Kiedy stary mistrz Henri Matisse przechodził rekonwalescencję po poważnej operacji opiekowała się nim młoda pielęgniarka Monique Bourgeois. Starzy ludzie mało śpią, dlatego noce spędzali na rozmowach. Początkowo trudno było przełamać barierę wieku i wykształcenia. Monique pasjonowała się sztuką i sama nawet coś rysowała, dlatego z czasem dialog stawał się coraz bardziej naturalny. Po 15 wspólnie spędzonych nocach wrócili do swoich zajęć. Matisse do swojej pracowni, a Monique kontynuowała studia pielęgniarskie. Nie zrezygnowali jednak ze podtrzymywania kontaktu. Matisse korzystał czasem z jej pomocy, gdy jego domowa pielęgniarka musiała wyjechać. Z czasem zaczęła również pozować do portretów. Monique natomiast traktowała go jak członka rodziny, jak dziadka, którego nie poznała w dzieciństwie.

W 1943 roku Monique postanowiła całkowicie poświęcić się Bogu. Za namową jednego z braci dominikanów wybrała klasztor dominikanek. Matisse z trudem przyjął tę wiadomość. Planował uczyć Monique indywidualnie, ponieważ spodobały mu się jej rysunki, które pokazywała mu jeszcze w szpitalu. Przez kilka miesięcy nie mógł znaleźć inspiracji dla dalszej pracy twórczej. W 1944 roku Monique wstąpiła do klasztoru w Monteils i przybrała imię Jacques-Marie. Matisse napisał do niej dopiero po kilku miesiącach. W liście pisał, że ich drogi wydają się biec obok siebie w tych samych rejonach duchowych. Siostra w odpowiedzi zwróciła uwagę na jedną głęboką różnicę między nimi, a mianowicie przynależność do Kościoła.

Po roku siostra Jacques-Marie z powodu złego stanu zdrowia została przeniesiona do Vence, gdzie klimat jest łagodniejszy. Znowu mogła spotykać się z Matissem, który w tych samych powodów co ona przeniósł się na południe Francji. Kiedy stary mistrz zobaczył ją po raz pierwszy w habicie pomyślał: „To dominikanka, jednak pozostaje wspaniałą osobą” .

Siostry od dawna pragnęły wybudować nową kaplicę. Zakrystianka, siostra Joanna, tuż przed śmiercią w 1947 roku, obiecała siostrom, że kiedy odejdzie do Pana, zatroszczy się, by z budową nie zwlekano. Siostra Jacques-Marie czuwając przy ciele zmarłej, narysowała szkic witraża przedstawiającego Wniebowzięcie Matki Bożej. Pokazała go Mistrzowi, który zaczął przekonywać siostry, by umieściły witraż w kaplicy. Takie były początki ostatniego wielkiego dzieła Henri Matisse, Kaplicy Różańcowej w Vence.

Matisse uważał się z człowieka wierzącego. W liście do siostry Jacques-Marie pisze: „Jestem posłuszny – i mocno wierzę – w Ojca, Syna i Ducha Świętego. (…) Modlicie się za mnie. Jestem za to wdzięczny. Proście Boga, aby dał mi w ostatnich latach mojego życia światło ducha, żebym mógł wejść z Nim w kontakt, który pozwoliłby mi doprowadzić moją długą i pracowitą karierę do celu, którego zawsze poszukiwałem: uczynić Jego chwałę widoczną, dla ślepców zajętych nasyceniem jedynie ziemskich pragnień…”. Matisse nigdy nie zdecydował się przystąpić do Kościoła. Jego ostatnie dzieło było próbą nawiązania kontaktu. Niezastąpionym przewodnikiem okazała się Monique, pielęgniarka, która troszczyła się nie tylko o ciało, ale i o duszę wielkiego malarza.