli, tej w naszym sercu i tej odkrywanej w sercu drugiego człowieka. Tymczasem my bardzo często traktujemy siebie jak wrogów, zdrajców, oszustów. W ten sposób nie będziemy żyć prawdą, a inni jej nie poznają. Marny efekt braku zrozumienia. Przynajmniej podjętej próby.

Piszę te słowa w międzyczasie przeglądając różne katolickie polemiki. Gdzie w tym wszystkim troska o zrozumienie?