Dziś odcinek specjalny, a w nim:

  • jak przetrwać upały,
  • lekcja czeskiego,
  • muzyczny pociąg,
  • życie nocne w Pradze,
  • nauka latania na smoku.

Na początek parę słów o upale: jak wygląda i jak sobie w nim radzić.

Słońce pali, a ziemia idzie w popiół prawie,

Świata nie znać w kurzawie,

Rzeki dnem uciekają,

A zagorzałe zioła dżdża z nieba wołają.

Dzieci, z flaszą do studniej, a stół w cień lipowy,

Gdzie gospodarskiej głowy

Od gorącego lata

Broni list, za wsadzenie przyjemna zapłata.

Lutni moja, ty ze mną, bo twe wdzięczne strony

Cieszą umysł trapiony,

A troski nieuspione

Prędkim wiatrom podają za Morze Czerwone.

To i owo trzeba wyjaśnić. Mowa tu o rzekach wsiąkających w dno, o spalonych (zgorzałych) roślinach. Strony to struny, a list to liść. A propos, po czesku listek to liść oraz bilet. Bilety dzielimy na:

  • vstupenky (np. do kina),
  • jizdenky (np. na pociąg),
  • letenky (na samolot).

Pewnego razu byłem świadkiem takiej oto sceny w pociągu do Kutnej Hory (polecam to miasto!). Pan konduktor poprosił o listky do kontroli, a gdy pewna dziewczynka podała mu liść, też go skasował, ku zadowoleniu dziecka. Skoro już mowa o biletach i pociągach, zapraszam do podróży. Uwaga, uwaga! Właśnie odjeżdża pociąg. Stacyjka jak na filmach z panną Marple albo w serialu Downton Abbey, pociąg jak na filmach o panu Poirot.

To dopiero muzyczny pociąg! Czytelniku (słuchaczu, widzu), zauważyłeś nuty? To kopia oryginalnego wydania pieśni Johna Dowlanda, zapraszająca do wspólnego śpiewania przy stole. Każdy głos skierowany w inną stronę, tak że tworzą kwadrat. Już samo to wiele mówi o sensie muzykowania w grupie przyjaciół. Kwadrat – symbol ziemi z jej czterema stronami świata. Śpiewacy schodzą się z czterech stron (zewsząd), żeby tworzyć jedno. Z ziemi płynie pieśń – gdzieś w górę; z materii (ciał śpiewaków) unosi się w powietrze i w nim się rozpływa. A lutnia? I ta spod lipy, i ta z pociągu to unaocznienie (unausznienie) niesłyszalnej harmonii wszechświata i ludzkiej duszy. To instrument serdeczny, przy sercu trzymany, subtelny, łagodny i czuły.

Czuła jest noc, powiada poeta. Różnie to bywa. W Pradze ostatnio przeżywamy co tydzień gorączkę sobotniej nocy. Po ulicach snują się piwowozy, koszmarne bary napędzane pedałami przez turystów drących się w niebogłosy. Inni przyjezdni snują się ulicami miasta, niektórzy obscenicznie przebrani w ramach wieczorów kawalerskich (czy – niestety również – panieńskich), zakłócają ciszę nocną albo poranną, wciągają w siebie wielkie ilości piwa, a potem zatrzymują się pod murami zabytków. Wiem, skąd ich znam. Opisuje ich Księga Mądrości (2, 1-11). A Ulisses tak się żalił na dzisiejszą młodzież:

Jako ten w zbroi

Wytrwa, któremu czasem i w jedwabiu ciężko?

Jako straż będzie trzymał, a on i w południe

Przesypiać się nauczył? Jako stos wytrzymać

Ma nieprzyjacielowi, który ustawicznym

Pijaństwem zdrowie stracił?

Cóż, w nocy wychodzi na wierzch to, co mroczne. Ciemne sprawy…

Ciemne sprawy najlepiej załatwiać po ciemku.

Tak mówią krasnoludy u Tolkiena. Ale ciemność to również cisza, w której słychać to, co najważniejsze. Kto tak pięknie potrafił napisać o nocy pełnej Bożych tajemnic?

O sprawy dziwne a niewysłowione,

O myśli w twardej nocy zamknione!

Twarda noc! Może twarda jak dobry sen. A we śnie mogą się przyśnić baśniowe stwory. Na przykład smok.

Na lwa srogiego bez obrazy wsiędziesz

I na ogromnym smoku jeździć będziesz.

Smok to nie baśniowy bombowiec, za pomocą którego można puszczać z dymem armie i miasta. Po to się wsiada na smoka, żeby tę smoczą naturę okiełznać. Jazda na smoku to obraz ujarzmienia namiętności, poddania ich rozumowi. Wariantem tego obrazu jest wspaniała scena z Rozwodu ostatecznego C.S. Lewisa, z rozdziału 11.

Na koniec jeszcze jedna myśl poety, którego Pieśni i przekład Psalmów cytuję. Czy muszę podawać jego imię i nazwisko?

Dosyć na rozum człowieczy

Dzień dzisiejszy mieć na pieczy;

Ostatek na Boga wkładaj,

A dobrze żyć nie odkładaj;

Żyj dobrze nie odkładając:

Bo dalszych czasów czekając

Niepodobnym obyczajem

Nie począwszy żyć – przestajem.